Reklama

Lewandowski otwiera „złotą setkę” najlepiej zarabiających

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 lutego 2015, 08:10 • 13 min czytania 0 komentarzy

„Lewy” związał się z Bayernem Monachium 5-letnim kontraktem. Mistrz Niemiec zaoferował mu roczną pensję w wysokości 11 mln euro (za 2014 rok liczymy mu połowę tej kwoty). Dodatkowo kapitan reprezentacji Polski otrzymał bonus 15 mln euro za to że trafił do Monachium za darmo. Wcześniej – jeszcze grając w Borussii – otrzymywał w ostatnim sezonie 7 mln euro (za 2014 r. liczymy tylko połowę tej kwoty). Podsumowując: 5,5 mln euro + 15 mln euro + 3,5 mln euro = 24 mln euro. Po przeliczeniu na polską walutę daje to 103,2 mln zł. Ale to nie wszystko. Do tego trzeba doliczyć blisko 4 mln zł z reklam z udziałem Roberta: T-Mobile, Panasonic, Coca-Cola, Nike, EA Sports… W sumie 107 milionów brutto, na rękę będzie oczywiście mniej (podatki) – tak Roberta Lewandowskiego podsumowuje dzisiaj Super Express, publikując swoje zestawienie najlepiej zarabiających polskich sportowców.

Lewandowski otwiera „złotą setkę” najlepiej zarabiających

Zapraszamy na przegląd prasy.

FAKT

Zabieramy się za Fakt, w którym dziś sporo tematów, choć  część dość oczywistych, przypominających wydarzenia weekendowe. Zaczynamy więc inaczej: Sebastian Mila już rządzi w Lechii.

Trener Jerzy Brzęczek zmienił hierarchię w szatni. Nowym kapitanem mianował Sebastiana Milę, który zmienił Mateusza Bąka. W tym sezonie będzie to już trzeci piłkarz, który założy opaskę kapitańską. Na początku rozgrywek, decyzją trenera Joaquima Machado, zaszczyt ten przypadł Rafałowi Janickiemu (…) Po przyjściu Mili sytuacja się zmieniła. Opaska trafiła w jego ręce na stałe. Taką decyzję podjął Brzęczek w miniony piątek. Zastępcą Mili został Jakub Wawrzyniak, a Bąk spadł w hierarchii na trzecie miejsce. – Po rozmowach indywidualnych przekazałem zawodnikom, jaki będzie nowy porządek.

Reklama

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 09.35.06

Dalej w ramkach:

– Arnaud Djoum dołączył do Lecha
– Jakub Vojtus zagra w Cracovii
– Rafał Wolski zadebiutował w Mechelen
– Geworgyan odszedł z Zawiszy

Nie żyje Adam Grad. Były zawodnik ŁKS-u, Jagiellonii czy Korony.

Adama Grada byłego napastnika m.in. ŁKS Łódź, Olimpii Poznań i Korony Kielce w nocy z piątku na sobotę znaleziono martwego we własnym domu. Miał 45 lat. Ciało piłkarza leżało w kałuży krwi. Na miejsce wezwano pogotowie. – Wezwany biegły medycyny sądowej wykluczył jednak udział osób trzecich. Mieszkanie było zamknięte od wewnątrz. Można przyjąć, że do zgonu doszło w sposób naturalny – mówi nam prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Grad na początku lat 90. był jednym z najbardziej rozpoznawanych napastników w polskiej lidze. Urodzony w 1969 roku zawodnik pierwsze kroki stawiał w Energetyku Łódź, a w latach 1988-92 był zawodnikiem ŁKS. W sezonie 1988/1989 trafił do pierwszego składu łódzkiego klubu i 6 sierpnia 1988 zadebiutował w lidze…

Łukasz Szukała zadebiutował w Arabii Saudyjskiej, ale jego zespół nie wygrał siódmego kolejnego meczu. Polski stoper w meczu z Al-Fateh grał od początku do końca, ale rzekomo nie ustrzegł się błędów. Nie będziemy cytować tego tekstu, bo to tylko opis meczu, który nas zupełnie nie interesuje i przypomnienie ogólnej sytuacji – dlaczego, kiedy i za ile Szukała trafił do Al-Ittihad. Lecimy dalej.

Reklama

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 09.34.59

Sobiech wreszcie strzela.

