Lubomir Guldan. Z wielką dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że nie kojarzycie tego człowieka, a jedynie może coś wam świtać, iż razem z Zagłębiem Lubin koncertowo spierdzielił się z ligi. Teraz wreszcie poznaliśmy kulisy owej degradacji.
Jak w rozmowie z oficjalną stroną klubu zapewnił piłkarz, nie jest człowiekiem, który buja w obłokach: – Ja jestem wobec siebie bardzo krytyczny, po sezonie sam się rozliczam.
Z wielkim zaciekawieniem czekaliśmy więc, jak ten bardzo wobec siebie krytyczny piłkarz sam się rozliczył za kompromitujący sezon. Uwaga, zrobił to w rozkoszny sposób: – Kiedy nawet graliśmy nieźle, to i tak brakowało szczęścia. W decydujących momentach nie strzelaliśmy bramek, a sami traciliśmy gole.
Już Kazimierz Górski sformułował genialną w swojej prostocie myśl: – W piłce lepszy jest ten, kto strzeli jedną bramkę więcej… Rzadko ludzie z tym polemizują, rozumieją tę sentencję nawet małe dzieci. Oczywiście, zdarza się, że lepsza drużyna czasem zremisuje albo przegra, ale powiedzmy, że są to incydenty. Jeśli jednak przez cały sezon zbierasz baty, by na koniec spaść z ligi, to gadanie o niestrzelaniu bramek i jednoczesnym traceniu jest trochę idiotyczne. Gdyby Guldan był lepszym piłkarzem, to Zagłębie nie traciłoby tylu goli, a gdyby jego koledzy byli lepsi, to też by więcej strzelało. Na tym polega ten sport.
Zagłębie strzeliło 32 gole, a straciło 51. Guldan, obrońca podobno, uważa to za brak szczęścia.
Szczęście musiało się odwrócić od lubinian na dobre. Wystarczy przeczytań ten fragment wywiadu…
– Zagłębie ma drużynę na awans? – Mamy drużynę nie tylko na awans, ale na miejsce w czołowej „ósemce” w Ekstraklasie.
Drużyna z potencjałem na czołową ósemkę ekstraklasy przez brak szczęścia z niej spadła, a teraz – najwidoczniej przez brak szczęścia – zajmuje trzecie miejsce w I lidze, oczywiście nie dające awansu.
Przy takim braku farta, balibyśmy się wychodzić z domu.
Fot. FotoPyK