Reklama

Koniec wielkiej podróży Martina Odegaarda? Oby…

redakcja

Autor:redakcja

08 stycznia 2015, 21:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

Słyszeliście o Martinie Odegaardzie? Taki kilkunastoletni Norweg, który 12 grudnia był “bardzo blisko Bayernu Monachium”, 16 grudnia “dzieliły go godziny od podpisania kontraktu z Liverpoolem”, 2 stycznia wydawało się, że “prawdopodobnie trafi do Southamptonu”, a dziś… Hm. Ponoć ma podpisać umowę z Realem Madryt. Tak, to dynamiczny facet, zarówno na murawie, gdzie w barwach Strømsgodset ośmieszał gości urodzonych prawie dwie dekady wcześniej, jak i poza nią. Przykład? Jego grudniowe tournee po największych klubach Europy.

Koniec wielkiej podróży Martina Odegaarda? Oby…

Młodziak jest na tyle sprytny, że nie chciał wybierać nowego klubu w ciemno. Po fantastycznym debiucie w lidze norweskiej – który dokumentuje poniższe wideo – nie było zaś takiego mocarza, który odmówiłby Norwegowi udziału w treningu.

Efekt? Koniec ubiegłego roku to dla Martina jedna wielka wędrówka po Europie. Schemat był taki sam – zwiedzanie klubu, wizytacja bazy treningowej, rozmowa z działaczami i trenerem, wreszcie udział w zajęciach. Odegaard trenował z Manchesterem United i City, z Liverpoolem, Arsenalem, Bayernem i kilkoma innymi klubami, które zabijały się o to, by móc ściągnąć go tuż po szesnastych urodzinach obchodzonych w połowie grudnia. To właśnie przekroczenie magicznej bariery, po której znika większość ograniczeń transferowych wywołało tę całą gorączkę, która trwa do dziś.

Pobieżny przegląd artykułów z Google:

Reklama

16 grudnia, eurosport.com – Odegaard zostanie oficjalnie ogłoszony zawodnikiem Bayernu we środę (niestety, nie podano którą)
23 grudnia, belacherreport.com – Odegaard otrzymał ofertę z Barcelony
31 grudnia, sportsmole.co.uk – Odegaard wybrał Southampton
obecnie, wszystkie możliwe media – Odegaard “już na pewno” w Realu

Szaleństwo? Z pewnością. Czy towar jest wart aż takiego zachodu kupców? Cóż, Odegaard to istotnie definicja “wonderkida”, co udowodnił zarówno grą w lidze norweskiej, jak i debiutem w reprezentacji oraz postawą na kolejnych treningach. Właściwie żaden z wielkich klubów, które w ostatnich tygodniach miały okazję przyjrzeć się Norwegowi z bliska nie powiedział: “ejże, to blaga, król jest nagi, nie bierzemy go”. Wręcz przeciwnie, narastał szum, narastały spekulacje i… rosła cena. Dziś wszystko wskazuje na to, że faktycznie licytację wygrał Real – informację o tym, że piłkarz leci prywatnym odrzutowcem podpisać kontrakt podała “Marca”, ale wcześniej informację o wygraniu wyścigu po zawodnika przez Real przekazał także norweski dziennik “Verdens Gang”.

Według hulającej już po całej sieci informacji, Real miał przelicytować Bayern, w dodatku nastolatka urzekł trening z drugim zespołem, któremu szefuje Zinedine Zidane. Do tego koszulka z szesnastką w pierwszym zespole i obietnica szybkiego rozwoju. Sporo, ale przecież Odegaard to piłkarz specjalnej troski, diament, który śnił się po nocach dyrektorom sportowym wszystkich europejskich gigantów. Inna sprawa to towarzyszące transferowi wątpliwości. Jaki kierunek nastolatek powinien obrać? Powinien zacząć od rywalizacji z gwiazdami typu Isco czy Cristiano, a może z rezerwami, z którymi trenował dzisiaj pod okiem Zinedine’a Zidane’a?

To już jednak sprawa samego Odegaarda. Nas cieszy, że wreszcie zakończy się ta telenowela, która zajęła zagranicznym mediom połowę grudnia i cały pierwszy tydzień stycznia. Niech on już jedzie do tego Realu i zakończy cały hałas. Czas zacząć zasługiwać na czołówki i okładki dobrą grą, a nie pokazowymi treningami. Czego naturalnie mu życzymy. Varane pokazuje, że można pójść do Realu w młodym wieku i rozwijać karierę w szalonym tempie. Jeśli Odegaard pójdzie w jego ślady i utrzyma aktualny kurs… Aż strach pomyśleć, jak będzie grał po oszlifowaniu w Madrycie.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...