Najpierw trafił w ligowym spotkaniu z Hamburgerem SV (1:2), a dzień później w sparingu z amatorskim 1. FC Germania Egestorf/Langreder (3:2). Oczywiście zdecydowanie ważniejszy był gol w spotkaniu Bundesligi, chociaż klub Polaka przegrał. Dla Sobiecha była to druga bramka w tym sezonie. Gol dzień później w meczu towarzyskim był potwierdzeniem, że Polaka wraca do odpowiedniej formy. Co ciekawe, zespół z Hamburga jest jego ulubionym rywalem w obecnych rozgrywkach, bo obie bramki Polak zdobył właśnie w meczach z HSV. Na razie jednak nasz zawodnik nie może być zadowolony ze skuteczności w Bundeslidze. W 70 meczach zaliczył zaledwie 11 trafień. To oznacza, że gola strzela średnio co 237 minut. Sobiech ma poza tym 8 żółtych kartek, czyli niewiele mniej, niż bramek.

Sporo dziś tego typu drobnicy w Fakcie. Na przykład ramka dotycząca meczu Atletico – Real czy ta, która przypomina nam, że Tomasz Kuszczak po trzech miesiącach siedzenia na ławce zadebiutował w Wolverhampton. Zacytujemy takie rzeczy szerzej z Przeglądu.

Teksty z Faktu znajdziecie również na efakt.pl

GAZETA WYBORCZA

Sporo piłki zagranicznej. Nad tym jak wielkie jest Atletico Madryt rozprawia Rafał Stec. Z każdymi derbami Madrytu wynik ubiegłorocznego finału Ligi Mistrzów wygląda coraz bardziej sensacyjnie.

Panują na boisku totalnie, to oni zawsze piszą scenariusz, pozwolili rywalom prowadzić przez ledwie siedem z 540 minut gry, a sami kopią przy korzystnym wyniku niemal cały czas – Mario Mandžukić wbił w sierpniu gola w drugiej minucie, Tiago wbił go we wrześniu w dziesiątej, Torres w styczniu w pierwszej, w sobotę znów zabawę rozpoczął Tiago, tym razem po niespełna kwadransie. Najbardziej jednak kibiców „Królewskich” powinno martwić to, że Carlo Ancelotti w żadnym razie nie zbliża się do przechytrzenia Diego Simeone, jak niegdyś José Mourinho stopniowo odkrywał sposób na rządzącego Barceloną Pepa Guardiolę, przeciwnie, na każde kolejne spot-kanie podwładni argentyńskiego trenera wychodzą z większą pewnością siebie, w każdym zdają się realizować precyzyjniejszy plan, w każdym wyrządzają faworytom (?) brutalniejszą krzywdę. W sobotę obejrzeliśmy już seans regularnych tortur. Maltretowano zwłaszcza Cristiano Ronaldo, który na Vicente Calderón musi się czuć jak pojmany, skrępowany i zakneblowany. To piłkarz kanonada, uderzający na bramkę częściej (średnio 5,8 raza na mecz) niż ktokolwiek inny w czołowych ligach świata, tymczasem w trzech występach na boisku Atlético w bieżącym sezonie zdołał wypluć z siebie zaledwie jeden celny strzał. W sobotę nikogo nie przedryblował, do nikogo nie dośrodkował, popełnił za to najwięcej banalnych błędów w przyjęciu piłki, dlatego serwis WhoScored.com podsumował jego popis najsłabszą notą wśród wszystkich biegających po boisku, wyjąwszy bramkarza Ikera Casillasa. Słowem, Portugalczyk wypadł tak samo beznadziejnie…

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 09.17.28

Na dogrywkę: katastrofa Królewskich.

55 tys. ludzi wracało jak ze stypy, choć 24 maja 2014 r. powinien być dniem niezwykłej dumy Atlético. Finał Ligi Mistrzów takiemu klubowi zdarza się raz na 40 lat, ale okoliczności porażki z lokalnym gigantem przytłoczyły zupełnie czerwono-białych. Szedłem wśród tego zgaśniętego tłumu, który mecz w Lizbonie śledził na telebimach ustawionych na Vicente Calderón. Człapali bez słowa, z rezygnacją na twarzach, główny argument był taki, że przepadła dziejowa szansa. Za ich życia okazja, by świętować najcenniejsze europejskie trofeum, już się miała nie powtórzyć. Real mógł zdobyć La Decima zawsze: za rok, za dwa, najdalej trzy. Oni swoje nadzieje stracili bezpowrotnie. Najważniejsze derby Madrytu wygrał bogatszy, potężniejszy i bardziej utytułowany z sąsiadów – doprowadzając do dogrywki w 93. minucie. Dla Diego Simeone nie oznaczało to jednak końca świata. Widział w Atlético drużynę rosnącą, a nie piłkarską wersję meteoru skazanego na upadek. Udowodnił, że ma rację, choć latem jego najjaśniejsze gwiazdy zabrała Chelsea. W ciągu następnych ośmiu miesięcy „Colchoneros” mierzyli się z Realem sześć razy – ze skutkiem katastrofalnym dla najlepszego klubu Europy. Zespół z Vicente Calderón cztery razy wygrał, dwukrotnie remisował z najbogatszą drużyną świata (w Superpucharze i Pucharze Hiszpanii), co i tak jej nic nie dało, bo dwumecze wygrywało Atlético. Po raz pierwszy od 64 lat „Colchoneros” wygrali z „Królewskimi” oba mecze ligowe – z druzgocącym bilansem bramkowym 6:1.

