Dziś gruchnęła informacja, obok której ciężko jest przejść obojętnie. Stary, poczciwy Ronaldo – tak, „ten prawdziwy”! – zamierza wrócić do futbolu. Ostatnio Brazylijczyk błysnął formą w turnieju pokerowym (26. miejsce w prestiżowym PCA na Bahamach). Jednak jeśli wydawało się wam, że jedyną dyscypliną, jaką teraz może uprawiać były piłkarz jest siedzenie przy stole i gra w karty (patrząc na zdjęcia, naprawdę nietrudno o taki wniosek), to będzie on próbował wyprowadzić was z błędu.
Ronaldo Luiz Nazario de Lima karierę zakończył niecałe cztery lata temu – jedną z przyczyn była niedoczynność tarczycy – w barwach Corinthians Sao Paulo. Na boisko wrócić miałby jako piłkarz Fort Lauderdale Strikers, klubu z ligi NASL (to tam, gdzie kopie Tomasz Zahorski). Były gwiazdor kadry Canarinhos jest jednym z udziałowców klubu z Miami. Na razie niewielu wierzy w taki obrót sprawy, ale sam Ronaldo jest dobrej myśli. Na konferencji prasowej oznajmił światu, że trochę potrenuje, zrzuci 5-6 kilogramów i jest do dyspozycji trenera. Łatwizna.
Cieszyć się czy niekoniecznie?
Z jednej strony, naprawdę współczujemy tym z was, którzy nie załapali się na erę „Il Fenomeno” i na hasło „Ronaldo” mają przed oczami wyżyłowanego Portugalczyka. Być może (a nawet na pewno), ten starszy nie był aż takim profesjonalistą, ale miał swój urok. Pod względem marketingowym na powrocie gwiazdora zapewne zyskali wszyscy – zarówno jego drużyna, jak i cała liga. Kto wie, może i my zarwalibyśmy nockę, z nadzieją, że Brazylijczyk pamięta jeszcze, jak wykonywać te swoje „kocie ruchy”.
Z drugiej jednak, czasu i wagi nie oszukasz. To mogą być cholernie smutne obrazki, gdy tę legendę światowego futbolu ośmieszać będą jakieś anonimy bez przeszłości i przyszłości. Z przyjemnością może to mieć tyle wspólnego co oglądanie ostatnich walk Andrzeja Gołoty. Ryzyko zupełnie niepotrzebnego rozmieniania się na drobne jest spore. Warto na stare lata robić z siebie maskotkę?