Reklama

Smalling, Cech i Willian. Trzech gości, którzy zrobili dziś różnicę

redakcja

Autor:redakcja

11 lutego 2015, 23:13 • 2 min czytania 0 komentarzy

To nie jest przedwczesny Prima aprilis. Wszyscy widzieli ten mecz na własne oczy. Chris Smalling strzelił dziś dwa gole dla Manchesteru United, a gdyby dla hecy podszedł do karnego miałby… hat-tricka. Kurs u bukmachera na to zdarzenia wynosił ponad 20.00. Facet w ogóle zaczął mecz od ławki. Już samo to, że się z niej podniósł jest wyczynem (kontuzji doznał Jones), a dorównanie dorobkowi strzeleckiemu Angela Di Marii – czapki z głów.

Smalling, Cech i Willian. Trzech gości, którzy zrobili dziś różnicę

Śmiejemy się ze Smallinga, bo to jednak najdziwniejsze zdarzenie wtorku. W lidze, za której prawa telewizyjne właśnie zapłacono 5 miliardów, Burnley spycha Manchester United do defensywy, wygląda tak na oko z dwa razy lepiej, a potem losy spotkania odwraca przeciętny obrońca, który ostatnio z West Hamem zagrał minutę, a w dwóch wcześniejszych meczach był poza kadrą. Smalling oddał w tym meczu dwa strzały i dwa razy trafił do siatki. Gdzieś nawet była statystyka, że pierwszy gol padł 22 sekundy po jego wejściu na boisko. W tym sezonie Premier League tylko Sammy Ameobi w meczu Newcastle – Tottenham zrobił to szybciej (8 sekund). Trudno w to uwierzyć, a jednak to wszystko wydarzyło się naprawdę. Ostatecznie Manchester wygrał 3:1, ale choć wydawało się, że najlepszym ich okresem gry tego wieczoru będzie… przerwa. Na resztę nie dało się patrzeć albo patrzyło się z lekkim bólem.

No, ale dobra, zostawmy Manchester. Informacja dnia brzmi: Chelsea ma dalej 7 punktów przewagi nad Manchesterem City. The Citizens wygrali dziś ze Stoke 4:1, powoli wygrzebują się z lekkiego doła, ale Chelsea ma to coś, że nawet jak gra słabiej to w końcu wygrywa. Ostatnio męczyli się w meczu z Aston Villą, teraz równie trudno szło im w starciu z Evertonem. Umówmy się, gdyby nie Petr Cech, byłoby pozamiatane. To on w fantastyczny sposób, trochę instynktownie wybronił strzał Lukaku z dwóch metrów. To on zresztą jako pierwszy otrzymał gratulacje po meczu od Jose Mourinho, choć szalę zwycięstwa przechylił Willian.

The Blues nie grali dziś porywająco. Cuadrado w pierwszej połowie pokazał kilka niezłych zagrań, Hazard jak zwykle był wszędzie, ale sytuacji było niewiele. W ostatnim kwadransie piłkarze Mourinho podkręcili tempo. Matić trafił nawet do siatki, ale sędzia wskazał spalonego. I w końcu napatoczył się Willian, swoją drogą będący ostatnio w całkiem niezłej formie. Uderzył w 89. minucie. Trafił. Dał Chelsea trzy punkty, co pokazuje, że główny faworyt do mistrzostwa Anglii potrafi autentycznie wydzierać punkty.

Gdzieś to pewnie na końcu sezonu wyjdzie. Gdy dojdzie zmęczenie Ligą Mistrzów, gdy różnice punktów zaczną się zacierać, kibice wspomną właśnie takie spotkania. Walka do końca. Rodzenie się wyniku w bólach. Trzeba to wszystko docenić. Zwłaszcza, że gdyby nie Cech, naprawdę mogło się dzisiaj skończyć małą katastrofą.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...