Jeszcze przed paroma dniami dzielił szatnię z Mateuszem Klichem. Jeszcze trzy tygodnie temu w lidze grał przeciwko FC Koeln – z Pawłem Olkowskim i Adamem Matuszczykiem. Parę miesięcy temu nabijaliśmy się z niego, kiedy świat obiegały dwa fatalne pudła, jakie jedno po drugim stały się jego udziałem. Paradoksalnie – przez laików, niezwiązanych ściślej z ligą niemiecką, z tego był w ostatnim czasie kojarzony najbardziej. Dzisiaj w godzinach popołudniowych belgijski talent, 13-krotny reprezentant młodzieżówki i pomocnik VFL Wolfsburg – Junior Malanda zginął w wypadku.
Według informacji Bilda, Volkswagen Touareg, którym jechał jako pasażer z dwiema innymi osobami – z nadmierną prędkością, mimo kiepskich warunków pogodowych, silnego wiatru i ulewnego deszczu – wpadł w poślizg i wylądował na drzewie. Malanda zginął na miejscu. Miał 20 lat.
I miał też niewątpliwie duże papiery na granie – z rundy na rundę coraz częściej pokazywał się na boiskach Bundesligi, po tym jak za 1,7 miliona euro został wykupiony z belgijskiego Zulte Waregem. Jesienią zagrał dziesięć razy jako defensywny pomocnik, zaliczył dwie asysty.
Dziś o 20. miał wylecieć z drużyną na obóz treningowy w RPA.
RIP Junior #Malanda – sooo sad! My thoughts are with your family and friends…! pic.twitter.com/RnXM5f18Dg
— Mario Götze (@MarioGoetze) January 10, 2015