Jak udało nam się ustalić, po zakończeniu bieżącego sezonu ligowego, a więc latem przyszłego roku, Bogusław Biszof przestanie pełnić funkcję Prezesa Zarządu Ekstraklasy SA, z którą związany jest nieprzerwanie od września 2012.
W ostatnich dniach pojawiały się już pojedyncze głosy, że w zarządzie Ekstraklasy niebawem może dojść do zmiany. Spekulowano, że Biszofa, w związku z brakiem porozumienia między nim a innymi członkami rady nadzorczej, może zastąpić Marcin Herra – będący do niedawna prezesem spółki PL.2012+, zarządzającej Stadionem Narodowym. Nic takiego jednak się nie stanie. Odejście prezesa – owszem – jest już przesądzone, ale dokona się dopiero po zakończeniu sezonu.
Biszof swoją osobą niewątpliwie zapoczątkował w Ekstraklasie pewien nowy, świeższy trend. Przychodził jako człowiek niezwiązany wcześniej zawodowo z piłką. Osoba z zewnątrz, której nazwisko nie mówiło zupełnie nic przeciętnemu kibicowi, ale z drugiej strony – wykształcony, wzięty menedżer, pracujący w branży piwnej (m.in. jako wiceprezes Heinekena), wcześniej także w Telekomunikacji.
W wywiadach powtarzał, że Ekstraklasa potrzebuje czasu, że nie wszystko da się zrobić w niej od razu, chociaż w perspektywie lat można zbudować w Polsce silną markę, wzorowanej choćby na niemieckiej. Dzisiaj już wiadomo, że akurat jemu nie będzie dane dłużej tych zmian dokonywać.
Co zostawi po sobie w Ekstraklasie? Z jednej strony nowe, wyższe i korzystniejsze dla klubów kontrakty: medialny z NC+ i marketingowy z T-Mobile, z drugiej kontrowersyjną i szeroko dyskutowaną reformę rozgrywek ligowych. Te dwie sprawy siłą rzeczy wychodzą na pierwszy plan, obok licznych doniesień i spekulacji jak ta liga ma wyglądać w przyszłości i kto zadba o jej oprawę medialną.
Będzie co analizować, ale na szczegółowe rozliczenia i dyskusje jeszcze przyjdzie pora – latem.