Puchar Narodów Afryki wjechał na piłkarską scenę i od razu jest śmieszniej. Wczoraj obejrzeliśmy dużo radosnej piłki, sporo egzotycznego folkloru, a dziś okazuje się, że Gwinea Równikowa nie należy do najbardziej gościnnych krajów świata. Claude Le Roy, trener Kongo, wczorajszego rywala gospodarzy, uważa, że chciano jego drużynę usmażyć.
– Temperatura dochodziła do czterdziestu stopni, a autobus, który nam dano, nie miał klimatyzacji. Mieliśmy mieć eskortę, która pomoże nam przedrzeć się przez miasto na stadion, a tymczasem policjanci nie reagowała na nasze prośby, tylko znacząco się uśmiechali, gdy utknęliśmy w korku. Przez to zaczęliśmy mecz tak źle.
Tak, nie będziemy ukrywać: też nie wierzymy w przypadek. Raczej dziwi nas, że nie ma doniesień o zakwaterowaniu Konga w hotelu razem z piętnastoma trenującymi po nocach perkusistami. Znowu Le Roy: – CAF ma obowiązek zorganizować wszystko tak, by drużyny miały równe szanse. Wczoraj tak się nie stało, potraktowano nas bez szacunku.
Czekamy na kolejne absurdy z Pucharu Narodów Afryki. Dzisiaj mecze rozgrywane są – na oko – w Kutnie albo Ciechanowie:
Ulubiony przysmak trybun w Gwinei Równikowej? Chyba czas przestać nabijać się z jedzących słonecznik, mogło być znacznie gorzej: tam wcinają kanapki z jajkiem.
Będziemy przyglądać się jak Gwinea Równikowa będzie próbowała wyrównać szanse poza boiskiem. Dlaczego wyrównać? Cóż, mając w składzie gościa z drugiej ligi Hong-Kongu, innego z Gibraltaru a jeszcze innego z Andory, ciężko wygrywać bez żadnych pomocy.