Mam jeszcze kontrakt na kolejny sezon i chcę zostać w klubie. Zaaklimatyzowaliśmy się z żoną w San Antonio, dzieci chodzą do szkoły, uczą się języka. Pogoda przez większą część roku odpowiada nam. Scorpions nie mają żadnych problemów finansowych, płacą w terminie, a w Polsce bywało różnie… Obecnie koncentruję się na kierunku amerykańskim. USA albo Kanada – oferty z tych klubów traktuję priorytetowo, choć oczywiście na tą chwilę wszystko wskazuje na to, że zostanę w Scorpions – mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym Tomasz Zahorski, który w ostatni weekend zdobył tytuł mistrzowski w amerykańskiej lidze NASL. Wszystko wskazuje na to, że jest z niej zadowolony, mimo że ma niewiele wspólnego z bardziej prestiżową MLS. Zapraszamy na nasz czwartkowy przegląd prasy.
FAKT
Dobrze zapowiada się dziś Fakt, w którym cztery piłkarskie strony – w tym dwie reprezentacyjne. Zaczynamy od Roberta Lewandowskiego, który nadal chce nosić opaskę kapitana.
Największy plus ostatniego roku w reprezentacji to…
– Fakt, że więcej zawodników podczas eliminacji poczuło, że są ważną częścią zespołu. To jeden z elementów, dzięki któremu jesteśmy mocni. Wzrosła pewność siebie. Wielu zawodników wie, jak bardzo są potrzebni reprezentacji i zostawia serce na boisku.
Arkadiusz Milik miał do kadry wejście smoka?
– Chciałbym jak on strzelać do pustej bramki, albo dostawać tyle podań od kolegów. Mogę wypracowywać sobie sytuacje, ale co z tego, skoro nic nie chce wpaść?
A propos przyszłego roku, co będzie z opaską kapitana? Zostawia pan tę kwestię trenerowi?
– Trudno mi odpowiedzieć. Od początku eliminacji idzie nam bardzo dobrze. Dobrze czuję się w roli kapitana. Jestem silniejszy i wiem, że więcej ode mnie zależy. Moje zdanie jest takie: Chciałbym ją nosić.
Kolejny z tekstów mówi o Mili, którzy nie może liczyć na taryfę ulgową. We wtorek grał ze Szwajcarią, a już w piątek zmierzy się z Ruchem w Chorzowie. Co zrobić, takie życie piłkarza. Żadna sensacja.
We Wrocławiu nikt nie wyobraża sobie, by Mila w meczu z Niebieskimi miał wejść na boisko z ławki rezerwowych. 34-krotny reprezentant Polski jest ostoją Śląska i to przede wszystkim od jego dyspozycji będzie uzależniony wynik spotkania z Ruchem. Mimo że piłkarz ma mocno napięty kalendarz, w klubie nikomu nie przyszło na myśl, by prosić Adama Nawałkę (57 l.) o oszczędniejsze gospodarowanie jego siłami. – Przed meczem ze Szwajcarią nie rozmawiałem z selekcjonerem, ale nawet nie miałbym zamiaru prosić go o coś takiego. Wiem, jak szczególne było to dla Sebastiana spotkanie. Środę piłkarz dostał wolne, ale już od czwartku przygotowuje się z nami do kolejnego meczu – mówi Faktowi trener Śląska.
W kolejnych ramkach:
– Milik strzela prawie jak Lubański i Cieślik
– Jędrzejczyk to piłkarz uniwersalny
– Błaszczykowski zagrał 25 minut w sparingu
Bogusław Kaczmarek apeluje z kolei o cierpliwość m.in. do Piotra Zielińskiego.
