Reklama

El Loco Bielsa. Szaleniec w pogoni za utopią

redakcja

Autor:redakcja

23 grudnia 2014, 22:15 • 19 min czytania 0 komentarzy

Możliwe, że słyszeliście o El Loco wiele, jakim to jest innowatorem i wizjonerem, jak podziwiany jest przez wybitnych trenerów z Guardiolą na czele, a tak naprawdę do końca nie wiecie na czym konkretnie polega jego kunszt. Co czyni wyjątkowym gościa, którego życiówką był złoty medal olimpijski w 2004 roku?

El Loco Bielsa. Szaleniec w pogoni za utopią

Wytłumaczę w sposób obrazowy. Spróbujcie wyobrazić sobie najbardziej ambitny pomysł na futbol. Wymarzony, idealistyczny. Raz, dwa, trzy; macie to? A teraz skonfrontujcie ile z waszej wizji próbuje każdego dnia wprowadzić w życie Bielsa. Jestem pewien, że punktów stycznych będzie sporo.

El Loco jest szaleńcem, ale nie ze względu na swoje kontrowersyjne zachowanie (przynajmniej nie w pierwszej kolejności), tylko za utopijne poglądy na piłkę. Zawsze chce atakować i zawsze chce grać pięknie. Stawia zdecydowanie i otwarcie na ofensywny futbol, bez względu na to kogo prowadzi i z kim gra. Athletic jechało na Camp Nou? Nieważne, mogłoby jechać na mecz z reprezentacją świata, a i tak próbowałoby przejąć inicjatywę, narzucić swoje warunki. Kontrolować mecz od pierwszej do ostatniej minuty.

Zresztą, posłuchajcie samego Bielsy:

Uwielbiam dryblingi. Dwie dobre kiwki mogą zmienić treść meczu. Oczyścić go, uczynić świeższym, zdrowszym.

Reklama

Mam obsesję na punkcie ofensywy. Oglądam setki meczów by atakować, nie bronić.

Drużyna, która nie zadaje ciosów, sama je otrzyma.

Dziennikarze często pytają mnie co wybrałbym: zwycięstwa czy piękną grę? Nie zgadzam się na to rozróżnienie. Nie ma takiego dylematu, bo nie ma krótszej i skuteczniejszej drogi do sukcesu niż poprzez upiększanie gry.

Ułożyć sobie efektowną filozofię mógłby każdy, sęk w tym, że Bielsa ma autorską metodę pracy, która potrafi życzenia zamienić w rzeczywistość. Dlatego El Loco to marzenie większości kibiców. Bo trybunom trudno nie szanować gościa, który chce i potrafi stworzyć piękny i skutecznie grający zespół, a przy tym poświęci się dla klubu tak, jak gdyby wychował się na ulicy przylegającej do stadionu.

Image and video hosting by TinyPic

 

Reklama

***

– Czy Bielsa rzeczywiście jest tak szalony jak mówią? Oczywiście, że nie. Jest szalony o wiele bardziej – Iker Muniain.

***

Jeśli piłkarze byliby maszynami, wygrywałbym co tydzień.

***

Bielsa może być marzeniem kibiców, ale piłkarzy już niekoniecznie. Wielu znajdziecie takich, których wyciągnął za uszy do najlepszej formy w karierze; takich, którzy wspominają go z rozrzewnieniem albo nawet którym otworzył furtkę do trenerskiej ławki. Ale równie wielu będzie mówić głównie o dyktatorskich metodach El Loco, fizycznym i emocjonalnym wyczerpaniu, które przyniosła współpraca z nim.

Powiedzieć, że Bielsa stawia na drużyny wybiegane, to nic nie powiedzieć: „Futbol to przede wszystkim ruch. Musisz ciągle biegać. Nie ma żadnej okoliczności, która uzasadniałaby stanie na boisku.„. Piłkarze mają jeździć na tyłkach od pierwszej do ostatniej minuty na tej samej intensywności, a on potrafi to od nich wyegzekwować. Wszystko w diabelnie wymagającym systemie, który zakłada bardzo wysoki pressing. To się podoba kibicom, ale nie każdy wytrzyma tempo. Niektórzy pękną.

