Po krótkiej przerwie wracamy z naszym stałym cyklem. Dziś o kilku ważnych kwestiach i zwykłych pierdołach porozmawialiśmy z Mateuszem Makiem. Piłkarz GKS-u Bełchatów sezon zaczął z przytupem, potem przyplątała się kontuzja, aktualnie przechodzi rehabilitację. Tyle tytułem wstępu, czas na lekturę.
Problemy z odróżnianiem was – jeszcze się zdarzają czy koledzy już się nauczyli?
Koledzy już się nauczyli. Przez pierwszy tydzień mogli mieć problemy, ale teraz jest już OK.
Ile razy obrywało ci się za to, co nawywijał brat?
Parę razy się zdarzyło. Michał zrobił coś źle na treningu albo w szkole, a wszystko szło na moje konto. Ale nigdy go wsypywałem, brałem to na klatę. Ostatecznie zawsze wychodziliśmy z tego cali. Było też sporo sytuacji na niekorzyść Michała. Gdy przychodziliśmy do Bełchatowa, miałem lepszą opinię od brata, trener Kiereś nas jeszcze nie rozpoznawał i nawet gdy to ja źle strzelałem, zawsze było: Lepiej Michał! (śmiech)
Atut, który posiadam ja, a nie ma go brat…
Michał nie ma takiego zacięcia… chodzi o zwód, czyli tzw. zamach. Nie nabiera tak przeciwników jak ja. Więcej drybluję. Z kolei on jest szybszy, a dokładniej – robi więcej akcji, wykorzystując to swoje przyśpieszenie.
Podczas waszych braterskich bójek Michał dalej odklepuje po trzech minutach czy już się wyrobił?
Początki miał ciężkie, był słabszy. Ale z bójek już wyrośliśmy. Zresztą, te nasze walki w większości były nierozstrzygnięte, bo każdy uważał, że wygrał.
Największa różnica pomiędzy pierwszą ligą a Ekstraklasą?
Na pewno kultura gry, w Ekstraklasie jest więcej miejsca na boisku. No i umiejętności poszczególnych zawodników są lepsze. Może nie dużo lepsze – to przesada – bo w pierwszej lidze też kilku dobrych piłkarzy było. A tak… Poza tym, czytałem „Weszło z butami” z Marcinem Krzywickim i zgoda – bardzo miło się rozmawia z Sonią Śledź (śmiech).
Jest żal do Wisły czy „było, minęło”?
„Było, minęło” – tak do tego podchodzimy. Potoczyło się tak, a nie inaczej i tak musiało być. Jest sentyment do Wisły, zawsze podkreślamy, że jesteśmy jej wychowankami. Na pewno chciałbym w niej kiedyś zagrać, bo to jest mój klub, ale czy tak będzie… Życie pokaże.
Ekstraklasa w telewizji czy partyjka w FIFĘ?
Oglądam Ekstraklasę. Teraz, gdy mam kontuzję, jeszcze częściej niż wcześniej. Ale czas na FIFĘ ze szwagrem też znajduję. Częściej wygrywam, więc daje mu czas w nocy, żeby się podszkolił i mnie ograł (śmiech).
Kariera czy przygoda z piłką?
Kariera.
Ewentualny transfer – w pakiecie z bratem czy „nasze drogi mogą się rozejść”?
W mojej sytuacji ciężko w ogóle zastanawiać się nad ewentualny transferem. Wiadomo – sytuacja Michała różni się od mojej, jest korzystniejsza. Mamy jeszcze rok kontraktu, gdyby mój brat dostał dobrą ofertę, to pewnie ją rozważy i trzeba to zaakceptować. To naturalne, życzę mu jak najlepiej, więc gdyby miał iść do lepszego klubu, to będę trzymał kciuki, żeby zrobił krok do przodu.
Dobra postawa Bełchatowa na początku sezonu – „spodziewałem się” czy lekkie zaskoczenie?
Nie jest to duże zaskoczenie, ale na pewno niespodzianka. Byliśmy beniaminkiem i nikt tak naprawdę nie wiedział, czego się po nas spodziewać. Wydaje mi się, że w tym składzie możemy spokojnie awansować do pierwszej ósemki. Zdarzają nam się jeszcze takie wpadki jak na przykład mecz z Lechem, ale po 16 kolejkach chyba już się wszyscy zorientowali, że Bełchatów jest dobrą drużyną.
Szydera w piłce – potrzebna czy wkurwiająca?