Widać trzon zespołu, jednak selekcja nie może być zakończona, bo pojawiają się młodzi, jak Gajos, Janicki, czy w mniejszym stopniu Zieliński. Mam przed oczami występ Piotrka w meczu z Danią (3:2) w Gdańsku jeszcze za kadencji Waldka Fornalika, kiedy pokazał skalę swojego talentu. We wtorek wypadł nie najlepiej, jednak w przypadku tak młodych ludzi trzeba wykazać się niesamowitą cierpliwością. Na samym początku meczu, po akcji z lewej strony, nieczysto trafił w piłkę, co mogło mieć wpływ na jego dalszą postawę. Nieudana akcja, a potem nagle stracona bramka sprawiły, że stres ten się spotęgował. Dużo niedokładności, wiele razy podejmował na boisku złe wybory. Ale radykalnie złej oceny nie można mu wystawiać. Zresztą czas pracuje na jego korzyść. Jeśli regularnie będzie grał w Serie A…
Tematy ligowe:
– Kibice Lecha liczą, że Rudnevs wróci do Poznania
– Sandomierski wraca do bramki Zawiszy
– Wiślacy grali w kadrze Haiti.
Cracovia chce się pozbyć Dawida Nowaka.
Gdyby udało mu się udowodnić, że ktoś podał mu środek bez jego wiedzy, mógłby liczyć co najwyżej na skrócenie okresu dyskwalifikacji z dwóch lat do roku. Ale bez twardych dowodów w stylu nagrania, czego nie posiada, obrona będzie bardzo trudna. – Znam Dawida i skojarzenie go z tym akurat środkiem jest absurdalne – mówi doktor Krzysztof Ficek, u którego Nowak leczy się od wielu lat. – Nie przepisywałem mu żadnych odżywek, zresztą całą dokumentację zawsze przekazywałem do klubu. Skąd ten steryd? Można spekulować. Takie coś można podać choćby z jedzeniem – dodaje. Władze Cracovii już przedstawiły Dawidowi Nowakowi (30 l.) propozycję rozwiązania kontraktu. Prezes klubu Janusz Filipiak (62 l.) chce jak najszybciej pozbyć się zawodnika, który w najbliższym czasie nie będzie mógł grać.
Tomasz Zahorski świętował w weekend swój pierwszy tytuł na amerykańskiej ziemi. Jego San Antonio Scorpions pokonali w finale ligi NASL Fort Lauderdale Strikers 2:1. W Ameryce czuje się znakomicie.
Jak widzisz swoją przyszłość w San Antonio?
– Mam jeszcze kontrakt na kolejny sezon i chcę zostać w klubie. Zaaklimatyzowaliśmy się z żoną w San Antonio, dzieci chodzą do szkoły, uczą się języka. Pogoda przez większą część roku odpowiada nam. Scorpions nie mają żadnych problemów finansowych, płacą w terminie, a w Polsce bywało różnie…
Czy twoje nazwisko znajduje się na słynnej liście dłużników Górnika Zabrze?
– Oczywiście. Nie jest tajemnicą, że działacze Górnika wiszą mi sporo pieniędzy. Na szczęście obecnie zarabiam i mam z czego żyć, ale nie odpuszczam tematu. Sprawa jest jednak teraz głównie w rękach urzędników. Akurat za parę dni lecę do Polski i zorientuję się bliżej, jak to wygląda.
Czy będziesz rozważał oferty z polskich klubów?
– Obecnie koncentruję się na kierunku amerykańskim. USA albo Kanada – oferty z tych klubów traktuję priorytetowo, choć oczywiście na tą chwilę wszystko wskazuje na to, że zostanę w Scorpions.
GAZETA WYBORCZA
Dariusz Wołowski pisze o Lewandowskim: kiedy w 63. minucie schodził z boiska, miał minę człowieka podpisującego się pod rozpowszechnioną, lecz absurdalną opinią, że dla napastnika mecz bez gola to czas zaprzepaszczony. Frustracji kapitana reprezentacji zupełnie nie rozumiem.