Po jakimś czasie część kadry notuje spadek formy, jest coraz więcej kontuzji. Zawodnicy, którzy w pierwszych miesiącach byli zahipnotyzowani wizją i nastawieniem Bielsy, stają się zmęczeni codziennym dokręcaniem śruby. Dyscyplina i praca owszem, ale bez kompromisów? Z żołnierskim drylem? To naprawdę może w pewnym momencie stworzyć toksyczną atmosferę, szczególnie biorąc pod uwagę osobowość El Loco.

Bielsa owszem, ma charyzmę i jest doskonałym motywatorem, ale można zaryzykować stwierdzenie: drużyny nie pójdą za nim w ogień. Pójdą za wynikami, które dzięki niemu osiągają, za wspólnym celem, ale nie za nim jako konkretną osobą, bo w większości nie złapią z nim tak osobistego kontaktu.

Dlatego gdy idzie, mamy sielankę w klubie i szatni. Ale gdy zaczyna się psuć, błyskawicznie robi się burza z piorunami i gradobiciem ze wszystkich stron.

***

Image and video hosting by TinyPic

Bielsa od młodości był człowiekiem bezkompromisowym i diabelnie upartym. Zawsze szedł pod prąd, miał za cel raczej zawrócenie biegu rzeki, a nie płynięcie z nią.

Pochodził z rodziny, w której wszyscy zostawali prawnikami bądź politykami. Jego ojciec kibicował Rosario Central. Marcelo postanowił więc zostać futbolistą, a wspierał Newell’s Old Boys, największych rywali Rosario. Wymowne, prawda?

Był przeciętnym defensorem Newell’s, skończył karierę w wieku 25 lat w wyniku kontuzji i w pełni postanowił poświęcić się trenerce. Najpierw poszedł na studia fizjoterapii, już wtedy wiedząc, że jego trenerski warsztat w dużej mierze będzie oparty na wydolności.

Perfekcjonizm objawiał się u niego we wszystkim, czego się dotknął. Gdy został trenerem młodzików Old Boys, zorganizował plan skautingowy dla klubu. Podzielił Argentynę na 70 regionów, stworzył fundamenty systemu, które miały wyławiać najlepszych juniorów. Sam jeździł i ich oglądał, ponoć to właśnie on nakłonił Mauricio Pochettino do wybrania Newell’s.

Gdy został mianowany szkoleniowcem pierwszej drużyny, w zespole byli starsi gracze od niego (sam miał 35 lat). Ale podporządkował ich sobie bez najmniejszych kłopotów, rządząc twardą ręką.

Na pewno łatwiej było budować autorytet, osiągając sukcesy za pomocą bezprecedensowego stylu.

***

Człowieka z nowymi pomysłami uważają za szalonego dopóki nie odniesie sukcesu.

***

Jonathan Wilson, guru taktyków, autor „Odwróconej piramidy”, upiera się, że światowa piłka przechodzi właśnie etap, uwaga, „bielsyfikacji”.

Ile drużyn znajdujących się na światowym topie stosuje wysoki pressing, sięgający aż pola karnego rywala?

Jak wielu próbuje utrzymać linie formacji blisko siebie, tak, by maksymalnie 25 metrów dzieliło napastnika i stopera?

Jak powszechne jest stawianie na defensorów, którzy dobrze czują się z piłką przy nodze, potrafią ją rozegrać, a nie tylko odebrać?

To dzisiaj fundamenty. Każdy, kto chce się liczyć, stara się wprowadzić te reguły. Reguły, według których Newell’s Old Boys grało już na początku lat 90’tych. Tak jest, Bielsa w sposób dosłowny wyprzedził swoje czasy. To, co standardem jest w 2014, w prowadzonych przez niego ekipach jest standardem od dwóch dekad.

Image and video hosting by TinyPic

***

W Argentynie przez lata rządził podział na dwie szkoły trenerskie. Ich symbolami byli ci, którzy dali Albicelestes Puchary Świata: Menotti i Bilardo. Ten pierwszy stawiał na indywidualności i boiskowy luz, swobodę. Bilardo z kolei był precyzyjnym taktykiem, zwracającym uwagę na detale i trzymającym drużynę w ryzach.

Dopiero gdy pojawił się Bielsa, powstała trzecia szkoła: – Moim planem było stworzyć hybrydę stylów Menottiego i Bilardo.

Image and video hosting by TinyPic

Bilardo i Menotti

Jak Bielsie udało się dokonać takiej mieszanki, skoro mówimy o przeciwstawnych sobie szkołach, a on sam jest fanatykiem dyscypliny, chcącym rozpisać zawodnikom trajektorię każdego dośrodkowania?

