Ma 17 lat, sezon zaczynał jako trzeci bramkarz i na jego początku nic nie wskazywało, że jesienią choć raz może się pojawić na murawie w trakcie meczu Ekstraklasy. Wszystko zaczęło się od szczęśliwego zbiegu okoliczności (kontuzja Krzysztofa Barana, czerwona kartka Jakuba Słowika), lecz od tego momentu – od 63. minuty meczu ze Śląskiem Wrocław – nic nie było dziełem przypadku. Bartłomiej Drągowski z buta wjechał na ligowe boiska i każdym kolejnym występem potwierdzał, że mamy do czynienia z prawdopodobnie najlepszym wejściem do Ekstraklasy od niepamiętnych czasów. Nie mieliśmy prawa zakładać tego w lipcu, ale stało się – ten młokos z Jagiellonii Białystok jest najlepiej ocenianym piłkarzem Ekstraklasy!
Wśród 452 podsumowań, jakie stworzyliśmy w ostatnim czasie – bez żadnej ironii, lubimy ten czas – nie mogło zabraknąć również i tego. Po każdym ze 152 spotkań, jakie odbyły się tej jesieni w ramach Ekstraklasy oceniliśmy występy piłkarzy w skali od 1-10. Jako, że słyniemy z krytycznego podejścia, a liga nas nie rozpieszcza, domyślacie się chyba, że znacznie łatwiej można było wyłapać pałę lub dwóję niż choćby zbliżyć się w okolice dychy. Po co to wszystko? Ano po to, by móc teraz rzetelnie podsumować całą ligową jesień – tworzyć rankingi, porównywać między sobą piłkarzy, a także sprawdzać wahania formy w poszczególnych okresach.
Musicie pamiętać, że aby uniknąć wszelkich wypaczeń, przyjęliśmy jedną zasadę – minimum 10 ocenionych spotkań tej jesieni. Wybaczcie, ale to po prostu konieczne. Dobra, koniec z gadką-szmatkę. Zaczynamy rzecz jasna od najważniejszej kategorii…
Najlepszego piłkarza według naszych poznaliście już na wstępie i radzimy przyzwyczaić się do jego obecności. Jakieś zaskoczenia? Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na jedną – zajebiście ważną – rzecz, która miała spory wpływ na kształt rankingów. Rotacja w Legii. Limitu 10 występów nie udało się osiągnąć m.in. Radoviciowi i Brzyskiemu, a prawdziwym rzutem na taśmę załapali się chociażby Broź i Orlando Sa. W przypadku najgorszych piłkarzy – z oczywistych względów – limit jest równie ważny. Wbrew pozorom trenerzy nie są ślepi i wyjątkowi partacze po prostu nie mieli prawa otrzymać 10 szans na ośmieszenie się.
Dziwić może oczywiście obecność w tym gronie Bonina i Mraza, piłkarzy 11. drużyny jesieni. To efekt równej gry od początku sezonu. Kto by pomyślał… Widocznie pomocnikowi służy gra w miejscu, w którym nie ma wygórowanych ambicji zarówno w stosunku do klubu, jak i jego samego. A obrońcy służyć może ograniczona liczba shotbarów w Łęcznej…
*
Przechodzimy do poszczególnych formacji. Na pierwszy ogień bramkarze. Raczej bez niespodzianek…
Nie da się tej klasyfikacji w prosty sposób sprowadzić tylko i wyłącznie do procentu odbitych strzałów. Tu pierwszy byłby Malarz (83%), drugi Drągowski (81%), a trzeci Mariusz Pawełek (78%). Noty uwzględniają jednak również: kiksy, babole, efektowne i ważne interwencje (strzał strzałowi nierówny), grę na przedpolu i wszystkie inne „wrażenia artystyczne”.
Stąd różnica.
Obrońcy… Szok i niedowierzanie – wśród najgorszych brak defensorów Cracovii. Pomimo tego, że przez sporą część rundy drużyna Roberta Podolińskiego grała w systemie Pilarz-5-2, znaleźli się gorsi od Rymaniaka, Żytki i Marciniaka. To tegoroczni zjazdowicze – Wołąkiewicz i Stawarczyk, a także przedstawiciele najgorszej obrony Ekstraklasie od… zawsze (?), czyli defensorzy Zawiszy.
Najlepszą linią pomocy w lidze dysponują w Poznaniu, a najgorszą w Kielcach…
Duet Janota-Kiełb na czele (znaczy się, dokładniej rzecz ujmując – na dnie) to mimo wszystko negatywne zaskoczenie. Wystarczy przypomnieć sobie poprzedni sezon. Dwójka ta miała wtedy – mniejszy lub większy – udział przy blisko połowie strzelanych przez Koronę goli! Natomiast dziś Kiełb ma śmieszne liczby (2 gole i asysty), a Janota… nie ma żadnych. Zero. Null. Nawet kluczowego podania. Z tego nawet Antoni Bugajski go nie wybroni…
Wśród napastników – tradycyjnie – bieda aż piszczy. W zeszłym sezonie poważnie rozważaliśmy okrojenie klasyfikacji TOP10 do pięciu nazwisk, w tym, patrząc na noty, czekają nas podobne dylematy.