Lewandowski był najlepszy na boisku we Wrocławiu, tak jak najlepszy był w Tbilisi, gdzie zespół narodowy wykonywał istotny krok w stronę awansu na Euro 2016. Zamiast obsesyjnie wyrzucać sobie brak skuteczności i szczęścia pod bramką, kapitan ma prawo przyjąć do wiadomości, że nigdy wcześniej nie zrobił dla reprezentacji więcej niż w ciągu ostatnich miesięcy. Raz do roku oglądam mecze Polaków z gościem z Meksyku. On śledzi naszą drużynę narodową incydentalnie, można go więc uznać za obiektywnego obserwatora. Podczas listopadowych spotkań z Gruzją i Szwajcarią kilka razy podkreślał, że kibicowanie drużynie Nawałki sprowadza się u niego do ściskania kciuków, by dziesięciu graczy jak najczęściej dostarczało piłkę temu jedenastemu. Jedenastym jest napastnik Bayernu. Gdy on dotyka futbolówki, gra nabiera rozpędu, nieprzewidywalności, chwilami ocierając się o magię – jak przy podaniu piętą do Tomasza Jodłowca w 56. sekundzie meczu ze Szwajcarami. Lewandowski nie snuje się wzdłuż pola karnego, czekając, aż zdarzy się cud, ale próbuje brać los drużyny w swoje ręce. I od startu eliminacji Euro 2016 zespół Nawałki jest naznaczony jego jakością. A wciąż gra pod największą presją.
Im bardziej władze światowego futbolu próbują się wykaraskać z oskarżeń o korupcję przy wyborze organizatorów mundiali w 2018 i 2022 r., tym bardziej się pogrążają – słusznie puentuje z kolei Michał Szadkowski, pisząc o tym jak to FIFA próbuje „szukać” łapówkarzy w swoich szeregach.
Władze światowego futbolu długo ignorowały oskarżenia o łapówkarstwo, a prezes Sepp Blatter grzmiał, że nie zarządza skorumpowaną organizacją. Dopiero w 2012 r. FIFA wynajęła amerykańskiego prokuratora Michaela J. Garcię, by zbadał, czy przy wyborze gospodarzy mundialu doszło do nieprawidłowości. Garcia skończył pracę we wrześniu. Choć raport widziało tylko pięć osób, to właśnie ten dokument sprawił, że o korupcji w FIFA znów jest głośno. Zaczęło się od tego, że władze światowej piłki – mimo protestów Garcii – nie chciały upublicznić raportu. Presja mediów z całego świata była jednak coraz większa, więc w czwartek szef Komisji Etyki FIFA Hans-Joachim Eckert opublikował coś, co można nazwać analizą raportu Garcii. Niemiec ogłosił, że przy wyborze Rosji i Kataru reguły łamano, ale „w ograniczonym zakresie”, więc nie ma powodów, by powtórzyć głosowanie. – Dokument zawiera mnóstwo nieścisłości oraz niewłaściwe interpretacje faktów i wniosków z mojego raportu – protestował Garcia. I wywołał awanturę. Szef ligi niemieckiej Reinhard Rauball straszył w niedzielę, że jeśli sprawozdanie Garcii nie zostanie opublikowane, to federacje zrzeszone w UEFA mogą opuścić FIFA. Były szef angielskiej federacji David Bernstein wzywał europejskie kraje do bojkotu mundialu w 2018 r. FIFA trochę się przestraszyła i po kilku dniach, na podstawie raportu Eckerta, złożyła w szwajcarskiej prokuraturze zawiadomienie o „możliwości niewłaściwego zachowania” przy wyborze gospodarzy MŚ w 2018 i 2022 r. Nawiasem mówiąc, Eckert zdekonspirował dwie informatorki Garcii. – Zdecydowałyśmy się współpracować z amerykańskim prokuratorem, bo obiecywał pełną anonimowość, twierdził, że jego ustalenia zobaczy tylko kilka osób. Eckert w swoim dokumencie nie wymienia nas z nazwiska, ale zawarte przez niego informacje pozwalają nas zidentyfikować. Kilka godzin po publikacji raportu gazety brytyjskie, niemieckie i australijskie zorientowały się, że to my jesteśmy informatorkami Garcii…
SPORT
Równać do Milika dziś trzeba…
Na początek mamy jeszcze dwie strony o kadrze. Kadrę chwali Andrzej Strejlau.