Rzecz w tym, że choć uczy podopiecznych automatyzmów, to jednak są to automatyzmy wymagające kreatywności, techniki i błyskotliwości, by nie powiedzieć: błysku geniuszu. Nieprzypadkowo nawet stoper i bramkarz u Bielsy muszą świetnie czuć grę nogami – u El Loco w cenie jest po prostu gra w piłkę, bez wyjątku. Jeżeli zachwycacie się pełnym wszechstronnych graczy Bayernem Pepa, to pamiętajcie – Bielsa konstruował tak zespoły już milion lat temu. Ustawianie zawodników na nowych pozycjach, tak jak zrobił Pep z Lahmem? Vidal w Chile nie grał chyba tylko na ataku i na bramce, Bielsa eksperymentuje pod tym względem zawsze, gdy tylko obejmuje nową szatnię.

Jego Newell’s prezentowało tak innowacyjny na swoje czasy sposób grania, że nawet piłkarze czuli, iż oto otwiera się przed nimi szansa. Można spróbować wcielić metodę pryncypała i odstawić resztę w tyle. Nie dziwi więc, że z mistrzowskiego Old Boys tak wielu zawodników zostało trenerami: Berti, Franco, Pochettino, Berizzo, Zamora, Lunari, Domizzi, Torrente, llop, Martino. Wszyscy są wiernymi wyznawcami bielsizmu.

Dario Franco: – Zawsze dużo na mnie krzyczał, ale postrzegamy futbol tak samo. Uwielbiam to; ciągła presja na rywalu, piłka w grze, szarża przez cały mecz.

Eduardo Berizzo: – Jest szczodry w dzieleniu się swoją wiedzą. Ja będę postępował tak samo i jego naukę chętnie będę przekazywał dalej.

Claudio Vivas: – Ludzie zawsze myślą, że zatrudniając jednego z nas, zatrudniają klon Bielsy. Ale Marcelo jest jedyny w swoim rodzaju. Jego wpływ na drużynę jest nieprawdopodobny.

Tak jak sugeruje Vivas musiano myśleć przed rokiem w Barcy ściągając do Katalonii Tatę Martino. Przypuszczać można, że dedykacja i precyzja Bielsy imponowała szefom Blaugrany, ale bali się charakteru El Loco. Jeśli rok temu zastanawialiście się skąd w Katalonii wytrzaśnięto Martino, macie teorię: chciano Bielsę, ale w ludzkiej skórze. Gdyby oryginał był przystępniejszy w obejściu, mniej konfliktowy, wylądowałby na ławce Camp Nou. Martino był odnoszącym największe sukcesy uczniem El Loco, znanym z dość wiernego wdrażania systemu mistrza, ale przy tym potrafiącym zagrać bardziej pragmatycznie.

Najbardziej fanatycznym wyznawcą bielsizmu jest jednak Jorge Sampaoli. Sampaoli musiał skończyć karierę w wieku 19 lat, zniszczyły go kontuzje. Tak samo jak Bielsa postanowił wówczas iść w trenerkę. Na początku prowadził kluby z niższych lig Stana Fe, a gdy pewnego razu dano mu zakaz stadionowy za krytykę arbitra, wspiął się na drzewo i zza areny krzykami dyrygował drużyną.

Uwiecznił tę scenkę na zdjęciu dziennikarz z La Capital Rosarios i tak Sampaoli zwrócił uwagę prezesa Old Boys. Eduardo Lopez zafascynowany był szaleństwem młodzika. Wiedział, że z takiej determinacji mogą powstać wielkie rzeczy. Dał więc Sampaolemu etat w filii Newell’s, Argentinos de Rosario.

Sampaoli w Rosario znowu wspinał się na drzewa, tym razem by podglądać treningi Bielsy. El Loco wreszcie pozwolił chłopakowi brać udział w zajęciach, a ten traktował go jak swojego guru, do tego stopnia, że nagrywał ich wspólne rozmowy.

To wyznawcy, kapłani, a gdzie znajduje się kościół bielsizmu? Oczywiście jest nim stadion Newell’s, w 2009 przemianowany na Estadio Marcelo Bielsa. El Loco nie zapomniał o Old Boys, jesienią tego roku przeznaczył 1.6 milionów euro na rozbudowę bazy.