Musi być!
Borek czy Szpakowski?
Lubię Szpakowskiego za jego głos i budowanie emocji, ale Borek też jest dobrym komentatorem. Tę dwójkę darzę dużym szacunkiem, prędzej ze sceny zejdzie pewnie Szpakowski, więc trzeba będzie słuchać Borka.
Najgłupsze pytanie od dziennikarza?
„Który jest który?” i „Czy zamienialiście się w szkole?”
Najlepszy piłkarz Ekstraklasy?
Radović i Stilić.
Najbardziej niedoceniany?
Rafał Boguski. Gdyby omijały go kontuzje i grał regularnie, to myślę, że – tak jak w ostatnim meczu – byłby ważną postacią. Nie tylko Wisły, ale i całej ligi. Mam nadzieję, że wszystko co złe ma już za sobą i teraz będzie tylko grał.
Największy twardziel z Ekstraklasy?
Zdecydowanie Arek Głowacki.
Sędzia, z którym poszedłbyś na piwo?
Marciniak i Musiał.
Shotbar ze Skorupskim czy domówka z Marciniakiem?
(śmiech) Ze Skorupskim się znam, bo graliśmy razem w Radzionkowie, więc jak impreza, to zapewne z nim.
Podróż komunikacją bez biletu czy Panamerą z Koseckim?
Bez biletu, z bratem i Przybeckim. Michał mógłby powtórzyć skok przez okno.
Ile masz punktów na prawie jazdy?
Skasowały mi się, ale nie wiem dokładnie, jak to wygląda. Za co były? Nie jest to żaden szpan, ale lubię szybko jeździć. W Częstochowie radary co 300 metrów, więc wpadały te mandaty.
Największa impreza po zwycięstwie?
Po awansie. Mieliśmy z tej okazji bal, potem jeszcze długo świętowaliśmy, a wszystko zakończyliśmy wypadem na Ibizę z Miłoszem Przybeckim i Łukaszem Wrońskim. Trochę to więc potrwało. Lubimy z Michałem tańczyć, a Ibiza to idealne miejsce na tego typu rozrywki. Mieliśmy spore pole do popisu i na pewno nie marnowaliśmy tam czasu.
Mecz, po którym chciałeś zapaść się pod ziemię?
Po meczu z Piastem Gliwice, gdy spadaliśmy z Ekstraklasy. Mieszane odczucia na pewno miał wtedy Michał, bo strzelił dwie bramki, a z drugiej strony – żegnaliśmy się przecież w ligą. Jednak chyba jeszcze gorzej było kilka dni wcześniej. Smolarek strzelił nam bramkę w ostatniej minucie i nie wygraliśmy z Jagiellonią. Długo siedzieliśmy wtedy w szatni i nie mogliśmy w to uwierzyć.
Fotka z Guerrierem czy tort z Saganowskim?
Zdecydowanie tort z Saganowskim. Widziałem zdjęcie Guerriera i raczej nie chciałbym na nim być. A Sagan… nie dziwię się, ze przy okazji takiego jubileuszu, wybrał taką radość.
Porady od Burligi czy Siejewicza?
Burligę znam z Wisły, więc… No, nie za bardzo mogę na temat bukmacherki rozmawiać, tak mamy w kontraktach, ale OK – wybiorę Burligę, bo z tego co wiem, to dobry typer (śmiech).
Bramkarz ryzykujący jak Neuer czy trzymający się pola karnego?
Ryzykujący jak Neuer zdecydowanie.
Co do poprawy na boisku?
Z samą grą w piłkę nie jest najgorzej, ale w moim przypadku na pewno wydolność jest do poprawy. I siła, trochę witamin od pana Węgrzyna też by się przydało. Czy zdarza się, że odcina mi prąd? Zależy, z kim gramy. Wiadomo, że jak jest to Legia to tych sił szybciej zaczyna brakować. Przy przeciwnikach, którzy mają piłkę krócej jest zdecydowanie łatwiej. Są momenty, że 15-20 minut przed końcem brakuje tej szybkości z początku spotkania.
Polski idol z dzieciństwa?
Tak ogólnie to kiedyś mówiłem w wywiadzie o Beckhamie. Kibicuję Manchesterowi United, więc podtrzymuję. Z polskich to kiedyś dojeżdżaliśmy na Wisłę i naprawdę było kogo podglądać. Tomek Frankowski, Kamil Kosowski, Mirek Szymkowiak. Fajnie było mieć z nimi kontakt po treningach.
