Reklama

Bezsilność i walenie głową w mur – Malaga podbiła Camp Nou

redakcja

Autor:redakcja

21 lutego 2015, 23:01 • 4 min czytania 0 komentarzy

Na Camp Nou przyjechała dzisiaj Malaga i szczerze mówiąc spodziewaliśmy się, że czeka nas w tym meczu strzelanina. W końcu Barca wygrała z Malagą dwanaście spotkań rozgrywanych w stolicy Katalonii z rzędu, a tylko w ostatnich czterech strzeliła aż piętnaście bramek. I czekał nas lekki szok – nie dość, że piłkarze Blaugrany dali sobie wbić bramkę już na samym początku, to jeszcze przez pozostałą część meczu emanowali bezradnością.

Bezsilność i walenie głową w mur – Malaga podbiła Camp Nou

Mecz rozpoczął się w dość sennym tempie, jednak kibice zgromadzeni na stadionie szybko zostali rozbudzeni przez Daniego Alvesa. Brazylijczyk fatalnie wycofał piłkę do bramkarza, a do piłki jako pierwszy dobiegł Juanmi, który minął Bravo i wpakował piłkę do siatki. Spore zaskoczenie, ale pomyśleliśmy sobie: spokojnie, to dopiero siódma minuta, za wcześnie, żeby się ekscytować. Barca wiele meczów zaczynała w ten sposób i wiele razy odrabiała. Ale mijały kolejne minuty, gole nie padały i koniec końców senscja stała się faktem: gol Juanmiego był ostatnią bramka w tym spotkaniu.

Najistotniejsze jest to, że z przebiegu meczu nie ma się czemu dziwić. Barcelona miała dzisiaj straszne problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji, a w drugiej połowie przez ponad trzydzieści minut nie była nawet w stanie oddać strzału. Jakiegokolwiek! Należy w tym miejscu pogratulować Javiemu Gracii, który doskonale przygotował swoją drużynę do tego spotkania.

Image and video hosting by TinyPic

Malaga koncentrowała się na bronieniu środka pola. Jedne, wielkie zasieki, przez które ciężko było celnie podać – o próbach przebijania się z piłką u nogi można było zapomnieć. Piłkarze Gracii świetnie realizowali założenia taktyczne i w każdej akcji wypychali rywali w boczne sektory boiska. Mówiąc prościej, Barcelona nie umiała stworzyć środkiem żadnej akcji, więc jej gra opierała się o, jak to nazywa Guardiola, ‘wielkie U’. Czyli piłka krążyła od skrzydła do skrzydła i niewiele z tego wynikało.

Reklama

Większość akcji Barcelony kończyła się dzisiaj rozpaczliwą próbą wrzucenia w pole karne. Ciągle ten sam schemat: podanko, podanko, podanko, wrzutka… Kameni. Bramkarz Malagi pobił dzisiaj chyba jakiś rekord złapanych wrzutek, pewnie jutro będzie miał w ramionach niezłe zakwasy. Do tego Kameruńczyk dołożył świetną obronę w ostatnich minutach meczu i ogólnie rzecz biorąc kasował każdą aktywność Barcy w polu karnym – jak dla nas najjaśniejsza postać meczu.

W Barcelonie porażała bezradność jej piłkarzy, którzy nie mieli najmniejszego pomysłu na to, jak zagrozić bramce rywali. Aż w końcu ta bezsilność zaczęła z nich wychodzić, i to w bardzo brzydki sposób. Najpierw prąd odcięło Neymarowi, który na przestrzeni kilku sekund, w jednej akcji zmasakrował dwóch rywali…

…a chwilę później jego śladem poszedł Jordi Alba, który skopał leżącego piłkarza Malagi. Niby pokazywał, że chciał wybić spod niego piłkę, ale bądźmy poważni – w takie bajki chyba nikt nie wierzy?

Luis Enrique ma po tym meczu nie lada ból głowy. Gra Barcelony kompletnie dzisiaj nie przekonywała, a była to jakby nie patrzeć tylko Malaga. Tymczasem już we wtorek Barca będzie musiała się zmierzyć ze znacznie silniejszym rywalem – Manchesterem City, który dzisiaj wręcz rozniósł Newcastle United.

Reklama


Griezmann show w Madrycie

Tak jak po wpadce z Celtą Vigo z poprzedniego tygodnia Diego Simeone musiał wpaść w furię, tak dzisiaj miał spore powody do zadowolenia. Atletico zmiażdżyło dzisiaj Almerię i pokazało, że porażka z Celtą była tylko małym potknięciem, a o jakimkolwiek kryzysie nie może być mowy. Dwie bramki zdobył dzisiaj Antoine Griezmann, który coraz bardziej nam imponuje – w ostatnich pięciu kolejkach zaliczył sześć bramek i dwie asysty. Szymkowiakowy szacuneczek dla tego pana.

Kiks sezonu już znamy

Grała dzisiaj także Valencia, która jest ostatnio w wyśmienitej formie. W ostatnich dziewięciu meczach wygrywała aż siedmiokrotnie, a dzisiaj dołożyła kolejne zwycięstwo – tym razem nad Cordobą. Może nie był to jakiś wybitny mecz, a Valencia nie rozgrywała kapitalnego spotkania, jednak i tak zdołała strzelić bramkę, którą po prostu trzeba zobaczyć. Po pięknej akcji piłka trafiła do Pablo Piattiego, Argentyńczyk oddał strzał… no i można to podsumować staropolskim ‘przyszła, naszła, zeszła, weszła’. Wspaniały, przypadkowy lob.

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Patryk Stec
4
Ancelotti: Naszą Złotą Piłką jest Liga Mistrzów, którą wygraliśmy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...