Borussia Dortmund ucieka z ostatniego miejsca, na którym znalazła się po raz pierwszy od 29 lat. Ucieka, chociaż jeszcze nie wiadomo, dokąd konkretnie i na jak długo – przed sobotnimi i niedzielnymi spotkaniami jest jednak nad strefą spadkową. Ale zwycięski mecz z Hoffenheim zbyt wielu odpowiedzi na ciągle powtarzające się pytania nie dał.
Czekaliśmy z napisaniem choćby pierwszego zdania do samego końca, bo zupełnie niczego nie byliśmy pewni. Borussia utrzymywała skromne 1:0, dochodziła do niezłych sytuacji, strzeliła nawet gola, przy którym sędzia paskudnie się pomylił i go nie uznał. A z każdą kolejną zmarnowaną szansą rosło wrażenie, że dortmundczycy w swoim stylu kuszą los. No i tuż przed końcem – Subotić zachował się jak kompletny amator, nie trafił w piłkę i wyciął równo z trawą Salihovicia. Co na to sędzia? Nic. Sięgnął po żółty kartonik, pokazał go gościom, jakby wiedział, że… wcześniej porządnie się machnął przy golu dla BVB.
Dlatego sam arbiter – na urlop. Do końca roku przynajmniej.
Piszczek-Subotić-Hummels-Schmelzer. Klopp taką defensywę zestawił (aha, za Weidenfellera Langerak, a za Kagawę – Gundogan) po raz pierwszy od… finału Ligi Mistrzów w 2013 roku. Czyli od 72 meczów! To tylko pokazuje, jak ciężkie ostatnie miesiące były dla dortmundczyków, z jak wieloma problemami musiał radzić sobie trener BVB. Bo to przecież była czwórka nie do zdarcia, która funkcjonowała jak w zegarku. A dziś po samym Hummelsie było widać, jak ważny jest to piłkarz dla Borussii i jak dobrze uzupełnia się z Suboticiem. Że ten wywinąłby jedenastkę? Było blisko, to fakt, ale gospodarze w tyłach czyścili równo.
POSTAW W SOBOTĘ NA BAYERN (1.32) LUB BAYER (7.72) W BET-AT-HOME >>
Czyścili też sami sobie z przodu. Wydawało się, że kiedy Aubameyang dorzucił piłkę na nos Gundagonowi i padł pierwszy gol, to pójdzie z górki. Tym bardziej, że ten pierwszy zasuwał aż miło, ciągle odjeżdżał rywalom, a drugi – szukał prostopadłych podań. Oni ciągnęli dziś ten wózek. Tylko, że podopieczni Kloppa, jak co mecz, dochodzili do sytuacji i, jak co mecz, permanentnie je marnowali. Hummels uderzał głową, Gundogan próbował z woleja, Ramos nabiegał na krótki słupek, Aubameyang wychodził sam na sam, pudłował też Mchitarian. Warte uwagi: Ormianin wciąż czeka na pierwszego gola w tym sezonie w Bundeslidze.
Borussia zagrała nieźle, raczej kontrolowała wydarzenia na boisku, ale to był jedynie błysk. Błysk, po którym niewiele wiadomo, bo Mchitarian potrafi być tragiczny, Gundogan genialny, a z Aubameyanga wychodzi jeździec bez głowy. Czyli tegoroczna Borussia w pigułce: niewiadoma. Dlatego nikt dziś w Dortmundzie nie wie, na czym stoi.
Aha, jeszcze coś na koniec… Hummels.