Wybierają cię najlepszym piłkarzem ligi brazylijskiej. Twoją grę docenia także Dunga, selekcjoner reprezentacji. Debiutujesz w meczu towarzyskim z Ekwadorem, wchodząc z ławki za Oscara. Kolejnym naturalnym krokiem jest zawieszenie poprzeczki możliwie jak najwyżej, czyli przeprowadzka do Europy. Nie tym razem. Ricardo Goulart, jeszcze kilkanaście godzin temu zawodnik Cruzeiro, podpisał kontrakt z chińskim Guangzhou Evergrande. Transfer określono początkiem nowej ery.
Zdążyliśmy się przyzwyczaić, że do tamtejszej ligi trafiają chcące dorobić przed emeryturą podstarzałe gwiazdy albo anonimowi Brazylijczycy. Jeszcze parę lat temu jedną z jej gwiazd był przecież Emmanuel Olisadebe. Tym razem padło jednak na piłkarza perspektywicznego, który w trzech ostatnich sezonach, grając na pozycji ofensywnego pomocnika, nie zszedł poniżej bariery dziesięciu zdobytych bramek w sezonie. Latem oferta Monaco opiewająca na 16 milionów euro została odrzucona.
Jak nie trudno się domyślić, największym (jedynym?) plusem przenosin do Chin są pieniądze. Już 3,5 roku temu – stereotypowo przecież gospodarni – Chińczycy osiągnęli mistrzostwo niegospodarności, czyniąc piątym najlepiej zarabiającym piłkarzem na świecie bliżej w Europie nieznanego Dario Conkę. Tym razem popisali się w kwestii kwoty odstępnego. Piętnaście milionów euro to nowy rekord tamtejszej ligi.
Kopania piłki uczyli go w małym klubie, gdzie tworzył atakujący duet z Casemiro. Tego szybko wyłowili jednak skauci Sao Paulo, a dziś jest piłkarzem Realu Madryt (obecnie na wypożyczeniu w FC Porto). 15-letniego Goularta, zamiast podziałać mobilizująco, sukces kumpla niemal doprowadził do zaprzestania gry w piłkę i porzucenia marzeń. Do kontynuowania przygody zmusił go jednak ojciec, za co teraz – w ramach wdzięczności – syn będzie mógł postawić mu willę z basenem i kupić najnowszy model Lamborghini.
Już widzimy te wypowiedzi zaszyfrowane chińskimi szlaczkami. – Decydujący wpływ na moja decyzję miała osoba Fabio Cannavaro. Trenowanie pod okiem mistrza świata i byłego piłkarza takich klubów jak Juventus czy Real Madryt pozwoli mi stać się lepszym piłkarzem.
Istotnie, trenerem Guangzhou jest Cannavaro. Poza tym Goulart spotka w Chinach kilku brazylijskich kolegów, ale każdy wie, że poleciał na kasę, jednocześnie wykreślając się z orbity zainteresowań selekcjonera. Widocznie zapłacili wystarczająco. Dla Chińczyków to przełomowy transfer – rozpoczynający ambitny, pięcioletni plan zagranicznych zakupów. W ciągu tego czasu chcą stać się realną alternatywą dla klubów z pięciu najlepszych lig europejskich.
Jeśli to początek, to – szczerze mówiąc – trochę się boimy. Dla 95 procent piłkarzy na świecie pieniądze są czynnikiem decydującym, a Chińczycy mają ich tyle, ile pingwiny lodu. Ich finansowy fair-play nie obowiązuje.