Jedenaście tysięcy karnetów udało się sprzedać New York City FC przed swoim debiutanckim sezonem. Wszystko na plecach Davida Villi, a jeszcze bardziej Franka Lamparda, bo to Premier League jest najchętniej oglądaną europejską ligą w USA. Ściągnięcie legendy tych rozgrywek do Nowego Jorku było wydarzeniem dla całej MLS. Frank miał być jej nową twarzą.
Wizyty na stadionie Yankees. Wywiady telewizyjne, radiowe, sprzedaż gadżetów, cała kampania promocyjna włącznie z gigantycznymi billboardami w różnych częściach miasta, w tym również na Times Square. Problem w tym, że Lampard póki co do Nowego Jorku się nie wybiera. Choć od miesięcy było ustalone, że przyjdzie w zimowym okienku transferowym, tak by cały sezon spędzić w MLS, ostatecznie kolejne pół roku zostanie w Manchesterze. “The Citizens”, klub, który zaledwie wypożyczał zawodnika zza oceanu, postanowił o pół roku przedłużyć umowę i miał na to narzędzia. Czy mamy do czynienia z niebezpiecznym precedensem?
Koszulki z Lampardem drastycznie tanieją
Wszystko rozbija się o to, że oba kluby są częścią City Football Group, firmy, która ma pod swoimi skrzydłami również australijski Melbourne City, a także Yokohamę Marinos (tu ledwie 20% akcji, ale resztę ma Nissan, który jest blisko związany z CFC). Teoretycznie więc wypożyczający klub z Nowego Jorku powinien mieć decydujące słowo w kwestii przyszłości Lamparda, ale tak naprawdę nie mógł zrobić nic, bo priorytetowe traktowanie ma w tym momencie flagowy okręt tej piłkarskiej korporacji, czyli Manchester City.
Więcej, dzięki takiemu ujęciu transferu, Anglicy unikają również kar związanych z Financial Fair Play. Lampard nie jest wliczany do budżetu, który “The Citizens” muszą rozliczać w UEFA, płaci mu Nowy Jork, choć tak naprawdę przecież to dwie spółki należące do tego samego właściciela. Kieszeń jest ta sama, tyle tylko, że w dokumentach wszystko wygląda odpowiednio. To zresztą nie odosobniony przypadek, kreatywna księgowość staje się tu normą, co wytropił Bobby McMahon z magazynu Forbes: – Budżet płacowy w Manchesterze City znacząco się zmniejszył, szczególnie w sektorach takich jak skauting. Te wydatki już zostały przesunięte na inne kluby.
Dużo mówiło się, że FIFA i UEFA wypowiadają wojnę Third-Party Ownership, czyli transferom, w których spore udziały mają zewnętrzne firmy, takie jak Doyen Sports posiadane przez Jorge Mendesa. Przypadek Lamparda pokazuje jednak furtkę, zarówno w kiwaniu Financial Fair Play, jak i obostrzeń przeciwko TPO. Zaczyna przypominać to walkę z wiatrakami, a futbol, wraz ze wzrostem swojego potencjału finansowego, przyciąga coraz więcej osób mających wszelkie narzędzia, by skutecznie okiwać prawo dla swojego zysku. Piłka, interes jak każdy inny?