Krakowski sąd ledwo zdążył wylądować na naszej planecie, a już zdążył zdemaskować swoje kosmiczne pochodzenie. Wybaczcie, nie znajdujemy innego uzasadnienia ich najświeższego wyroku, niż przybycie z innej galaktyki, w której największym przestępstwem są krzywe spojrzenia i nieumyte zęby. Nie przedłużając: w Krakowie, w sądzie pierwszej instancji, zapadł wyrok w sprawie Piotra C., znanego w Polsce jako „Staruch”. Oczywiście nie zamierzamy w tym momencie robić z gniazdowego Legii niewinnego anioła, który jest niesłusznie represjonowany przez system, bądź układ, ale… W tej konkretnej sprawie mamy do czynienia z jakimś absurdalnym nieporozumieniem.
Kibic z Warszawy ma na sumieniu sporo, część swoich grzechów zdążył już zresztą „odkupić” w sądzie – m.in. odpowiadając za uderzenie Jakuba Rzeźniczaka, za co otrzymał wyrok sześciu miesięcy ograniczenia wolności w postaci wykonywania prac społecznych. I okej, nie bulwersowaliśmy się wtedy szczególnie, bo sami uważamy przemoc za coś absolutnie karygodnego. Dziś jednak jest inaczej.
„Staruch” otrzymał surowy wyrok czterech lat zakazu stadionowego za… wejście na płot. Wejście na płot na stadionie Wisły Kraków po golu dla Legii Warszawa. Cztery lata zakazu, dwa lata obowiązkowego stawiennictwa na komendzie podczas trwania spotkań jego klubu, a do tego trzy tysiące złotych grzywny. WEJŚCIE NA PŁOT. Nie wyskoczenie na murawę, nie pobicie kogokolwiek, prowadzenie dopingu i zamanifestowanie radości na płocie, tak jak czynią to setki tysięcy kibiców pod każdą szerokością geograficzną.
Można spekulować, czy to na pewno kulturalne, czy na pewno eleganckie, ale taka kara za tak błahe przewinienie to kompletny bezsens. Tym bardziej, jeśli zestawimy to choćby z niedawną bójką na meczu Legii z Jagiellonią, za którą uczestniczący w burdach kibice otrzymali dwuletnie zakazy stadionowe (plus ograniczenia wolności w postaci prac społecznych). Mamy nadzieję, że w kolejnych instancjach sądy będą odrobinę rozsądniejsze. W przeciwnym razie zaczniemy się obawiać o frekwencję na stadionach – ukaranie wszystkich, którzy w ostatnich kilku sezonach świętowali w ten sposób mogłoby solidnie przetrzebić młyny wszystkich klubów Ekstraklasy.
Pozostaje jeszcze pytanie – czy na wysokość kary miał wpływ, że na ławie oskarżonych siedział akurat medialny „Staruch”? Oby nie. Wolimy wierzyć, że sąd jest po prostu nierozsądny, a nie wybiórczy.
Fot. FotoPyK