Image and video hosting by TinyPic

***

Bielsa ogląda setki meczów. Dzień w dzień analizuje przynajmniej kilka. Starcia największych, pojedynki ekip z innych rejonów świata, mecze własne, mecze rywali, mecze historyczne – wszędzie można wypatrzeć drobiazg, który zrobi różnicę różnicę.

Analizując przeciwnika stara się wyłapać ruchy całych formacji, a także podświadome zachowania zawodników. W oparciu o to szuka luk. Sposobów na zniszczenie rytmu danej linii.

Nie jest bynajmniej futbolowym znachorem, ślepo wierzącym tylko w swoją intuicję. Posiłkuję się wszelkimi dostępnymi danymi statystycznymi czy też programami badającymi efektywność meczową zawodników.

Czasem, po wielu godzinach takowych sesji, decyduję się na korektę treningu bądź wystawienie innego zawodnika. Innym razem decyduje się na… polanie murawy wodą, co zrobił choćby przed meczem z Barcą na San Mames, uznając, że utrudni to bandzie Guardioli tiki takę.

Zresztą, Pep swego czasu pofatygował się do Rosario. Przegadali kilkanaście godzin. Bielsa powitał w swoim domu człowieka z otwartą głową, który równie wielką co on czcią obdarzał futbol. Gościa, który nade wszystko, mimo tak wielu sukcesów, chciał się rozwijać. Pep to ewidentnie trener z bajki El Loco.

To musiała być filmowa scena: Bielsa i Guardiola dyskutujący o taktyce przy grillu, warianty krycia prezentujący za pomocą ogrodowych krzeseł.

Image and video hosting by TinyPic

***

– Gamboa, co zrobiłbyś żeby wygrać Clásico Rosarino?

– Wszystko trenerze, absolutnie wszystko. Włożę głowę tam, gdzie inni boją się włożyć nogę.

– To za mało. Musisz dać więcej.

– Więcej? To co powiedziałem nie wystarczy?

– Ja, Gamboa, jeśli wygramy jutro, nie utnę sobie palca.

Nie wiadomo czy Fernando Gamboa, gdy wiele lat później sam został trenerem Newell’s, w podobny sposób motywował swoich graczy. Ale przekazać im, że Derby Rosario to dla rzecz święta, jest kwestią na tym stanowisku fundamentalną.

***

Choć bramkarz Norberto Scoponi jest legendą Newell’s, tak przez pewien czas za panowania Bielsy wygwizdywano go niemiłosiernie. Powód był prozaiczny: zawsze wprowadzał piłkę wybiciami za linię boczną. Co piątka, to w aut.

Scoponi nie miał jednak wyboru. Bielsa kazał mu tak robić. Według statystyk, które wówczas zawróciły „El Loco” w głowie, łatwiej odebrać piłkę rywalowi z jego autu, niż opanować ją z własnego długiego wybicia od bramkarza.

Dziś bramkarze Bielsy po prostu częściej decydują się na współpracę z defensorami. Mandanda wykonuje o osiem krótkich podań na mecz więcej niż sezon temu.

***

Dyscyplina, dyscyplina i jeszcze raz dyscyplina. Bielsie zdarzyło się Old Boys zabrać na tydzień do bazy wojskowej i zamknąć ich tam na cztery spusty. Piłkarzy nic nie rozpraszało, na siedem dni przenieśli się do świata Bielsy, gdzie futbol jest na pierwszym, drugim, trzecim, czwartym i piątym miejscu, a wszystko inne to dopełnienia i drobiazgi.

W bazie był jeden telefon, dozwolony tylko w przypadku nagłych wypadków: – Możecie dzwonić. Ale ja powiedziałem żonie, która niedługo ma urodzić, że w razie czego ma kontaktować się ze swoim ojcem.

Nikt przez tydzień nie skorzystał z telefonu.

Image and video hosting by TinyPic

***

– Martin, jutro ściśle pilnujesz Sorina. Nie odpuszczasz na krok. Jeśli będzie potrzeba, odprowadzisz go do samego łóżka.

– Marcelo, z całym szacunkiem, ale wtedy nie będę miał sił atakować.

– Znakomicie! Dwie pieczenie na jednym ogniu.

– Marcelo…

– Okej, niech będzie, negocjuj z Sorinem. Jeśli zodzi się nie atakować cały mecz, nie ma problemu.

