Borussia Dortmund ma poważny problem. Ten problem to postawa drużyny, przez którą BVB zamyka tabelę Bundesligi. Czy zasłużenie, czy zgodnie z potencjałem tego zespołu – dziś to nieważne. Ważny jest fakt, że Juergen Klopp zimą nie tchnął w swoją ekipę nowego życia i ta przegrywa właśnie jedenasty mecz w sezonie. Najwięksi optymiści, którzy dopiero co mówili, że szybko uda się podnieść, że droga do Europy nie jest tak daleka, właśnie żądają od piłkarzy wyjaśnień…
Borussia – Augsburg. Niektórzy na siłę akcentowali – jakby nie do końca w to wierząc – że to starcie drużyny broniącej się przed spadkiem i kandydata do Ligi Mistrzów (tak, w tej kolejności). Klopp, trener gospodarzy, po remisie w Leverkusen przekonywał, że ostatnie miejsce w tabeli nie robi na nim wrażenia, bo postępy widoczne są gołym okiem i punkty przyjdą z czasem. W ekipie gości upierali się natomiast, że w żadnym wypadku nie są faworytem.
I co? I znowu to samo. Borussia w plecy. 0:1.
Ten, kto widział to spotkanie, wie, że nie ma w tym wyniku żadnego przypadku. Dortmundczycy nie mają żadnego pomysłu na grę do przodu: Kampl niewiele wnosi nowego, Reus prezentuje się fatalnie, Immobile na szpicy pozostaje zagubiony, a delikatną nadzieję daje jedynie Aubameyang. To on – przy niecelnym strzale Włocha – dostawił nogę, by skierować piłkę do siatki, ale był na spalonym. To on wyprzedził też i odjechał debiutującemu Jankerowi, ale ten zdążył powalić go na ziemię. Gospodarze grali w przewadze przez blisko pół godziny i… No, w tym właśnie rzecz, że nie mamy nic do dodania.
Klopp też nie do końca wie, jak grę Borussii zmienić. Do 72. minuty jedyna zmiana, jakiej dokonał, była wymuszona i, mimo niekorzystnego wyniku, nie miała w sobie nawet odrobiny ryzyka (Subotić za Grosskreutza).
Gdyby tego było mało, zawodzi obrona. Zaraz po przerwie indywidualny błąd popełnił Hummels, a i cała reszta zachowała się beznadziejnie, bo sześciu było przy dwóch przeciwnikach, a przy trzecim – nikt. I tak oto niepilnowany Bobadilla w spokoju trafił do siatki. Proste? No, prostsze niż mogłoby się wydawać. Tym bardziej, że po strzelonym golu Augsburg się cofnął (stracił też zawodnika) i pozwolił Borussii pogubić się samej. To znaczy, dał jej pograć piłką…
Za różnicę między tą dwójką niech posłużą liczby. Dziś Augsburg jest czwarty, Borussia – osiemnasta. Ci pierwsi mają 33 punkty, drudzy – szesnaście. Klopp już nie powie, że ostatnie miejsce nie robi na nim wrażenia.