Wojciech Pawłowski, czyli chyba najczęściej wyszydzany polski piłkarz, jest bliski przejścia do Bytovii Bytów. Do 15. drużyny zaplecza polskiej Ekstraklasy. Menedżer pierwszoligowego klubu poinformował, że negocjacje z zawodnikiem zostały dopięte i pozostało jedynie dograć szczegóły transferu z Udinese. Co ważne, 22-letni bramkarz wyraził chęć gry w zespole Pawła Janasa. No właśnie, chęć gry. Wydaje się, że – o ile transfer dojdzie do skutku – może to być najlepsza decyzja Wojtka w ostatnich latach.
Przypomnijmy tę nieszczęsną tułaczkę Pawłowskiego po odejściu z Lechii Gdańsk:
Jesień 2012, Udinese: 29 meczów, 0 minut
Wiosna 2013, Udinese: 20 meczów, 0 minut
Jesień 2013, Latina: 22 mecze, 0 minut
Wiosna 2014, Śląsk: 16 meczów, 90 minut
Jesień 2014, Śląsk: 21 meczów, 163 minuty
253 minuty w 33 miesiące. Trudno o lepszy argument, by schować dumę oraz wygórowane ambicje w kieszeń i wybrać miejsce, w którym będzie mógł wreszcie trochę pograć. Gra jest tutaj słowem-kluczem. Kiedy Wojtek po raz ostatni regularnie pojawiał się na boisku, miał 19 lat, a właśnie dziś skończył 22.
Dlaczego Bytovia to dobre miejsce dla Pawłowskiego? Przede wszystkim kontuzjowany jest dotychczasowy pierwszy bramkarz, Mateusz Oszmaniec. Wiadomo, rywalizacja między słupkami nie jest tym, w czym Wojtek czuje się najlepiej. Klub nie najsilniejszy, w dodatku z wyłączonym podstawowym golkiperem. Gdzie Pawłowskiemu może się udać, jeśli nie w Bytowie?
Podkreślmy jeszcze raz – zrobienie kroku wstecz i transfer do Bytovii może wyjść Pawłowskiemu tylko na dobre. Można dyskutować, czy zdecydował się na taki ruch zbyt późno, ale ważne, że w końcu podejmie próbę odbudowania się. I tego mu życzymy w dniu 22. urodzin.
Oraz żeby w najbliższych trzech meczach wykręcił lepszy wynik minutowy, niż przez ostatnie 33 miesiące.
Fot. FotoPyK