W lipcu skończy 22 lata, jeszcze w poprzednim sezonie rzadko podnosił się z ławki rezerwowych. W tym strzelił już 22 gole, w sobotę po jego bramkach Tottenham pokonał Arsenal 2:1. Oto Harry Kane.

Były obrońca Liverpoolu Jamie Carragher nazwał go „geniuszem”, były reprezentant Anglii Darren Anderton porównał do Alana Shearera, a trener Arsenalu Arsene Wenger w sobotę żartował, że jeśli Kane natychmiast nie zostanie powołany do reprezentacji, ktoś inny da mu paszport. A przecież napastnik Tottenhamu niczego jeszcze nie wygrał, nie jest nawet najlepszym angielskim strzelcem Premier League, bo 13 bramek – o jedną więcej od Kane’a – zdobył w lidze Charlie Austin z Queens Park Rangers. Euforię można jednak zrozumieć, bo Kane idealnie odpowiada na potrzeby angielskich kibiców. Fetują oni gwiazdy z importu, ale jednocześnie biadolą, że przez piłkarzy zza granicy rodzimi młodzi zatrzymują się w rozwoju. Chcieliby częściej oglądać w czołowych zespołach chłopaków z sąsiedztwa identyfikujących się z klubami, w których grają. Kane urodził się w północno-wschodnim Londynie, a zanim w wieku 11 lat przybył do szkółki Tottenhamu, trenował w Arsenalu i Watfordzie. Zazwyczaj dalsza kariera młodego Anglika w wielkiej firmie wygląda tak: po kilku wypożyczeniach przegrywa rywalizację z piłkarzami droższymi i bardziej cenionymi, ląduje na ławce, aż w końcu zostaje sprzedany do ligowego słabeusza. Kane był wynajmowany do czterech klubów, po powrocie na White Hart Lane nie miał wielkich szans na grę, bo za atak Tottenhamu odpowiadali kupiony za 26 mln funtów Roberto Soldado i zarabiający 100 tys. funtów tygodniowo Emmanuel Adebayor. Dziś Anglik jest bezdyskusyjnie napastnikiem numer jeden, jego rywale w tym sezonie w sumie strzelili tylko trzy gole w Premier League.

Teksty z Gazety Wyborczej znajdziecie też na sport.pl

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 09.26.59

Braki dotyczące katowickiego Sportu postaramy się uzupełnić w ciągu dwóch, góra trzech godzin. Póki co Super Express, w którym dziś obszernie o sporcie, ale czy to znaczy, że ciekawie o piłce? Na wstępie czytamy: Karol Linetty (20 l.) ma nową, bardzo atrakcyjną motywację do jeszcze lepszej gry. To piękna blondynka Wioletta, z którą pomocnik Lecha Poznań zaczął pokazywać się na salonach.

– Przestałem być nastolatkiem, mam już 20 lat. Dlatego można uznać, że z Karolka stałem się już dorosłym Karolem. Mam nadzieję, że piłkarsko również. Gra w Lechu na pewno mnie rozwinęła. Czuję, że jestem lepszym piłkarzem. Przyjdzie czas, żeby sprawdzić się również na zagranicznych boiskach, jeżeli oczywiście uda mi się wyjechać – twierdzi Linetty, którym zainteresowany jest angielski Tottenham. – Jeśli będę czuł się gotowy na wyjazd i przede wszystkim zdrowy, to wyjadę. Moją ulubioną ligą jest Premier League, oczywiście chciałbym kiedyś w niej zagrać. Tottenham? Marzenia trzeba spełniać – podkreśla. Linetty na razie jednak skupia się na wyleczeniu kontuzji stawu skokowego…

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 09.26.31

Super Express przygotowuje równiez, jak co roku, złotą setkę najlepiej zarabiających polskich sportowców. Tym razem na czele Lewandowski, który wyprzedza Gortata i Szczęsnego.