Martin Posse pewnie tej rozmowy najlepiej nie wspomina, ale i tak po latach w „Mundo Deportivo” przekonywał, że lepszego trenera niż Bielsa nigdy nie miał.

***

Umieram po każdej porażce. Tydzień po niej jest piekłem. Nie bawię się z córką, nie spotykam z przyjaciółmi. Czuję, jakbym nie zasłużył na żadne przyjemności.

***

W reprezentacji Argentyny nie brakowało mu opozycji. Pewnego razu piłkarze wysłali do Bielsy delegację, która miała przekonać trenera, by grał czwórką w obronie. W tym systemie czujemy się lepiej, mówili, w nim graliśmy całe życie.

Wreszcie, Bielsa zgodził się poddać sprawę pod głosowanie. Zebrano cały zespół. Przygotowano kartki, a każdy oddał swój głos. Potem „El Loco” zebrał wyniki i powiedział:

– Wspaniale, teraz wiemy jaki jest wasz ulubiony system gry! Uroczyście ogłaszam więc, że będziemy grali trójką.

***

Lato 2002, baza treningowa w Fukushimie, tym samym mieście, w którym kilka lat później dojdzie do awarii nuklearnego reaktora. Katastrofa Argentyny na koreańsko – japońskim mundialu też należała do tąpnięć niespodziewanych i znaczących.

Mówiono, że Albicelestes mają najbardziej utalentowaną kadrę w dziejach. Silniejszą niż wtedy, gdy zdobywali mistrzostwo. Mającą światowej klasy gwiazdy na wszystkich niemalże pozycjach, a ławkę długą i zróżnicowaną.

Sam Bielsa też miał już potężną markę. Do tego stopnia, że Światowa Organizacja Historyków i Statystyków (IFFHS) uznała go w 2001 roku za… siódmego najlepszego trenera w historii futbolu. Choć przecież do tej pory wygrywał maksymalnie tylko mistrzostwa Argentyny! W Azji miał potwierdzić jednak, że nie było to miano na wyrost. Widziano w nim kandydata na największego z wielkich.

A potem nie zimny prysznic, tylko 270 minut kąpieli w najlodowatszej z lodowatych wód. Ayala, Sorin, Pochettino, Almeyda, Samuel, Claudio Lopez, Aimar, Simeone, Veron, Ortega, Gallardo, Crespo, Caniggia, Zanetti i inne gwiazdy musiały uznać wyższość rywali w grupie śmierci. Grupie śmierci, która miała przynieść zgubę Anglikom, Nigeryjczykom bądź Szwedom, ale odpadnięcia Albicelestes na tym etapie nie brano poważnie pod uwagę.

W kraju grillowano Bielsę na ogniu krytyki. Od miesięcy domagano się by dał grać jednocześnie dwóm wielkim napastnikom: Batistucie i Crespo. El Loco upierał się jednak przy jednym snajperze w składzie. Koniec końców obaj strzelili na turnieju po bramce, ani minuty nie spędzając jednak wspólnie na murawie.

Niektórzy mówili: Argentyna miała za wiele gwiazd zmęczonych trudnym sezonem, niezdolnych do wprowadzenia wymagającej taktyki Bielsy. Wskazywano znaczący przykład Ronaldo, który wracał po kontuzji, był wypoczęty i rozniósł mundial w pył. Ale jednak trzeba powiedzieć, że mimo fantastycznej kampanii eliminacyjnej, atmosfera w drużynie była bardzo napięta.

***

Scenka z Fukushimy. Starcie na treningowej gierce, Sorin ostro wchodzi w Verona. Kapitan narzeka, że został sfaulowany, a przy okazji okradziony… z włosów. Sorin to długowłosy typ, podczas gdy Juan Sebastian to łysol. Żart rozbawia wszystkich, poza oczywiście Bielsą. Ten wyrzuca obu z treningu i grozi, że jeśli nie traktują treningów poważnie, to mogą pożegnać się za chwilę z reprezentacyjną koszulką.

I pomyślcie: Veron był kapitanem. Drugim najważniejszym człowiekiem w drużynie. Głosem szatni. Bielsa traktował go jak zero.