Którzy dublerzy w meczu ze Szwajcarią zdali pańskim zdaniem egzamin?
– Nie będę wystawiał indywidualnych cenzurek, powiem jedynie, że oba zespoły rozegrały bardzo dobre spotkanie. Nasza drużyna stanęła na wysokości zadania, widać, że roczna praca Adama Nawałki przynosi efekty. To wysublimowana kadra, z której możemy być dumni. I nie chodzi tylko o jedenastu piłkarzy, bo ta grupa wsparcia jest naprawdę silna.
Po meczach eliminacyjnych mistrzostw Europy powinniśmy popaść w euforię? Mamy wygraną z Niemcami, a co ważniejsze – pierwsze miejsce w grupie eliminacyjnej.
– Popadanie w euforię byłoby przedwczesne, ale jesteśmy bardzo zadowoleni. Mamy zespół, który potrafił ograć aktualnych mistrzów świata, a kwestia problemów kadrowych Niemców jest nieistotna. Nie wolno nam jednak zapominać, że eliminacje trwają, więc trzeba na wszystko spojrzeć chłodnym okiem. To wy, dziennikarze, podbijacie bębenek, a trener Nawałka musi zachować olimpijski spokój. Pogratulować trzeba również Zbyszkowi Bońkowi, który dał selekcjonerowi duże wsparcie i obdarzył go dużym zaufaniem. Z tego przykładu powinni czerpać prezesi klubów ligowych, którzy często zmieniają trenerów. Czasami po 4 porażkach, a czasami nie w wiadomo, dlaczego. Jedynym zmartwieniem dla nas jest fakt, że nie potrafiliśmy w meczach ze Szkocją i Szwajcarią utrzymać wypracowanej przewagi.
Artur Jędrzejczyk wcale nie planował swojej cieszynki.
– Już przed meczem mówiłem sobie, że fajnie byłoby strzelić gola i coś pokazać kibicom. Nie miałem jednak niczego przygotowanego. Wyszło spontanicznie. Myślę, że to sympatyczna cieszynka. Pobiegłem do kibiców, bo to dla nich gramy – opowiadał Jędrzejczyk. Dla byłego obrońcy Legii Warszawa był to drugi gol w 15 występie w reprezentacji. Tego pierwszego zdobył przed blisko dwoma laty w meczu z Macedonią (4:1), w którym kadra grała w ligowym składzie. Ostatni czas w biało-czerwonych barwach 27-latek ma udany. W spotkaniu z Niemcami wszedł na boisko z ławki, te ze Szkocją, Gruzją i Szwajcarią rozpoczynał jako podstawowy lewy obrońca, zastępując Jakuba Wawrzyniaka. – Trener wskutek kontuzji Kuby miał po meczu z Niemcami dylemat. Cieszę się, że mi zaufał, zwłaszcza że trudno grać na tej pozycji będąc prawonożnym. Świetnie byłoby utrzymać taką dyspozycję – przyznał Artur Jędrzejczyk.
Robert Lewandowski mówi, że chciałby dostawać takie piłki jak Milik albo mieć tyle szczęścia, ale niestety dzieje się inaczej. W całym roku Lewy strzelił cztery gole Gibraltarowi i jednego Litwie (z karnego). Mówi też, że chciałby zatrzymać opaskę kapitana, bo dobrze się z nią czuje, a i wyniki są lepsze.
