No to po wszystkim, klasyczny „eurowpierdol” odhaczony, można skupić się na rozgrywkach ligowych. Legia robiła groźne miny, napinała się, gdzieniegdzie dyskretnie ponaśmiewała z kiepskiego Ajaksu, a na koniec została obita jak Najman przez… (tu wstawcie dowolne nazwisko). Generalnie dostała łomot, że bolało od samego patrzenia.
Już do przerwy wszystko było jasne. Przy takim wyniku – 0:3 – to już nawet Kazimierz Górski porzucał swoje ulubione powiedzonko „dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe” na rzecz „chuj bombki strzelił”. Ajax załatwił sprawę tak szybko, jak przyjechał na boisko klasy 2B, a nie na Łazienkowską. Na dobrą sprawę, wszystko na dzień dobry rozstrzygnął Arkadiusz Milik – i katastrofa gotowa.
W przypadku katastrof samolotowych mówi się, że musi jednocześnie nawalić niezależnie od siebie kilka różnych systemów. Tu mniej więcej coś takiego wystąpiło: Dossa Junior się poślizgnął, Milik przejął piłkę i przebiegł ze czterdzieści metrów, Broź do niego nie ruszył… No a reprezentant Polski, znany z uderzeń lewą nogą, uderzył prawą – co bardzo odbiło się na jakości strzału. Nie wiedzieć jednak czemu, Kuciak okazał się bezradny przy uderzeniu w sam środek bramki i on jeden raczy wiedzieć, jak mu się udało tak szybko usunąć, by nie dostać piłką w łeb. Generalnie Kuciak w co drugim meczu robi za ręcznik, a kiedyś ręcznikiem był raz na ruski rok.
Za moment – bum, 0:2, jeszcze chwilę później 0:3, po świetnej akcji Milika i znakomitym strzale tuż przy słupku, tym razem mocnym i precyzyjnym. To w zasadzie jedyne pocieszenie, że akurat Polak w tym dwumeczu strzelił trzy gole. W odpowiedzi Michał Kucharczyk mając czyściutką sytuację postanowił przebić Michała Żyrę z pierwszego meczu i kopnąć jeszcze wyżej nad bramką, mając jeszcze więcej czasu. No, dużej klasy parodia.
Szkoda, że ta przygoda Legii z europejskimi pucharami kończy się w tak wstydliwy sposób, bo jednak była to świetna – jak to się ładnie mówi – kampania warszawskiego klubu, począwszy od eliminacji, aż po wygraną fazę grupową. Jednak w praktyce ta bardzo mocna Legia z jesieni przestała istnieć, przynajmniej na pewien czas – kontuzje Dudy i transfer Radovicia zrobiły swoje.
Ten wynik to jednak zła wiadomość dla kibiców Lecha Poznań czy Śląska Wrocław, więc jeśli tam dzisiaj strzelały szampany, to radzimy je szybko schować. Wydaje się, że dzisiaj zakończyły się permanentne rotacje w składzie i priorytetem dla Legii stała się ekstraklasa. Jest więc szansa, że zespół Henninga Berga pokona Podbeskidzie i tym samym wygra pierwszy mecz w tym roku.