Image and video hosting by TinyPic

Jeszcze częściej zarzucano mu, że nie ma planu B. Zawsze gra swoje i nigdy nie zmienia taktyki na bardziej defensywną, nawet jeśli na pierwszy rzut oka to praktyczne ze względu na wynik. Bielsa oczywiście robi zmiany taktyczne, ale w pewnych ściśle określonych regułach. Pryncypia istotnie się nie zmieniają. Może grać 4-4-2, 3-3-1-3, 3-5-2, czy nawet 3-6-1, dostosowując ustawienie do ilości wystawionych przed rywala napastników, ale zawsze będzie to bielsizm i chęć przyszpilenia rywala do ściany.

Kiedyś jeden z dziennikarzy zresztą go o to zapytał. Odpowiedział wtedy, że jeśli plan B byłby tak dobry, że przynosi efekty, to powinien stać się planem A.

***

Musisz bardzo uważać kogo posyłasz pod bramkę rywala. Jeśli wyślesz tam pięciu napastników, rywal będzie bronił sześcioma obrońcami. W rezultacie będzie mało miejsca, a zagęszczenie pola pomoże defensorom.

***

Argentyna – Peru, 2004 rok.

– Carlos, zwertykalizuj dystrybucję swoich podań!

Czy Tevez posłuchał? Nie wiadomo. Czy w ogóle zrozumiał? Równie trudne pytanie. Czy było to najdziwniejsza instrukcja wykrzyczane przez z ławki w kierunku piłkarza? Pewnie miałoby szansę na top 10.

Ale dla Bielsy miała kluczowe znaczenie. To podstawa jego ofensywy, mantra bielsizmu: – Zawodnik przy piłce powinien mieć co najmniej trzy opcje podania jej do przodu.

Image and video hosting by TinyPic

Olimpiada 2004 udana dla Bielsy, ale po niej zrezygnował. Mówił nawet, że kończy karierę

***

Pamiętacie ten mecz, jedyny w swoim rodzaju mecz, podczas którego Martin Palermo zaliczył najbardziej osobliwego hat-tricka w historii futbolu, czyli hat-tricka zmarnowanych karnych? Poza tym sędzia podyktował wówczas dwie jedenastki dla Kolumbii, wyrzucił z boiska Zanettiego, a także posłał na trybuny Bielsę. Pojedynkiem rządził chaos, a przynajmniej chce się dziś wierzyć, że chodziło wyłącznie o koszmarny dzień arbitra.

Na konferencji prasowej Bielsa zaskoczył wszystkich. Kto inny dałby się ponieść, trudno wyobrazić sobie chociażby jak zareagowałby Mourinho. El Loco zachował stoicki spokój: – Nie mam zwyczaju komentować pracy sędziów. Dzisiaj jednak to zrobię. Decyzja sędziego o wyrzucenia mnie na trybuny była właściwa, zachowywałem się w sposób, który nie przystoi trenerowi.

***

Niedługo po rezygnacji ze stanowiska szefa Albicelestes, trzy miesiące spędził w klasztorze. Ten – według jego słów – mało nie przyprawił go o szaleństwo, a to sporo znaczy w ustach człowieka o ksywce El Loco.

– Nie było tam telefonu, telewizji, kontaktu z zewnętrznym światem. Zabrałem książki i czytałem. Nie sądzę, by ktokolwiek kiedykolwiek przeczytał tyle o futbolu co ja. Wytrzymałem kwartał, ale zaczynałem już gadać do siebie. Uznałem, że czas wyjść, bo skończy się to źle.

Angielski dziennikarz, John Carlin, nazwał kiedyś Bielsę chodzącą piłkarską biblioteką. Trzeba przyznać Bielsie, że potrafił sobie zorganizować czas i warunki pod systematyczną lekturę.

***

– Panie, tu było Kosowo, a teraz jest hotel Hyatt! – tak mówi się dziś w Santiago o bazie treningowej kadry Chile. Za panowania Bielsy nie tylko kadra przeszła transformację, ale i zaplecze.

Image and video hosting by TinyPic

Graffiti z wizerunkiem Bielsy w Santiago

Na początku bywało dramatycznie. Pewnego razu w Santiago spadł śnieg. Ogrzewanie w kompleksie reprezentacji nie działało i nocami gwiazdy europejskich klubów musiały spać w czapkach i kurtkach.

Bielsa wymusił na federacji zmiany, ale możliwe, że jemu to nie przeszkadzało aż tak bardzo. Czterdzieści dwa miesiące jego kwaterą główną był mający sześć metrów kwadratowych ascetyczny pokój, z równie rzucającymi się w oczy krucyfiksem nad łóżkiem jak i plazmą do meczowych analiz.