Sport prezentuje też średnią not, jakie przez cały rok przyznawał kadrowiczom. Najwyżej, bo z dziewiątką kończy Milik, z ósemkami Mila oraz Glik. Lewandowski, Krychowiak, Szukała, Szczęsny – siedem.
No dobra, czas wrócić do tematów ligowych. Smutna konstatacja: śląskie kluby sprowadzają z zagranicy szrot, wyrzucając kasę w błoto. Na palcach jednej ręki można policzyć dobre zakupy.
W grupie dziesięciu strzałów kulą w płot, które wytypowaliśmy, znalazło się aż sześciu obcokrajowców, co jest w opozycji do deklaracji klubowych działaczy, którzy zawsze podkreślają, że piłkarz z zagranicy musi być dwa razy lepszy od Polaka. Widać, że zagraniczny szrot wciąż ma duże powodzenie w śląskich klubach, mimo że jego utrzymanie nie jest wcale takie tanie. Listę niewypałów otwiera Wojciech Trochim. – Moje poprzednie pobyty w ekstraklasie, to były niewypały, przede wszystkim z mojej strony. Nie skupiałem się na piłce. Teraz zrozumiałem, co daje mi chleb – mówił przychodząc do Podbeskidzia. Jak się później okazało, była to tylko czcza gadanina. Do Bielska-Białej ściągnął go trener Leszek Ojrzyński, jednak Trochim zawiódł jego oczekiwania, więc został wypożyczony do tyskiego GKS-u. Pracę w Tychach stracił po alkoholowej libacji i awanturze z sąsiadami. Jednym z najdziwniejszych transferów było zakontraktowanie przez chorzowski Ruch Albańczyka Sabiena Lilaja. 12 sierpnia na oficjalnej stronie internetowej Niebieskich pojawił się komunikat, że Albańczyk związał się z klubem rocznym kontraktem z opcją jego przedłużenia. Tymczasem 25-letni pomocnik wrócił do ojczyzny i mimo ważnego kontraktu z Ruchem… nadal gra w albańskim klubie Skanderbeu Korcza.
Interesująco sport opisuje twitterowe szaleństwa Angela Pereza Garcii. Twierdzi, że dzięki takiemu podejściu hiszpański trener pokazuje swoją prawdziwą twarz i udowadnia, że jest otwartym człowiekiem.
– Używam mediów społecznościowych, aby mieć wpływ na swój wizerunek wśród kibiców. Fani okazują mi dużo życzliwości i wsparcia. Czuję się więc w obowiązku odpisywać im tak często, jak tylko mogę. Utrzymywanie kontaktów z fanami jest bardzo ważne, bo gramy właśnie dla nich. Z kibicami jest jak z drużyną. Trzeba dbać o każdego z osobna, ale tak, by jednoczyć całą grupę. Dzięki fanom Piasta w tym sezonie udało nam się osiągnąć kilka niezwykle cennych wyników. Moi zawodnicy uwierzyli, że są w stanie wygrać z każdym. Mam nadzieję, że tak będzie w kolejnych ligowych spotkaniach – dodaje Perez Garcia, który z tygodnia na tydzień zyskuje kolejnych fanów w wirtualnym świecie.
Waldemar Fornalik zastanawia się nad zmianą zwycięskiego składu. Mamy niezbyt ciekawą rozmowę z Radosławem Janukiewiczem, a na koniec powrót do piłki reprezentacyjnej. Magiczny trójkąt: Czechy i Słowacja nie doznały żadnych punktowych strat a biało-czerwoni są bardzo skuteczni.
