Reklama

Ence pence, w której ręce? Nie da się wymyślić niczego głupszego

redakcja

Autor:redakcja

29 stycznia 2015, 16:44 • 3 min czytania 0 komentarzy

Rzut monetą, gorące kulki – jak zwał tak zwał, ale rozstrzyganie nimi awansu do ćwierćfinału Pucharu Narodów Afryki śmieszy tak samo jak sprawdzanie wyników w telegazecie albo instalowanie gry komputerowej ze 120 dyskietek przy pomocy Norton Commandera. Ktoś w Afrykańskiej Federacji lekko nie dojechał z myśleniem. Skoro obie drużyny zagrały wczoraj między sobą mecz, skoro obie były na boisku, wystarczyło zarządzić serię rzutów karnych. Tak jak ma to miejsce w normalnych ligach albo na normalnych turniejach. Niestety zamiast tego zobaczyliśmy marny teatrzyk, w którym los chciał, że dalej zagra Gwinea. Być może dlatego, że miała szamana, a Mali – nie.

Ence pence, w której ręce? Nie da się wymyślić niczego głupszego

Teraz można gdybać. Co by było, gdyby Keita strzelił karnego? No, awansowałoby Mali. Co by się stało, gdyby trenował ich Janusz Wójcik? Pewnie zaprosiłby Gwinejczyków na kotlety mielone oraz ducha puszczy i pewnie lekko by w kulkach namieszał. Niestety Kasperczak uparł się, że na turniej nie weźmie szamana, wszystko rozstrzygnie na boisku, no i się przejechał. Najpierw najgorzej wykonany karny w historii Pucharu Narodów Afryki, a teraz najgłupsze odpadnięcie. Najgłupsze, bo zdecydowała… kulka. Ha! Skoro Sepp Blatter dwa lata temu mówił, że karne są niesprawiedliwe, że to fart i przypadek, to co powiedzieć teraz? Niesamowite, że w świecie wielkiej piłki, a mecze międzypaństwowe takim światem niewątpliwie są, decydują zasady z podwórka.

Teraz dopiero się zacznie. Kasperczak słaby, bo nie awansował z grupy. Gdyby wybrano kulkę A, byłby dobry. Ale ktoś wyciągnął kulkę B i automatycznie jest zły. Czekamy aż w kolejnych edycjach ktoś zdecyduje się na ciągnięcie zapałek, a jeszcze w kolejnych być może dojdzie konkurs SMS-owy. To zabawne, że taka głupota nagle stała się najciekawszym epizodem obecnej edycji PNA. Najciekawszym, ale niestety głupim. W zamkniętej sali (tylko 4 dziennikarzy miało wejście), bez relacji live na stronach, bez żadnej transmisji ktoś zamieszał kulkami i zdecydował, że Mali jedzie do domu, a Gwinea gra dalej.

Oczywiście to zawsze jest jakiś dreszczyk. Górnik Zabrze przeszedł do finału Pucharu Zdobywców Pucharów dzięki monecie. Krzyk Jana Ciszewskiego – epicki. Dla polskiego futbolu chwila wybitna. Ale czy to było sprawiedliwe? No nie. W Pucharze Narodów Afryki taka sytuacja trzy razy miała miejsce i zawsze przypominało to rozgrywki z osiedla, gdzie składy wybierało się na „tip-topy”.

Absurd goni absurd – niestety. Na mundialu w 1954 roku do losowania zatrudniono chłopaczka, któremu zasłonięto oczy i kazano wyciągnąć kartkę z kapelusza. Wyciągnął Turcję. Hiszpania odpadła, choć była lepsza, a cztery lata wcześniej zajęła 4. miejsce na mundialu. Do dziś wszyscy też przytaczają historię z półfinału mistrzostw z 1968 roku. Po remisie ZSRR z Włochami pół godziny kłócono się czy rzucać rublem, dolarem czy hiszpańską pesetą. W końcu rzucono holenderskim guldenem, a ten… wpadł w szczelinę. Na powtórce wypadła reszka. Finał dla Włochów. I dopiero po kilku godzinach jeden z sędziów udających się pod prysznic znalazł guldena nr 1, tego od szczeliny. A tam oczywiście orzeł. Awans ZSRR. I weź tu bądź mądry. Weź zarządź sprawiedliwość i wskaż drużynę, która zasłużyła na awans.

Reklama

Piłka to loteria – OK. Czasem o wynikach decydują osławione niuanse i detale. Ale rzucanie monetą, bawienie się w kulki, których nikt poza zainteresowanymi nie widzi trąci kukułką. Ence pence, w której ręce… Przecież to amatorka, najgłupszy sposób wyłaniania zwycięzcy i… gra losowa. A to już sprawa dla ministra Kapicy.

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
1
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...