„Lewy” związał się z Bayernem Monachium 5-letnim kontraktem. Mistrz Niemiec zaoferował mu roczną pensję w wysokości 11 mln euro (za 2014 rok liczymy mu połowę tej kwoty). Dodatkowo kapitan reprezentacji Polski otrzymał bonus 15 mln euro za to że trafił do Monachium za darmo. Wcześniej – jeszcze grając w Borussii – otrzymywał w ostatnim sezonie 7 mln euro (za 2014 r. liczymy tylko połowę tej kwoty). Podsumowując: 5,5 mln euro + 15 mln euro + 3,5 mln euro = 24 mln euro. Po przeliczeniu na polską walutę daje to 103,2 mln zł. Ale to nie wszystko. Do tego trzeba doliczyć blisko 4 mln zł z reklam z udziałem Roberta: T-Mobile, Panasonic, Coca-Cola, Nike, EA Sports… W sumie 107 milionów brutto, na rękę będzie oczywiście mniej (podatki). Król strzelców Bundesligi nie tylko bierze, także daje, udziela się charytatywnie. Jako ambasador Dobrej Woli UNICEF uczestniczył w kampanii „Głos Dzieci”…

Co ciekawe, w czołowej dziesiątce aż szóstka to piłkarze. Najniżej, na 98. miejscu… Damian Zbozień. W ramach ciekawostki oczywiście warto z setką się zapoznać. Kto nie lubi liczb, a zwłaszcza pieniędzy?

Teksty z Super Expressu znajdziecie też na gwizdek24.pl

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka PS prezentuje się tak:

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 09.51.03

Piłka zaczyna się na 18. stronie. Na początek ranking: Najciekawsze transfery ligi. Numerem jeden uznany ten Sebastiana Mili. Dwójka to Michał Masłowski, a trójka Tamas Kadar. Każdy krótko opisany.

PAWIEŁ SAWICKIJ
Najzdolniejszy białoruski zawodnik młodego pokolenia. W tym roku skończy 21 lat, a rozegrał już 118 meczów ligowych, w których zdobył 28 bramek. Debiutował w wieku 17 lat. Wystąpił już trzykrotnie w kadrze Białorusi, strzelił dwa gole. Może grać na bokach pomocy (głównie na lewej) i w ataku. Jesienią wpadł w oko Michałowi Probierzowi w czasie meczu kontrolnego Jagiellonii z Niomanem. Na razie został wypożyczony do końca roku, ale białostocki klub zagwarantował sobie opcję pierwokupu.

DOBRIVOJ RUSOV
Pozyskanie go jest dużym sukcesem transferowym Piasta, który zapłacił za bramkarza 150 tys. euro. Dobrivoj Rusov otwierał listę życzeń Lechii Gdańsk, ale wybrał Gliwice. Największy słowacki talent, młodzieżowy reprezentant kraju, był oglądany też przez skautów Legii. – To talent na miarę Dušana Kuciaka – zachwalał rodaka Ondrej Duda, pomocnik mistrzów Polski i kolega z kadry U-21.

Maciej Henszel pisze o nowym nabytku Lecha. Piłkarzu, którego w Turcji skreślił Roberto Carlos, więc przygarnęli go w Poznaniu. Pisaliśmy o nim dość obszernie, więc dodajmy tylko, że dla PS wypowiada się jak to Roberto Carlos po przyjściu do Akhisar dał po sobie poznać, że nie będzie na niego stawiał. Nie robił mu kłopotu z rozwiązaniem kontraktu, a dalej sprawy potoczyły się już szybko.

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 09.51.20

Igor Lewczuk wygryzł ze składu Inakiego Astiza?

– Spokój, spokój, spokój. Wciąż to sobie powtarzam. Znam siebie, muszę przystosować się do gry na środku obrony. To taka pozycja, na której praktycznie nie ma możliwości odkupienia winy po popełnieniu błędu – zapowiadał Lewczuk. – W Legii jedni od razu zaczynają dobrze grać, a drudzy potrzebują trochę czasu. Są tu inne wymagania, inne oczekiwania. Ten okres już wkrótce będzie za mną i mam nadzieję, że zacznie się poważne granie – przewidywał piłkarz. Słowa dotrzymał, a dziś mówi się o nim jako największym wygranym zimowych przygotowań mistrzów Polski. Nie opuścił nawet jednej jednostki treningowej, w meczach kontrolnych prezentował się dobrze. Jest pewnym punktem obrony, nie boi się wyjść wysoko, stara się przewidywać zagrania rywali i przerywać ich akcje. Przygotowanie fizyczne zawsze było jego atutem, teraz z niego korzysta. Jest silny, niełatwo go przepchnąć. Przypomina Marcina Komorowskiego z czasów gry przy Łazienkowskiej. Fajerwerków po nim nie można się spodziewać…

W mniejszych ramkach:

– Geworgyan odchodzi z Zawiszy
– Zmiany w Koronie mogą być już tylko kosmetyczne
– Piłkarze Ruchu dostaną milion do podziału za awans do ósemki

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 09.58.56

Prezydent Górnika Małgorzata Mańka – Szulik przekonuje, że nie zostawi Górnika. Ba, fantazjuje nawet, że kiedyś Górnik mógłby działać jak sprawne przedsiębiorstwo (śmiech).

