„Lato. W środku mamy dwóch zawodników, Proszę Państwa, Grzegorz Lato. Ucieka teraz Gadocha… Domarski… Gol! Gol! Proszę Państwa, sensacja na Wembley.” Tymi słowami Jan Ciszewski relacjonował prawdopodobnie najsłynniejszego gola w historii reprezentacji Polski. Ba! Według angielskiego The Times była to jedna z pięćdziesięciu najważniejszych bramek w historii futbolu. A wspominamy o tym, ponieważ… dziś mija osiemnaście lat od ostatniego meczu jednego z bohaterów tamtej akcji.
Peter Shilton, na pewno kojarzycie. Zapewne dziś na Orlikach dzieciaki nie mówią już, że bramkarz puścił „shiltonówkę”, ale starsze pokolenia doskonale wiedzą, o jaki typ babola chodzi. Jednak kojarzenie tego angielskiego bramkarza tylko i wyłącznie z kiksem (lub kiksami, bo tych w czasie całej jego kariery nie brakowało) to spora niesprawiedliwość, bowiem – jakkolwiek patrzeć – Peter Shilton wielkim bramkarzem był…
…a już na pewno długowiecznym. No dobra, argumenty. Przez dwie dekady (oczywiście z przerwami) bronił dostępu do angielskiej bramki. Do dziś jest rekordzistą pod względem występów w narodowej reprezentacji. 125 spotkań. Był na trzech mundialach. Nie przywiózł z nich co prawda żadnego miejsca na podium, ale był uczestnikiem wiekopomnych zdarzeń. Przecież to właśnie jego pokonał Diego Maradona, używając do tego celu słynnej „Ręki Boga”. Miejsce w historii ma zagwarantowane.
W 1990 roku występował na mundialu (czwarte miejsce), mając już ponad cztery dychy na karku. Koniec z piłką? Nic z tych rzeczy. Owszem, mecz o brąz z Włochami był jego ostatnim w narodowej reprezentacji, ale jego kariera klubowa dalej trwała. Zakończył ją dopiero – uwaga! – w wieku 47 lat. Mógłby ojcem większości kolegów z drużyny. Mężczyźni w tym wieku narzekają już na łupanie w krzyżu i inne dolegliwości związane z dość zaawansowanym już wiekiem, a on bronił w Leyton Orient. Ostatni raz 21. stycznia 1997. We wszystkich rozgrywkach w piłce klubowej 1249 razy stawał między słupkami. Biorąc pod uwagę tylko mecze ligowe, złamał magiczną barierę tysiąca występów.
Jedno słowo: kozak.
Co się z nim działo przez ostatnie 18 lat? Kariery w trenerce nie zrobił. Udziela się w mediach w roli eksperta. Stawki ma niemałe, o czym doskonale przekonało się kilku polskich dziennikarzy. Wystąpił też w Tańcu z Gwiazdami. Kasa z tego tytułu była mu potrzeba, bo ciągnęły się za nim hazardowe długi. Kilkanaście miesięcy temu został zatrzymany za jazdę po pijaku. Prócz tego, rozwód i kilka mniejszych nieszczęść. Niewesoło.