– Cel, jaki mamy przed sobą jest trudniejszy do zrealizowania niż gdybym miał zdobyć z Legią mistrzostwo Polski – mówił Tomasz Hajto przed swoim debiutem w GKS-ie Tychy i nie pomylił się wcale. Wiadomo, że tyszanie – nawet wyraźnie wzmocnieni zimą – nie byli faworytami wyjazdu do Gdyni, ale 0:4 to blamaż, który trudno tłumaczyć wyłącznie postawą sędziego.
Doświadczeni piłkarze – Przyrowski, Radzewicz, Grzeszczyk, Bąk, Wodecki – przyjęli lanie, jakiego mimo wszystko nie należało się chyba dzisiaj spodziewać. Hajto nie będzie pewnie zachwycony, jeśli dodamy, że w całej rundzie jesiennej jego zespół tylko raz przegrał w podobnych rozmiarach. Co gorsza, tym razem stało się to w starciu z zespołem, który – jeśli wierzyć deklaracjom – nie ma już przesadnie wygórowanych ambicji. – Grunt to oderwać się od dołu tabeli, jesteśmy na dziewiątym miejscu, ale na wszelki wypadek patrzymy za siebie – mówili arkowcy, pytani o cele na wiosnę.
Hajto generalnie nie był dziś w nastroju. Już w pierwszej połowie niemal wyleciał na trybuny, a na konferencji po meczu stwierdził, że mecz ustawiła czerwona kartką w 30. minucie, z którą nie może się zgodzić. I tu jak dla nas – miał rację. Sędzia Przybył wyciągnął kartonik zdecydowanie pochopnie.
Do tego momentu mecz ciągnął się jak flaki z olejem. Żaden z zespołów nie zamierzał się przesadnie wychylać, ale w końcu Arka “depnęła” i skończyło się laniem. Dopiero trzeciego gola w sezonie dołożył Marcus Vinicius. Po wejściu z ławki – już na 3:0 – trafił Paweł Abbott, którego dorobek w barwach Arki na razie jest jeszcze skromniejszy. A na koniec pokazał się świeżo sprowadzony Fin Patrik Lomski.
***
Bez trzęsienia ziemi obyło się w Niecieczy, która – przypomnijmy wyrażane kilka dni temu na naszych łamach prognozy Andrzeja Iwana – tej wiosny raz a dobrze, happy endem ma zakończyć niekończący się serial pt. „Termalica w Ekstraklasie”. Liderowi tabeli udało się dziś to, co nie udało się Tychom. Zwyciężył z Katowicami mimo tego, że bardzo długo (dokładnie 50 minut) grał bez jednego piłkarza. Adrian Paluchowski od początku sezonu nie rzuca na kolana strzeleckim dorobkiem (13 meczów, 2 gole – słabiutko), więc za straszenie rywali wziął się sprowadzony z Zabrza Dawid Plizga. Kto jak kto, ale on jeszcze jest w stanie w pierwszej lidze odrobinę zamieszać i dziś potwierdził to golem już w 15. minucie.
Pod bramką osłabionej wylotem Jareckiego Niecieczy kotłowało się do samego końca, ale tercet Nowak (bramkarz) – Czerwiński – Kopacz (stoperzy) ostatecznie wyszedł z tego obronną ręką. Swoich następców – Artura Skowronka i Piotra Mandrysza – z trybun podglądał bezrobotny póki co Kazimierz Moskal, w niedalekiej przeszłości związany z obydwoma klubami.
Dodajmy na koniec, że w Suwałkach klasyczny mecz o sześć punktów wygrały dziś Wigry. Pogoni Siedlce nie pomagają ani trener Hiszpan, ani hiszpańscy piłkarze, ani nawet znany i niekoniecznie lubiany Donald Djousse, który po półrocznym pobycie w Algierii zawinął do Siedlec.
Międzynarodówka nadal w opałach – tylko przed oddającym temat walkowerem Widzewem.