Czesi, Słowacy i Polacy są na czele grup. Ten Trójkąt Wyszehradzki zaczyna być w futbolu coraz popularniejszy i coraz bardziej ceniony. Bo o Grupie Wyszehradzkiej raczej mówić nie będziemy, gdyż Węgrzy odstają poziomem gry i wynikami od tego tercetu. A już pod względem skuteczności od naszych piłkarzy dzieli ich przepaść. W 4 meczach Węgrzy zdobyli 4 gole, biało-czerwoni aż 15 i są najlepsi w eliminacjach! Potrafią wygrywać nawet jeśli rywal dominuje i jest nim mistrz świata. Potrafią odrobić straconego gola i wywalczyć punkt jak ze Szkocją. Nie zrażają się początkowymi problemami. Z 11 bramek z Gibraltarem i Gruzją aż 10 zdobyli po przerwie. A że to słabi rywale? Z takimi też trzeba umieć wygrywać i nie każdemu to się udaje. Grecja przegrała u siebie z Wyspami Owczymi, Mołdawia z Liechtensteinem. Miesiąc wcześniej w Moskwie Mołdawia zremisowała z Rosją. San Marino zdobyło punkt z Estonią, Bułgaria u siebie z Maltą uzyskała 1:1 marnując rzut karny.
Stefan Białas przekonuje z kolei, że Mistrzostwa Europy przy 24 zespołach stracą na prestiżu. Nie będziemy już cytować, ale do Sportu możecie zajrzeć, bo dziś w nim naprawdę sporo materiałów.
SUPER EXPRESS
Na łamach Superaka również Lewandowski, nad którym w kadrze ciąży fatum.
Odkąd selekcjonerem reprezentacji Polski został Adam Nawałka (57 l.), Lewandowski wreszcie gra na podobnym poziomie jak w Bayernie. Świetnie współpracuje z pomocnikami, kreuje grę i skupia na sobie uwagę obrońców. Brakuje tylko jednego… bramek. Co prawda z dorobkiem pięciu goli jest najskuteczniejszym polskim piłkarzem w eliminacjach do mistrzostw Europy, ale aż cztery z nich wbił kopciuszkowi z Gibraltaru. W meczu ze Szwajcarią „Lewy” znów miał doskonałe sytuacje, starał się jak mógł, ale piłka, jak zaczarowana, nie chciała wpaść do siatki i był to już jego czwarty mecz bez gola. Dla porównania Arkadiusz Milik (20 l.) strzelał w każdym z ostatnich czterech meczów kadry. – Gram dobrze, rozgrywam, podaję, ale piłka nie chce wpadać do siatki – „Lewy” rozkłada bezradnie ręce. – To dla mnie niezrozumiałe, bo w klubie wykorzystuję takie sytuacje, a w kadrze a to obroni bramkarz, a to źle uderzę. No zawsze coś… – dodaje. – Może wisi nade mną jakieś fatum, może ktoś zaczarował te bramki? – zastanawia się. – Nie umiem znaleźć odpowiedzi na te pytania, ale wiem, że muszę te zagadki rozwiązać.
Dla przeciwwagi o swojej przełomowej jesieni opowiada Arek Milik.
Często trenujesz stałe fragmenty gry?
– Tak i powiem szczerze, że czekałem na taką okazję, bo uderzenia z wolnych mam wyćwiczone. Co prawda pomogło mi trochę nieszczęście Roberta Lewandowskiego, który chwilę wcześniej zszedł poza boisko, bo pewnie on by strzelał. To wykreowało dla mnie szansę i ją wykorzystałem.
Twój trener klubowy musi być pod wrażeniem.
– Śledzi moje poczynania i po udanych występach mi gratuluje. Jednak od razu zaznacza, że nie ma co długo rozpamiętywać sukcesów. Wiem ile jeszcze roboty przede mną, a każdy udany występ w kadrze daje mi jeszcze większą motywację.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Świętowania na łamach PS ciąg dalszy.
Ale w końcu zamykamy rok wielkiej prosperity… Arek Milik, o czym wspominaliśmy przy przeglądaniu Faktu, ze swoim dorobkiem bramkowym znalazł się wśród prawdziwych legend.
