Reklama

Wisła już była w ogródku… Klasyk pełen mocnych wrażeń.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 marca 2015, 20:59 • 4 min czytania 0 komentarzy

Legia – Wisła. Nawet jeśli krakowska drużyna ma swoje problemy, nawet jeśli w tym momencie obie ekipy są na bardzo różnych poziomach, to magia nazw działa. Również na nas. Jakkolwiek patrzeć, to ligowy klasyk, jeden z niewielu, które nam zostały. Niedziela, godzina 18, piękny stadion wypełniony po brzegi. Scenografia robiła wrażenie, pozostawało jedynie mieć nadzieję, że aktorzy staną na wysokości zadania. Że zrealizują scenariusz godny określenia: hit. Chyba im się udało. Była dramaturgia. I finał, którego – nie czarujmy się – spodziewało się niewielu.

Wisła już była w ogródku… Klasyk pełen mocnych wrażeń.

Przed meczem dużo mówiło się o obronie Wisły. Wielu ekspertów twierdziło, że zestawienie i postawa tej formacji będzie kluczowa dla przebiegu spotkania. Kazimierz Moskal w swoim ponownym debiucie stanął przed ciężkim zadaniem. Nie mógł wystąpić Arkadiusz Głowacki, absolutny lider drużyny. Pauzował też Maciej Sadlok. Franciszek Smuda, zanim został zwolniony, żalił się, że będzie musiał prawdopodobnie skorzystać z usług Piotra Żemły – chłopaka bez obycia w Ekstraklasie. Moskal sprawę rozwiązał inaczej. Na lewą stronę defensywy przesunął Łukasza Burligę, a w środku zagrał postawił na duet Dudka-Guzmics. Wypaliło.

Henning Berg tym razem nie włączył maszyny losującej. Europejskie puchary to już przeszłość, a mecz z Wisłą – wiadomo – prestiżowe starcie. Lekkim zaskoczeniem było postawienie na Arkadiusza Malarza w bramce. Do braku Orlando Sa w składzie już zdążyliśmy się przyzwyczaić.

To była odmieniona Wisła. Słaniające się po boisku sylwetki, zostały zastąpione przez pełnych życia piłkarzy, którzy wiedzieli, po co wyszli na murawę. Chyba nikt nie spodziewał się, że to ludzie w czerwonych trykotach będą dyktować warunki. Oni mieli jedynie dostosować się do tych zaproponowanych przez gospodarzy. Z reguły jesteśmy ostrożni, jeśli chodzi o tzw. efekt nowej miotły, ale tym razem ciężko było nie odnieść wrażenia, że zadziałał.

Łukasz Burliga – kluczowa postać pierwszej połowy. Wykorzystał dośrodkowanie Semira Stilicia i otworzył wynik. Później stoczył dwa pojedynki w obronie z Michałem Żyro. Oba przegrał i wiążą się one z kontrowersjami. Czy faulował skrzydłowego Legii? Chyba były tam podstawy do podyktowania karnego. Ale czy przy drugiej sytuacji Żyro nie pomagał sobie ręką, by przechytrzyć jego, a później Buchalika? Powtórki telewizyjne pokazały, że tak. Sędzia wskazał jednak na środek boiska.

Reklama

Druga połowa rozpoczęła się od głupiego faulu Jodłowca w polu karnym. 2-1 dla Wisły.

Mecz zapowiadany był również jako pojedynek Ondreja Dudy z Semirem Stiliciem o przejęcie schedy po Miroslavie Radoviciu i miano największego kozaka w tej lidze. To starcie zdecydowanie wygrał Bośniak. Legii brakowało dziś wielu rzeczy, ale przede wszystkim brakowało jej Dudy w formie, który jednym podaniem potrafi wywrócić mecz do góry nogami. Berg musiał szukać innych rozwiązań. Wpuścił na boisko Orlando Sa i Michała Masłowskiego, czyli posłał w bój wszystko, co miał w zanadrzu.

Przed tymi roszadami fatalnie przestrzelił Saganowski. Natomiast kilka chwil po zmianach mogło być już pozamiatane. Po fatalnym błędzie Astiza, Stilić stanął oko z Malarzem. Wygrał ten pojedynek z bramkarzem. Tyłki kolegom uratował jednak Bartosz Bereszyński, który wybił piłkę z linii bramkowej.

Interwencja meczu.

W leadzie wspominaliśmy o rozstrzygnięciu, którego spodziewało się niewielu. Można rozumieć to na dwa sposoby.

Pierwszy: przed meczem nieliczni stawiali na Wisłę, najsłabszą ekipę wiosny.

Reklama

Drugi: już w trakcie spotkania wydawało się, że Legia nie da rady zdobyć dziś punktów.

Wisła już była w ogródku, już witała się z gąską… ale pechową interwencję zaliczył Boban Jović. Sporo ożywienia wniósł do gry Orlando Sa, ma swoje zasługi przy tej bramce.

Legia o punkt powiększyła przewagę nad Lechem. Dodatkową korzyścią z tego remisu jest komfort psychiczny przed wycieczką na Bułgarską, którego zapewne zabrakłoby w przypadku porażki. Co zyskała Wisła? Nie chcemy, by zabrzmiało to zbyt patetycznie, ale ten występ dał nadzieję na lepsze jutro.

LEGIA WARSZAWA – WISŁA KRAKÓW 2-2 (1-1)

Bramki:

0-1: 17′ Łukasz Burliga (asysta – Stilić, kluczowe podanie – Garguła)
1-1: 28′ Michał Żyro (asysta – Saganowski)
1-2: 48′ Paweł Brożek (rzut karny)
2-2: 90′ Boban Jović (gol samobójczy)

LEGIA: Malarz 5 – Bereszyński 7, Rzeźniczak 5, Astiz 3, Guilherme 6 (87′ Brzyski -) – Vrdoljak 5, Jodłowiec 6 – Żyro 6, Duda 4, Kucharczyk 4 (69′ Masłowski 4) – Saganowski 5 (69′ Sa 6).

WISŁA: Buchalik 5 – Jović 4, Dudka 6, Guzmics 5, Burliga 6 – Uryga 5, Garguła 5 – Stępiński 5 (79′ Barrientos -), Stilić 7 (92′ Żemło -), Sarki 5 (64′ Boguski 5) – Brożek 6.

PLUS MECZU: Semir Stilić 

MINUS MECZU: Inaki Astiz

ŻÓŁTE KARTKI: Vrdoljak / Guzmics, Uryga

Sędzia: Mariusz Złotek 2/6

Wyróżnienia: 

1) Eksperyment z Burligą na lewej obronie 3/5
2) Pudło Sagana 5/5
3) Interwencja Bereszyńskiego na linii bramkowej 5/5
4) Wejście Orlando Sa 4/5

NAGRODA R-GOL: Nowe buty dla Semira Stilicia (za najlepszy wiosenny występ)

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Conrado odchodzi z Lechii. „Noszenie tej koszulki było dla mnie zaszczytem”

Bartosz Lodko
5
Conrado odchodzi z Lechii. „Noszenie tej koszulki było dla mnie zaszczytem”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...