Pawłowski między słupki, zdolny Jasiński i w miarę ograny w Ekstraklasie Socha na obronę, do tego wciąż zrywny Buzała i Japończyk Okuno z Pogoni. Pozytywnie zaskakuje nas w tym okienku Bytovia Bytów, która – obok Zagłębia Lubin (Todorovski i Dąbrowski) oraz GKS-u Tychy (Grzeszczyk, Bąk, Przyrowski i inni) – dokonała naprawdę ciekawych wzmocnień.
W 2011 roku była tutaj jeszcze trzecia liga, trochę podwórkowe granie z anonimowymi zespołami. Trzy lata później, w 2014 – już pierwsza i starcia z Arką, Widzewem czy Zagłębiem Lubin. To potwierdza, że Bytovia szybko i sprawnie prze do przodu. Z Drutexem jako sponsorem głównym, z byłym selekcjonerem reprezentacji Pawłem Janasem na ławce trenerskiej i przede wszystkim z aspiracjami. Aspiracjami, które dziś się tylko potwierdzają.
A jeszcze niedawno ich wielki projekt opierał się na Janasie… i tylko Janasie.
Dziś były selekcjoner już ma spośród kogo wybierać. Latem do Bytowa przyszli przecież Kikut, Bajić, Kuklis i Krzysztof Bąk. To nazwiska dobrze wam znane, tak jak i sprowadzeni właśnie Pawłowski, Socha czy Buzała. A na deser tej zimy – obóz przygotowawczy w Antalyi i decyzja miasta o instalacji oświetlenia za 2 mln złotych.
Musicie przyznać: wygląda to nieźle. Tym bardziej, że mówimy tutaj o mieścinie, w której nie mieszka nawet 20 tysięcy ludzi. Tym bardziej, że mówimy o klubie, którego stadion może pomieścić 1500 widzów, a na ostatni mecz jesienią przyszło ich… 373. To dlatego piłkarze powtarzają: Bytów to dziwne miejsce do gry w piłkę. Mały klub w cichym, małym mieście. Z mnóstwem niedociągnięć, które są bardzo szybko poprawiane, bo ludzie tam zatrudnieni są ambitni i wciąż się uczą.
Ale dla nich to też nowa rzeczywistość: są na zapleczu Ekstraklasy, spotykają się z większym zainteresowaniem, a telewizja Orange Sport przeprowadziła nawet jedną transmisję z ich domowego meczu. Zresztą, jednym z tych najpoważniejszych niedociągnięć jest właśnie infrastruktura. Bytovia posiada tylko jedno boisko boczne – na sztucznej nawierzchni, niewymiarowe, zbyt małe, na które trener nie pozwala wchodzić. Zostaje więc główna płyta. Ta sama, na której odbywają się mecze ligowe. Z tego, co słyszymy, jest w bardzo przeciętnym stanie.
Nie wszyscy w tej nietypowej rzeczywistości się jednak odnajdują, zwłaszcza piłkarze z Ekstraklasy. O, taki Sebastian Małkowski chociażby. Facet po przegranej z Chojniczanką ruszył w tango z Robertem Hirszem (wcześniej był kilka lat w Lechii) i na treningu zjawił się w stanie mocno wskazującym. Reakcja? Wyjazd, i to natychmiast. Niezależnie od tego, że obaj rozegrali kilka spotkań w Bytovii. Niezależnie też od tego, że drużyna zagrożona jest spadkiem: dziś na 15. barażowym miejscu.
Ruchy, jakie tej zimy przeprowadza klub, jasno jednak pokazują – tutaj spadku nikt nie zamierza brać pod uwagę. Z piętnastego miejsca, na którym obecnie Bytovia przebywa, całkiem nieźle widać, nawet bez lornetki pierwszą piątkę. Dziewięć punktów straty do Stomilu Olsztyn. Będziemy uważnie śledzić…
Fot.FotoPyK