Największy jajcarz w szatni?
Bartosz Ślusarski. Dawno nie byłem w szatni, bo przechodzę rehabilitację, ale pamiętam, że wcześniej opowiadał historie z poprzednich klubów. Nie nadają się jednak do publikacji, gdybym je powtórzył, mógłbym wywołać dużą burzę. Lepiej nie ryzykować.
Największy pantoflarz?
Bartek Bartosiak.
Który z kolegów napisałby najciekawszą książkę?
Dużo do napisania miałby Błażej Telichowski, bo jest bardzo rozmowny i książka mogłaby być ciekawa. Ale przez swoją karierę w Grecji parę fajnych wątków mógłby poruszyć też Arkadiusz Malarz. Większość historii znam, ale polecałbym ludziom tę książkę.
Ilu dziennikarzy masz na czarnej liście?
Nie mam. Mogę jednak powiedzieć w imieniu brata, że jest taki jeden pan z Przeglądu Sportowego, który napisał z dupy, że Michał jest obrażony, bo nie pojechał na kadrę. Chciałem nawet wziąć do niego numer i trochę go ukierunkować. To była taka bzdura, że się w głowie nie mieści. Michał nigdy nie dawał takich sygnałów.
Noty po meczach – sprawdzasz czy są ci obojętne?
Jasne, że sprawdzam. Czytam Weszło. Fajne zapowiedzi i teksty po meczu.
Plan po karierze?
Otworzyć coś swojego. Może rodzinną firmę z siostrami, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Jak zdrowie dopisze, to mam nadzieję, że będę długo grał.
Trener, z którym chciałbyś pracować w Polsce?
Trener Urban. Zawsze wydawało mi się, że ma super kontakt z zawodnikami. No i notował dobre wyniki. Trener Skorża i trener Legii też wydają się być bardzo dobrzy. Poza tym chciałbym kiedyś jeszcze pracować z trenerem Skowronkiem, którego darzę dużym szacunkiem, bo to praktycznie dzięki niemu poszliśmy do Bełchatowa.
Zdrowy tryb życia czy nie ma co przesadzać?
Zdrowy tryb życia. Czasami można sobie odpuścić, zjeść w niedzielę schabowego z kapustą czy coś, ale w tygodniu raczej staramy się z Michałem jeść zdrowo i pilnować się.
Alkohol?
Nie mówię, że nie, ale to dopiero po sezonie. Oczywiście sporadycznie i w niedużych ilościach, ale można w gronie znajomych poświętować.
Ostatnia książka, jaką przeczytałeś?
„Spalony” Andrzeja Iwana. Bardzo mi się podobała. Teraz mam zamiar kupić książkę Igora Sypniewskiego.
Ostatni film, jaki obejrzałeś?
„W obronie własnej”.
Gej w szatni – tak czy nie?
Na pewno ciężko. Ciężko, by mu było wejść do szatni, wyjść pewnie też… Nie chcę być nietolerancyjny, ale w tym wypadku raczej nie.
Popularność – kręci czy przeszkadza?
Fajnie być popularnym. Takie codzienne sytuacje na ulicy zawsze są bardzo miłe.
W Bełchatowie zazdrościcie trochę siatkarzom czy pełen szacunek?
Siatkarze są mistrzami Polski, grają tu mistrzowie świata, więc naprawdę nie umywamy się do nich. Cały splendor należy się im. Zresztą znamy się z siatkarzami, to naprawdę to spoko ludzie, mamy do nich duży szacunek.
Kogo z kolegów wysłałbyś do… Turbokozaka?
Grzesia Barana. Czy to prawda, że Paweł Baranowski miałby problemy z przekroczeniem granicy 20 punktów? Gdyby trzeba było popracować głową, to może coś by zrobił, ale nogą mogłyby być problemy (śmiech). A tak serio – Paweł robi postępy, więc myślę, że zdobyłby więcej punktów niż ostatnio Ewa Pajor.
… do MMA?
Właśnie Pawła. Kawał chłopa, zrobiłby tam furorę.
… do Jeden z Dziesięciu?
Kiedyś wskazałbym Macieja Szmatiuka, z którym graliśmy. Dzisiaj pewnie Adama Mójtę.
… do Trudnych Spraw?
Mojego brata (śmiech).
… do Warsaw Shore?
Arka Malarza.
Fot. FotoPyK