Dziś w Chile Bielsa ma niemal boski status. Po mistrzostwach w RPA stał się jednym z najpopularniejszych ludzi w kraju. Dość powiedzieć, że gdy jesienią po mundialu szefem federacji został Jorge Segovia, z którym Bielsie było nie po drodze, błyskawicznie anulowano wybory. Następca Segovii, Sergio Sadue, miał tylko jedno zadanie: zatrzymać Bielsę.

Problem w tym, że El Loco z mało kim po drodze. Z Sadue też się pokłócił i wyjechał z kraju.

Pozostawił za sobą reprezentację wyprowadzoną z dna do miana liczącej się, nieprzewidywalnej i budzącej szacunek marki. Jego sukcesorem został Jorge Sampaoli, bielsista z krwi i kości.

Image and video hosting by TinyPic

***

Szatnia Chile przed meczem z Kolumbią, 2008 rok.

– W walkach ulicznych występują dwa rodzaje zawodników. Jedni, gdy widzą krew, zaczynają odczuwać strach i się wycofują. Inni, gdy widzą krew, idą na całość. Atakują by zabić. Powiem wam, że przed chwilą byłem na zewnątrz i mogę przysiąc, że czułem zapach krwi…

Chile wygrało ten mecz 4:0.

***
Francisco „Paqui” Meneghini miał bardzo istotną rolę w sztabie szkoleniowym Bielsy. Mianowicie był szpiegiem. Bielsa potrafił wysyłać młodzika na drzewa, by ten próbował dostrzec jak trenują rywale najbliższej ekipy El Loco.

Chyba, że jest to tylko legenda, bo wokół takiego człowieka jak Bielsa muszą takowe wyrosnąć. Przed objęciem Marsylii miał obejrzeć wszystkie jej mecze z ostatnich trzynastu lat. Przede wszystkim jednak ponoć wyszedł kiedyś na kibiców… z granatem.

Rzecz zdarzyła się (?) za czasów Newell’s. Owszem, szło mu znakomicie. Ale porażka z San Lorenzo 0:6 była kompromitacją, jakiej niektórzy fani nie mogli zdzierżyć. Zapomniano o triumfach, zwycięstwach, tego pomeczowego wieczora w niektórych dzielnicach Rosario dominowała nienawiść.

Grupa chuliganów postanowiła przekroczyć barierę. Wybrać się do domu Bielsy i tam wyrazić swoje niezadowolenie w sposób dość bezpośredni. Ale gdy podeszli pod dom i zaczęli walić do drzwi, El Loco nie krył się po piwnicach, nie dzwonił na policję, a wyszedł do nich z granatem w ręku: – jeśli nie pójdziecie stąd natychmiast, wysadzę wszystko w powietrze.

Tłum zaczął się cofać. Bielsa nie stał w miejscu, szedł za nimi. Tłum zaczynał odwrót, Bielsa biegł ich gonił.

Czy to prawda? Brzmi nieprawdopodobnie. Nawet jednak jeśli to wyłącznie barwny mit, to i tak wymowne, że tak ekstremalna historia przylgnęła do El Loco.

***

Trenerzy popełniają tylko dwa błędy. Jedni zmuszają piłkarzy zdolnych latać do chodzenia. Inni udają, że zawodnicy potrafiący wyłącznie chodzić są zdolni do latania.

***

Bielsa ma prawdopodobnie najdziwniejszą relację z mediami wśród wszystkich aktywnych trenerów. Nie udziela wywiadów w ogóle. Ponoć zdarzyło mu się to wyłącznie raz, za czasów pracy w Chile, ale dziennikarz tak mało zrozumiał z wnikliwych wywodów El Loco, że wściekły Bielsa nie zgodził się na publikację.

Nie znaczy to jednak, że media postrzega jako wroga. Błąd, udziela najbardziej wyczerpujących konferencji prasowych, jakie tylko można sobie wyobrazić. Będzie siedział tak długo, aż nikt nie ma już pytań, przez co często trwają one po kilka godzin. Zawsze kładzie nacisk na to, by taką samą uwagą obdarzyć dziennikarzy największych mediów, jak i tych z lokalnych gazet i portali. W jego oczach są równi.

