Reklama

Awansowali do Ligue 2, a grają w siódmej lidze. Mały znowu przegrał przy zielonym stoliku

redakcja

Autor:redakcja

01 grudnia 2014, 16:37 • 4 min czytania 0 komentarzy

Kwiecień bieżącego roku, Idriss Ech-Chergui w 72 minucie meczu Luzenac – Boulogne strzela zwycięską bramkę dla gospodarzy i sensacja staje się faktem. Najmniejszy klub National awansuje do Ligue 2, gdzie naturalnie również byłby rekordzistą. W liczącej sobie 650 osób wiosce trwa święto. Takie samo jak w Eibar, Paderborn czy Llagosterze, czyli u innych maluczkich, którzy boksowali w nie swojej wadze a latem oblewali sukces.

Awansowali do Ligue 2, a grają w siódmej lidze. Mały znowu przegrał przy zielonym stoliku

Jednak w przypadku Luzenac bajka trwała krótko i szybko zmieniła się w dramat.

Image and video hosting by TinyPic

***

Przez dekady Luzenac był typowym wioskowym zespolikiem, pałętającym się gdzieś po niższych ligach. Ale w 2009 awansowali do National, czyli trzeciego poziomu rozgrywkowego. Wszyscy przepowiadali im spadek, ale oni po rozpaczliwej walce utrzymali się.

Reklama

W 2012 wszystko się zmieniło. Pojawił się Erom Ducros, taki lokalny Zbigniew Drzymała, i zainwestował w klubik z Pirenejów dwa miliony funtów, przekonał też Fabiena Bartheza do zaangażowania. Legendarny bramkarz pochodził z tego regionu, więc powiedział „tak”.

Kasa jak na ten poziom odpowiednia, a Barthez pomagał przekonywać piłkarzy, by zameldowali się pod Pirenejami. Ściągano niechcianych w wyższych ligach, którzy mieli coś do udowodnienia, szybko zmontowano przyzwoitą ekipę.

W zeszłym sezonie, udało się zdobyć wicemistrzostwo ligi. Czy to była sensacja? Chyba jednak bardziej ze względu na to skąd wywodzł się Luzenac, bo przecież Ducros zapowiadał, że chce znaleźć się w Ligue 2 po trzech latach. Udało się rok wcześniej, niż planował, ale ogólnie mierzył w promocję, w takim celu przejmował klub.

Pokazuje to jednak istotną rzecz: Luzenac już wcześniej przygotowywało się do gry na wyższym poziomie rozgrywkowym. To nie przypadek Eibar czy Paderborn, gdzie sukces wszystkich zaskoczył i stąd wzięły się problemy. Dlatego tym boleśniejsza dla Bartheza i Ducros była decyzja o niedopuszczeniu górskiej drużyny do gry.

Reklama

***

O co poszło? Najpierw miano pretensje do budżetu. Luzenac apelował i apelację wygrał. – Nie mieliśmy nawet jednego euro długu – opowiadał Barthez.

Zaledwie dwa dni po pozytywnym orzeczeniu, pojawiły się kolejne zarzuty, tym razem dotyczące stadionu. Wiadomo, ten w wiosce się nie nadawał, to poziom naszej A-Klasy. W National grali na kilkutysięczniku w Foix, on również odpadał. Dogadano jednak arenę w Tuluzie, konkretnie Ernest-Wallon na której grają rugbiści. Rozmiar odpowiedni, więcej, grywała tutaj Francja U-23, czyli piłka nie była mu obca.

Problem jednak pozostał, zwrócono uwagę, że nie jest to obiekt dostosowany do Ligue 2.  Potrzebna była korekta stadionu, przystosowanie go do warunków licencyjnych. Czasu było jednak mało, bo ten zarzut pojawił się tuż przed startem ligi, ale miasto Tuluza zaoferowało, by Luzenac pierwsze kolejki grał na arenie Toulouse. Tutaj już nie mogło być żadnych wątpliwości, przecież na tym stadionie gra pierwszoligowiec. Sytuacja uratowana?

Image and video hosting by TinyPic

Stadion w miasteczku. Źródło: Stades.ch

Image and video hosting by TinyPic

A tu Ernst-Wallon gdzie Luzenac miałby grać w Ligue 2

Nie, wszystko na marne. Awans i tak zablokowano. Więcej, klub nie mógł już wrócić do National, choć spędził tam bite cztery sezony, Luzenac wylądował więc aż… w siódmej lidze. Katastrofa. Co ciekawe, taki sam los w 2005 spotkał Valence: ci też awansowali do Ligue 2, ale zamiast się cieszyć wylądowali na dnie i przestali istnieć.

Warto powiedzieć, że finansowo, są w Ligue 2 kluby, mające problemy z zadłużeniem, mówi się chociażby dużo Valenciennes.

***

Barthez i Ducros uwolnili z kontraktów wszystkich piłkarzy, którzy przyłożyli rękę do awansu. Czterech graczy i tak więc uzyskało promocję, bo znalazło zatrudnienie w drugiej lidze –  w tym choćby Andre Ndoh, najlepszy strzelec Luzenac. Niektórzy pozostali w National, inni w klubach pomniejszych… ale jedenastu wciąż nie podpisało z nikim kontraktu, choć jest już grudzień.

Image and video hosting by TinyPic

Barthez i Ducros

Sponsorzy i Barthez wycofali się. Walczyli, apelowali, ale się poddali, kopniak okazał się zbyt mocny. Ducros: – Traktowali nas bez szacunku. O decyzjach dowiadywałem się z mediów. Nie dostałem nawet maila, telefonu, niczego. FFF przynosi wstyd francuskiej piłce. Odpowiedzieliśmy na wszystkie pytania, zaprezentowaliśmy wszystkie dokumenty, oferowaliśmy pełną transparentność. I nic. Okradziono nas w biały dzień.

***

Przypadek zastanawiający. Bo oczywiście, że poważne ligi muszą mieć licencje, to trzeba respektować. Jednak tutaj był klub, który myślał o Ligue 2 już wcześniej, miał plan spełnienia wszystkich warunki. Nie posiadał długów, nawet miasto Tuluza włączyło się by pomóc. I wszystko na nic, założony w 1936 roku klub zamiast historycznego sukcesu wyleciał w powietrze. – Trafiliśmy do piekła – powiedział w jednym z wywiadów Barthez.

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
0
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Komentarze

0 komentarzy

Loading...