Z Tomaszem Cywką jest trochę jak z Yeti – każdy o nim słyszał, ale niewielu widziało. Chłopak nigdy nie grał w poważnych rozgrywkach w Polsce, a od przeszło ośmiu lat ze zmiennym szczęściem próbuje swoich sił w Anglii. Raz na jakiś czas docierały do nas krótkie komunikaty na jego temat. A to coś strzelił, a to stracił miejsce w podstawowym, zdarzyło mu się nawet wywalczyć awans do Premiership. Dziś jednak z Wysp napłynęła zdecydowanie smutniejsza informacja. Na portalu sport.pl przeczytaliśmy, że Cywka przeniósł się do Rochdale AFC, czyli drużyny kopiącej na poziomie trzeciej klasy rozgrywkowej.
Tym samym Cywka, po zaliczeniu sześciu angielskich klubów, zamknął pewien cykl. W 2006 roku, po tym jak przeniósł się do Wigan, od razu wypożyczono go do Oldham, również grającego w trzeciej lidze. Wtedy jeszcze można było zrozumieć ten wybór, w końcu dla 18-letniego chłopaka najważniejsza była gra. Dziś Cywka, jako 26-letni facet, niejako wrócił do punktu wyjścia. Różnica jest tylko taka, że przed laty wypożyczony był z klubu Premiership, a teraz relegowano go z ostatniego w Championship Blackpool, które leci na łeb na szyję w kierunku trzeciej ligi.
Przez osiem lat na angielskich boiskach Cywka nie doczekał się debiutu w Premiership, mimo że przez niemal połowę tego okresu reprezentował barwy Wigan. W tamtych latach, nie licząc wypożyczenia do Oldham, grywał jedynie w rezerwach. Jego kariera nabrała tempa dopiero w 2010 roku, bo transferze do Derby, występującego w mocnej Championship. Od tego czasu Cywka nabił sobie przeszło sto występów na zapleczu Premiership, w których zdobył aż 15 goli.
Jego pobyt na Wyspach zawsze przypominał huśtawkę. W 2012 roku awansował z Reading do Premiership, a po roku rzutem na taśmę uniknął spadku do League One z Barnsley. Kiedy wywalczył sobie pewne miejsce w drużynie, po kolejnym okresie przygotowawczym zupełnie wypadał z obiegu. W pucharowych rozgrywkach zdarzało mu się przegrywać na angielskich pastwiskach, ale też grać z wielkimi przeciwnikami, jak Tottenham czy Manchester City. Zazwyczaj był ignorowany przez selekcjonerów, ale jakimś sposobem wpadł w oko Franciszkowi Smudzie, który zlecił jego obserwację Jackowi Zielińskiemu. Powołania jednak nigdy nie otrzymał.
W 2012 roku Cywka był bliski przejścia do naszej ligi i podpisania kontraktu ze Śląskiem Wrocław, który chwilę później został mistrzem Polski. Na naszych łamach następująco opisywał tę sytuację: „Byłem już praktycznie obiema nogami w Polsce. Kontrakt ze Śląskiem Wrocław miałem dogadany, kiedy nagle pojawiła się oferta z Anglii. Zadecydowałem, że wracam i na tę chwilę nie żałuję. Jutro wyjdę w pierwszym składzie na Etihad Stadium przeciwko Manchesterowi City.”
Mecz na Etihad skończył się wynikiem 0:5, a po nim Cywka nie występował już w równie prestiżowych zmaganiach. W zeszłym sezonie mógł jeszcze liczyć na w miarę regularną grę, ale tej jesieni można już mówić o prawdziwej tragedii. W beznadziejnym Blackpool rozegrał tylko sześć spotkań na osiemnaście możliwych, a jego drużyna łącznie zdobyła w nich ledwie jeden punkt. A później zupełnie wypadł ze składu. Wypożyczenie do siódmego w League One Rochdale można oczywiście odbierać jako rozpaczliwą próbę ratowania kariery, ale z drugiej – gdyby zrobić bilans korzyści i strat – chyba lepiej grać w trzeciej lidze niż oglądać z trybun mecze drugiej.
Fot. FotoPyK