Jakub Kosecki walczy o pierwszy skład Legii albo, jak kto woli, pozoruje tę walkę. Kiedy oglądamy go w akcji, nie widzimy piłkarza, jakim kiedyś dał się zapamiętać. Brakuje tej charakterystycznej postawy, pewności siebie i wiary we własne umiejętności. Jeszcze dwa lata temu “Kosę” zawsze było widać na boisku, niezależnie czy grał dobrze czy źle. Był trochę jak dzisiejszy Michał Żyro, którego po meczach kibice kochają lub nienawidzą. Obecnie Kosecki jest po prostu nijaki, znika na długie minuty, plącze się gdzieś pomiędzy formacjami i wydaje się kompletnie zagubiony. Absolutnie nie przypomina człowieka, który w niedługim czasie mógłby odwrócić złą kartę.
Jak Kuba zagrał ze Śląskiem? Mniej uważni widzowie mogli w ogóle nie zauważyć, że był na boisku. Komentatorzy Canal+ może ze trzy razy wypowiedzieli jego nazwisko, w tym raz, gdy schodził z boiska. Kosecki był poza grą, a przez niecałą godzinę zaliczył ledwie kilkanaście kontaktów z piłką. Niczego nie wykreował, ale też niczego specjalnie nie zawalił. Ot, statystował.
Kiedyś Kosecki był głównym celem obrońców rywala, którzy niemiłosiernie go faulowali. Dziś nie musieli, bo nie było po co. Raz Kuba wrócił za piłkarzem Śląska i odebrał mu piłkę, a ten sfaulował go w ferworze walki. Kiedy jednak “Kosa” był przy piłce, nikt nie musiał przekraczać przepisów. Dryblingi miał nieudane, a jego akcje najczęściej kończyły się bezpiecznym podaniem do najbliższego, nie zawsze celnym.
Strzały (celne/niecelne): 0/0
Strzały zablokowane: 0
Podania krótkie (celne/niecelne): 11/4
Podania długie (celne/niecelne): 0/0
Podania w poprzek (celne/niecelne): 4/0
Podania do tyłu (celne/niecelne): 4/0
Podania do przodu (celne/niecelne): 3/4
Dośrodkowania: 0
Dryblingi (udane/nieudane): 0/2
Odbiory: 3
Straty: 5
Faulował: 1
Faulowany: 1
Co mówią liczby? Kosecki ani razu nie oddał strzału i ani razu nie dośrodkował. Nie wykonał żadnego długiego podania, a większość jego zagrań do przodu była niecelna. Dwa razy spróbował dryblingu i dwa razy stracił piłkę. Trochę powalczył w defensywie, jednak – na swoje nieszczęście – zanotował więcej strat niż odbiorów. Na lewym skrzydle Legii coś zaczęło się dziać dopiero, gdy zszedł z boiska.
Fot. FotoPyK