Jest Pani spokojna o licencję dla Górnika na przyszły sezon?
– Po to wszyscy ciężko pracujemy, żeby właśnie tak się stało. Licencję przyznaje PZPN, dlatego ja sama oczywiście nie jestem w stanie zagwarantować, że Górnik ją dostanie, natomiast mocno w to wierzę.

Na czym pani opiera swój optymizm? Przecież Górnik ma potężne długi.
– Ale stara się z nimi radzić. Nie wszystko dzieje się z dnia na dzień, to długotrwały proces. W klubie są ludzie, którzy mają zapanować nad problemami.

Prokurent Pawłowski otwarcie przyznaje, że piłkarze Górnika muszą się jeszcze uzbroić w cierpliwość, jeśli chodzi o wypłatę należnych im pieniędzy. Nie jest to normalna sytuacja.
– Proszę pana, moim zamiarem jest postawić tą spółkę na nogach, a nie na głowie. Dlatego wszystko musi się odbywać systematycznie, krok po kroku. Mówiłam już, że oddłużanie nie nastąpi z dnia na dzień. Docelowo chciałabym, by klub działał jak sprawne przedsiębiorstwo, żeby nie trzeba było do niego dokładać.

Na koniec, oczywiście poza opisami meczów w ligach zagranicznych, mamy też dwie większe sylwetki. Sreten Sretenović – to on ma sprawić, że Cracovia nie będzie w Ekstraklasie tracić głupich bramek.

– To kawał chłopa o groźnym wyglądzie, ale ma gołębie serce. Owszem, pamiętam, że grał na granicy faulu, lecz kartki wynikały z ferworu walki. Był to jego pierwszy sezon w polskiej lidze i podejrzewam, że wcześniej po prostu przyzwyczaił się do ostrzejszego stylu gry – przekonuje Rafał Ulatowski. Do Zagłębia trafił z Benfiki Lizbona. – Do Portugalii wyjechałem w wieku 22 lat i za konkurenta miałem m.in. Davida Luiza. Gdy tam przyszedłem, trenerem był Fernando Santos. Mówił, że mam być cierpliwy, że w przyszłości widzi dla mnie miejsce – twierdzi Sretenović. Ale po pierwszej kolejce sezonu 2007/2008 Santos został zwolniony, a jego miejsce zajął Jose Antonio Camacho. Hiszpan lojalnie ostrzegł Sretenovicia, że nie widzi go w swoim zespole i w ten sposób Serb trafił do Lubina. – Tak, to wtedy po raz pierwszy usłyszałem tę nazwę. Miałem jeszcze oferty z Argentyny, ale nie chciałem jechać tak daleko. Był ostatni dzień okna transferowego, nie miałem wielkiego wyboru i tak trafiłem do Zagłębia, gdzie bardzo mi się spodobało. Po sezonie odszedłem, bo klub został zdegradowany za korupcję – opisuje.

Zrzut ekranu 2015-02-09 o 10.02.07

Druga z sylwetek, nieco mniej obszerna, dotyczy Milosa Lacnego, który w Śląsku Wrocław ma pół roku, by pokazać że może stanowić o sile ataku zespołu.

Słowak to produkt szkółki piłkarskiej MFK Ruzomberok. Nawet na prawej nodze ma tatuaż z laami, w których grał w tym zespole. Tam przechodził kolejne szczeble futbolowego wtajemniczenia i śnił o Juventusie. Zasłony w oknach, pościel – wszystko w domu musiało być w zebrę. Do dzisiaj w jego domu na Słowacji ma pokój w barwach bianconerich. Nastoletni Milos wzorował się na Del Piero, ale życie napisało dla niego inny scenariusz. Najpierw zaczęto się nim interesować na Wyspach. W 2009 roku, jako 22-latek o ugruntowanej pozycji na Słowacji, trafił na testy do Celticu Glasgow. Strzelił gola w sparingu z Evertonem. Szkoci byli zainteresowani kupieniem go za 300 tysięcy funtów…

Przegląd Sportowy prezentuje się dziś naprawdę nieźle. Resztę znajdziecie w wydaniu papierowym albo na stronie przegladsportowy.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...