Konkurencję kasuje Orlando Sa. Portugalczyk, najsmutniejszy piłkarz Ekstraklasy, nie zawodzi nigdy, gdy dostaje szansę od trenera Berga. Natomiast siedmiu najgorszych napastników Ekstraklasy łącznie strzeliło… 18 bramek. W 106 meczach. O komentarz do tego spektakularnego wyczynu poprosiliśmy Kubę Rzeźniczaka…
*
Jedziemy dalej – obcokrajowcy.
Sprawa jest prosta – po lewej stronie znajdziecie wzory, zagranicznych piłkarzy, dzięki którym poziom ligi się podnosi. A po prawej – no cóż – z własnych pieniędzy kupilibyśmy tej ferajnie bilety powrotne do ich krajów i odstawili na samiutkie lotnisko. No może, poza Guerrierem. Z nim przynajmniej bywa śmiesznie.
Z powyższą kategorią wiążę się poniekąd kolejna. Młodzieżowcy. Nie chce nam się po raz 1654. powtarzać tyrady na temat zabierania miejsca w składzie młodym Polakom przez zagraniczni szrot. Znacie to na pamięć.
Świętować mogą w Poznaniu. Trzech młodych graczy z tego meldunku odgrywa ważne role w zespole i w całej lidze. Nie najlepiej idzie natomiast szczecińskim gołowąsom. Zwróćcie uwagę na ofensywny duet: Jakub Bąk (0 goli, 0 asyst, 1 kluczowe podanie) i Dominik Kun „ni-chuja-nie-Aguero” (0 goli, 1 asysta, 0 kluczowych podań). Patrykowi Małeckiemu rosną godni następcy.
*
Zostajemy na murawie, ale teraz pora przyjrzeć się facetom, którzy biegają z gwizdkiem. Ich oceniamy zawsze w skali 1-6.
Nie trzeba być mistrzem obserwacji, by zaobserwować wyraźny podział na dwie grupy. Pominęliśmy jedynie Daniela Stefańskiego (śr. 4), który w tej rundzie poprowadził tylko 5 spotkań. Ogólna ocena? Z sędziami nie jest najgorzej. Wiemy, że takie porównanie są nie do końca trafne, ale można zaryzykować stwierdzenie, że arbitrzy swoją pracę wykonują lepiej od piłkarzy. Przykładowemu Bartoszowi Frankowskiemu zdecydowanie bliżej do idealnej noty niż najlepszemu wśród piłkarzy Bartłomiejowi Drągowskiemu.
*
Ocena transferów? Robi się.
Prawdziwym strzałem w dychę było sprowadzenie Darko Jevticia. Perełka. W KOŃCU transfer udał się Cracovii i – cóż za niespodzianka – nie wypalił ani Rymaniak, ani Cetnarski, a więc piłkarze, którzy spuszczali swoje kluby do I ligi.
W tej klasyfikacji zastanawia nas jedno. Brak piłkarzy, którzy przywędrowali do Ekstraklasy z I ligi. Wypaliły „wewnątrzligowe” transakcje Wisły, w Jadze sprawdził się sprowadzony z niższych lig Romańczuk, udały się powroty do Ekstraklasy, udało się też wypatrzeć kogoś poza granicami, a z zaplecza nie ma nikogo…
*
Rzućmy jeszcze okiem na tych, którzy zanotowali największy progres w stosunku do wiosny tego roku.
Nie ma tu większych zaskoczeń. Nawet niedzielny kibic Ekstraklasy prawdopodobnie potrafiłbym wyróżnić te nazwiska. Korzystając jednak z okazji, przypominamy wam wywiady z Łukaszem Madejem (TUTAJ) i z Łukaszem Burligą (w tym miejscu). Obaj panowie sporo mówią o okolicznościach swojej metamorfozy.
A teraz regresy…
…tak, tu jest zdecydowanie ciekawiej. Całkiem niespodziewane te zjazdy. Żyro od gwiazdy ligi do ekstraklasowej szarzyzny. Wołąkiewicz od solidnego stopera do pośmiewiska ligi. Piotr Stawarczyk od trochę bardziej solidnego stopera do trochę mniejszego pośmiewiska. Możdżeń poza Poznaniem był niewiadomą. Okazało się w słabszym towarzystwie i on wygląda zdecydowanie gorzej. Leković? Szok. W zeszłym sezonie czołówka lewych obrońców. No i Michał Janota. Ciekawe jakby odnalazł się w lepszym towarzystwie, co nie? MOCNO pracuje na transfer. Do Chrobrego Głogów.
*
Na zakończenie mamy ciekawostkę. Pojedynek na noty między liderem a drugą drużyną tabeli. Wzięliśmy pod uwagę pierwsze garnitury Śląska i Legii, najczęściej prezentowane na ligowych parkietach…
W „head 2 head” mamy rezultat 7-4 dla Legii, a w „średniej średniej” 5.06 do 4.61. Błyskotliwie konkludując – nieprzypadkowo lider jest liderem.
MICHAŁ SADOMSKI i MATEUSZ ROKUSZEWSKI
Obserwuj @M_Sadomski
Obserwuj @mRokuszewski
Fot. FotoPyK