Piłka nożna i religia pasują do siebie równie dobrze, co wódka i wino. Oddzielnie – jeśli ktoś lubi – czemu nie, jednak nikomu nie zalecamy ich ze sobą mieszać. Niestety, czasem piłki od wiary oddzielić się nie da. Tak jest właśnie w przypadku meczu pomiędzy Irlandią Północną a Finlandią, który poprowadzi sędzia Szymon Marciniak. Ewangeliccy mieszkańcy Belfastu planują protest w okolicach stadionu. Powód? Dzień, w którym odbędzie się mecz.
Brzmi absurdalnie, ale naprawdę taki jest jedyny powód protestu. Ewangelikom po prostu nie podoba się to, że ich reprezentacja będzie grała w niedzielę mecz. No bo przecież jak można grać w niedzielę w piłkę?
Jasne, nie jesteśmy ignorantami, rozumiemy, że mogą mieć do tego dnia inne podejście niż my. Dla wielu z nas to dzień, który kojarzy się z leczeniem kaca poprzez oglądanie serii niedzielnych meczów, ewentualnie szybkim wyjściem do kościoła, by zdążyć na rosół i “Familiadę” u babci. Dla nich jednak niedziela to w całości Dzień Pana, religijne wydarzenie, powód do zadumy, kiedy zwyczajnie nie wypada poświęcać czasu błahostkom takim, jak piłkarskie mecze.
Mecz z Finlandia został jednak zaplanowany właśnie na niedzielę. W Belfaście, mieście, w którym ewangelicy mają naprawdę dużo do powiedzenia. I – oczywiście – nie zamierzają przepuścić okazji do skomentowania tego ataku na tradycję wolnej niedzieli.
– Jest to kolejny przełomowy moment w coraz bardziej powszechnym odrzucaniu Dnia Pana we współczesnym Ulster. Zbyt wiele imprez sportowych i społecznych jest organizowanych w niedziele, co pokazuje niewielki szacunek dla praw ewangelików, którzy z powodu swojej wiary nie są w stanie w nich uczestniczyć – poinformowali ewangeliccy mieszkańcy Belfastu planujący manifestację przeciw niedzielnym spotkaniom.
Z jednej strony – rozumiemy ich ból związany z tym, że religia zabrania im pójścia na stadion i wspierania swojej reprezentacji. Z drugiej jednak… To duży biznes. Kibice musieli się przyzwyczaić do poniedziałkowych spotkań, tak jak teraz przyzwyczajają się do “tygodnia z reprezentacją”, nowego projektu, który zakłada rozbicie meczów drużyn narodowych na niemal cały tydzień. Mniejszość musi dostosować się do większości (a innymi słowy – tradycjonaliści muszą uznać wyższość pieniądza), a skoro UEFA wyznaczyła termin tego meczu na niedzielę, to w niedzielę trzeba go rozegrać.
I niestety, nie zmienią tego żadne msze, ani protesty pod stadionem, tak jak żadne kibicowskie sektorówki nie powstrzymają poniedziałkowych spotkań, a – rozszerzając temat – protesty grup przywiązanych do tradycji nie zatrzymają komercjalizacji futbolu. Jeszcze trochę i mecze będą rozgrywane w nocy, by dopasować się do transmisji w Azji, a nam – czy to się podoba, czy nie – pozostanie się z tym pogodzić. A tak na marginesie… To dość zastanawiające, że religia zabrania ewangelikom udziału w niedzielnych meczach, a jednocześnie umożliwia w tym samym dniu urządzanie masowych protestów.