Niedziela, 70. minuta meczu rezerw Barcelony z Osasuną. Drużyna Jana Urbana walczy o podtrzymanie passy sześciu meczów bez przegranej. Skutecznie. Od 27. minuty prowadzi po golu Nino. Robi się jednak coraz goręcej. Z drugą żółtą kartką wylatuje Miguel de las Cuevas. Mija kilka minut i sędzia nie odgwizduje faulu na piłkarzu Osasuny. Daje rywalom rzut rożny. Jan Urban wpada w szał. Krzyczy w kierunku arbitra technicznego. Rzuca w ziemię butelką. Jeszcze nie wie, że w środę wieczorem dotknie go tzw. la ley de la botella. Prawo butelki. Dwa mecze pauzy za krzyki i wylot na trybuny, dwa za flaszkę.
Hiszpańskie środowisko piłkarskie jest zaskocozne. Urban trafia na główną stronę „Marki”, a jego nazwisko kibice zestawiają razem z Cristiano Ronaldo i Ardą Turanem. Dlaczego Portugalczyk za ataki agresji z Cordobą posiedzi przez dwie kolejki, a Turek za rzut butem w liniowego ogląda jedynie żółtą kartkę? Urban broni się, że nie może zostać wyrzucony za stwierdzenie, że nie było faulu. Licząc na zrozumienie organów decyzyjnych, podkreśla też, że nigdy wcześniej w karierze trenerskiej nie skończył meczu na trybunach. Fani tymczasem żartują, że następnym razem powinien rzucić butelką – jak Arda – tuż obok liniowego, a na koniec przeprosić publicznie samą butelkę. Wtedy dostanie dwa mecze.
Urbana w zasadzie nikt nie piętnuje. Większości fanów Osasuny – którzy od początku gorąco go wspierali – podoba się zaangażowanie trenera. Doceniają, że (o czym szerzej pisaliśmy TUTAJ) zdołał podnieść drużynę, a o jej losy walczy też z sędziami. W obronie szkoleniowca staje też prezes Luis Sabalza, podkreślając, że był na stadionie, widział całe zajście i wydaje mu się, że kara jest przesadzona. Na Twitterze wypowiada się również piłkarz Sisi: – Organy sądowe w sporcie są na poziomie całej reszty organów sądowych w Hiszpanii. Nieprawdopodobne decyzje. Odmienne kryteria w zależności od poszczególnych klubów i zawodników.
Cała sytuacja przydarzyła się Urbanowi w najgorszym możliwym momencie. Osasunie po kiepskim początku w końcu zaczęło dobrze iść, dziennikarze chwalą Polaka za mądre decyzje taktyczne, a do drużyny na następny mecz wracają Raoul Loe (Kamerun) po odpadnięciu z Pucharu Narodów Afryki oraz Javad Nekounam i Karim Ansarifard, którzy mieli problem z wyjazdem z Iranu po Pucharze Azji. Dla Urbana może okazać się to zbawienne, bo jeszcze wczoraj miał do dyspozycji ledwie dziewięciu piłkarzy z zawodowymi kontraktami, w tym dwóch bramkarzy.
Wiele się jednak może jeszcze zmienić. Okienko wkrótce się zamyka, a Osasuna wciąż musi się pozbyć kilku zawodników, którym pozostały wysokie kontrakty z Primera Division. Oferty podobno już wpłynęły. Jak tak dalej pójdzie, sam trener wybiegnie na boisko, by walczyć o utrzymanie. A może o awans?