Umówmy się, czwarta runda Coppa Italia zazwyczaj nie jest czymś, co spędza nam sen z powiek. Ta faza rozgrywek odpowiada 1/16 finału, ale jeszcze nie biorą w niej udziału najlepsze drużyny. W normalnych okolicznościach zamiast tego typu zmagań wolelibyśmy puścić sobie „Barwy szczęścia” lub cokolwiek innego. Wczoraj jednak okoliczności normalne nie były, bo na boisko wybiec mieli Paweł Wszołek i Thiago Cionek, czyli – jakkolwiek patrzeć – kandydaci do gry w reprezentacji Nawałki.
Nastawialiśmy się zwłaszcza na mecz Sampdoria-Brescia, w którym na nowej pozycji zadebiutować miał Wszołek. Na łamach Super Expressu były gracz Polonii w następujący sposób zapatrywał się na swoją sytuację w drużynie:
Na treningach zasuwam, wszyscy w klubie klepią mnie po plecach i powtarzają, że są ze mnie zadowoleni. (…) Szkoleniowiec też jest chyba zadowolony, bo mam zadebiutować jako defensor w czwartek.
Jak się okazało, szkoleniowiec nie był na tyle zadowolony, by chociaż na sekundę wpuścić Wszołka na boisko. To zresztą typowe dla polskich piłkarzy próbujących swoich sił za granicą. Wszyscy są z nich zadowoleni, wszyscy są pod wrażeniem ich umiejętności, tylko z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu nie grają. Natomiast wymówki zawsze są podobne. Ponownie oddajmy głos Wszołkowi: – Początek grudnia, a u mnie na liczniku zero. Może dzieje się tak dlatego, że od dwóch i pół miesiąca trener przygotowuje mnie do występów na nowej pozycji.
Wszołek po dwóch i pół miesiąca jest więc prawie gotowy, ale wciąż nie na tyle, by zagrać. Niby jest blisko pierwszego składu, ale ciągle czegoś brakuje. Wystarczy jednak, że jeszcze trochę pozasuwa na treningach, zbierze kilka dodatkowych klepnięć w plecy i już na pewno będzie grał. Na razie jednak nie gra, nawet wtedy, kiedy odpoczywa podstawowy prawy obrońca i reprezentant Włoch, Lorenzo De Silvestri. Nie gra przeciwko czternastej w Serie B Brescii, mimo że z tak słabym przeciwnikiem w tym sezonie Sampdoria już nie zagra. Dobrze chociaż, że szkoleniowiec jest z niego zadowolony.
W odróżnieniu od Wszołka w czwartkowy wieczór zagrał Thiago Cionek, i to nawet 120 minut. Jego Modena dzielnie walczyła z faworyzowanym Cagliari, w niezwykle efektownym meczu, zakończonym hokejowym remisem 4:4. Wynik zdecydowanie robi wrażenie, ale w przypadku środkowego obrońcy raczej nie jest powodem do dumy. Losy awansu rozstrzygnęły się w serii rzutów karnych, a do decydującej jedenastki podszedł właśnie Cionek. Brazylijczyk uderzył jednak bardzo źle i, tym samym, przesądził o awansie Cagliari do kolejnej rundy.