To zresztą istotny aspekt jego filozofii. Roberto Bonano, dawniej bramkarz Barcelony i Albicelestes: – Nie ma znaczenia czy jesteś Gabrielem Batistutą czy facetem od przycinania treningowego boiska. Bielsa potraktuje was tak samo.

***

W Bilbao pobił się z szefem budowy bazy treningowej Athletic: – Warunki w Lezama to obraza dla piłkarzy. Nie możesz mieć składu wartego 300 milionów i ani jednego porządnego boiska. To kpina ze mnie jako trenera.

Image and video hosting by TinyPic

Zdaniem ,robota nie posuwała się dość szybko, więc poszedł wygarnąć majstrowi, a potem od słowa do słowa, aż wreszcie doszło do rękoczynów.

Powiedzcie sami: jak kibice mają nie lubić tego gościa? Żyje klubem, chce wziąć go za kołnierz i wciągnąć półkę wyżej. Za wszelką cenę. Przejmuje się zawsze tak, jakby urodził się w koszulce drużyny, którą aktualnie prowadzi.

***

W jak złym stanie była Marsylia? Macie wyrazistą akwarelę: przed Velodrome pojawiło się graffiti o treści „Dlaczego Adri, a nie Jose?„. Adrian to tragicznie zmarły syn wcześniejszego trenera Marsylii, Jose Anigo.

Image and video hosting by TinyPic

Dziś furorę robią koszulki z El Loco

Bielsa wszedł do Ligue 1 z przytupem. Był w klubie ledwie kilka dni, a już rzucił prezesów na pożarcie mediom. Ci ściągnęli bowiem brazylijskiego stopera, Dorię, gościa uznawanego za jeden z największych talentów na świecie jeśli chodzi o tę pozycję. Ale Bielsie kompletnie nie pasował i kapitan młodzieżówki Canarinhos nie zagrał póki co ani minuty. El Loco tylko narzekał, od pierwszych dni, że wcisnęli mu niechcianego grajka, zamiast tych, na których mu zależało, czyli choćby na Toby Alderweireildzie.

Teraz, po pół roku we Francji, jasne jest, że Ligue 1 ma tylko dwie megagwiazdy: Zlatana i Bielsę. Choć trener jedenastki z Velodrome unika rozgłosu, zażarcie pilnuje prywatności swojej i rodziny, to jest nazwiskiem obok Ibrakadabry największym. Zwracają na to uwagę sami fani: – Bielsa to pierwsza międzynarodowa gwiazda od lat, którą ściągnęliśmy do Marsylii.

Fani za nim szaleją. Co mecz skandują jego nazwisko, poświęcają mu oprawy. Aż trudno uwierzyć, że w tak krótkim czasie można zyskać tak wielki szacunek trybun.

Respekt u Cantony też zawsze w cenie: – Nie lubię Marsylii, ale lubię Bielsę. Ma charyzmę. Ma osobowość. Zna się na piłce. To mój człowiek.

***

Jego brat, Roberto, uznany polityk, wspominał w swojej biografii interesującą anegdotę. Kto wie, czy nie był to jeden z momentów zwrotnych dla Marcelo, jeden z tych, które ukształtowały jego osobowość.

Był w dzielnicy człowiek, który ciężko pracował każdego dnia i po wielu latach kupił sobie Fiata. Niedługo później kto inny, leniwy i mało obrotny, wygrał loterię i dzięki temu kupił mercedesa. To pierwszy zasłużył na więcej, choć ten drugi miał lepsze efekty. Od tamtej pory Marcelo zwraca uwagę nie na same efekty końcowe, ale na proces. To on jest najważniejszy i przez jego pryzmat analizuje zasługi ludzi.

***

Pogoń Bielsy za utopią trwa. Na końcu jego drogi najpiękniej grająca, a przy tym zabójczo skuteczna drużyna, nie uginająca kolan przed nikim i w żadnych okolicznościach.

Jest w jego historii i dążeniach coś uniwersalnego, co możemy odwołać do siebie. Ilu z nas musi godzić się na zgniłe kompromisy? Ilu musi poznawać tajniki mętnej dyplomacji? Ilu z nas ma do pewnego zauważalnego stopnia związane ręce, z bardzo różnych, a często zupełnie prozaicznych względów, przez co nie robi tego, co chciałoby robić?

Odpowiedź brzmi: wszyscy.

Bielsa wypowiedział temu wojnę.

Leszek Milewski

Najnowsze

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
2
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...