Dzięki temu Arkadiusz Milik już przeszedł do historii. W meczu ze Szwajcarią (2:2) napastnik Ajaksu kolejny raz trafił do siatki, dzięki czemu znalazł się na podium w klasyfikacji najskuteczniejszych piłkarzy w dziejach reprezentacji Polski wśród zawodników do 21. roku życia. To było jego szóste trafienie w narodowym zespole. Przed 21. urodzinami lepsi od Milika byli tylko Włodzimierz Lubański i Gerard Cieślik. Lubański w tak młodym wieku mógł pochwalić się aż 12 bramkami. Cieślik przed ukończeniem 21 lat strzelił osiem goli. W spotkaniu ze Szwajcarią Milik zepchnął z podium tej klasyfikacji Andrzeja Iwana, który przed ukończeniem 21 lat strzelił pięć bramek. Milik jest też lepszy niż jego słynniejszy kolega z kadry Robert Lewandowski. Napastnik Bayernu, mając tyle lat, ile ma teraz Milik, mógł pochwalić się trzema bramkami w reprezentacji. Snajper Ajaksu już jednak nie poprawi swojego wyniku. Gdy reprezentacja rozegra kolejny mecz (z Irlandią 29 marca), piłkarz będzie miał już skończone 21 lat.
Zarówno Lewandowskiego, który chce w dalszym ciągu nosić opaskę kapitana, jak i Bogusława Kaczmarka apelującego o cierpliwość do młodych już cytowaliśmy. Pora więc na rozmowę z Arturem Jędrzejczykiem, który przekonuje, że może grać nawet w ataku.
Nie ma pan wrażenia, że śni jakiś niezwykły sen o kadrze?
– Coś w tym jest. Nagle zaczynamy grać porywające mecze przy pełnych trybunach, dajemy kibicom radość. Choćby to było tylko spotkanie towarzyskie, nie oszczędzamy się.
Mecz ze Szwajcarią wyglądał tak, jakbyście toczyli kolejną walkę z grupowym rywalem o punkty.
– Na szczęście tak nie było, bo utracona w końcówce wygrana bolałaby jeszcze bardziej. Trener uczulał nas, byśmy potraktowali spotkanie z całkowitą powagą, właśnie tak, jakbyśmy grali o punkty. To ważne, by wyrobić sobie taki nawyk. Spotkań kontrolnych jest tak niewiele, że do każdego warto się przyłożyć. No i do tego są kibice, którzy tak licznie nas oglądali i dopingowali. Oni też zasługiwali, żeby pokazać im solidne piłkarskie widowisko. Przecież gramy właśnie dla tych fanów, bez nich nie miałoby to żadnego sensu. Mam nadzieję, że im się podobało. A wynik? Jeśli mamy nie wygrywać, to lepiej, żeby to były gry towarzyskie.
Pana cieszynka robi karierę w internecie. Zaskoczył pan wszystkich inwencją.
– Tak jakoś mnie naszło. Nie trafiam zbyt często do bramki (wcześniej w kadrze Jędrzejczyk strzelił gola w śmieciowym meczu z Macedonią za kadencji Waldemara Fornalika – przyp. red), więc wymyśliłem sobie, że uczczę ten wyczyn w reprezentacji w wyjątkowy sposób. W meczu towarzyskim, kończącym rok, wolno chyba więcej, zatem usiadłem sobie na chwilę na krzesełku na trybunach.
Jeszcze raz krótki cytat z Zahorskiego…
Pierwszy raz wywalczył pan mistrzostwo, choć nie Polski, to USA. Jak świętowaliście?
– Fajnie to wszystko wyglądało. Na stadion przyszło ponad osiem tysięcy widzów, czyli prawie komplet publiczności, co biorąc pod uwagę anomalia pogodowe w Teksasie, gdzie temperatura w ubiegły weekend spadła do zera stopni Celsjusza, trzeba uznać za znakomitą frekwencję. Po końcowym gwizdku nasi fani wbiegli na murawę. Następnie wniesiono scenę, na której odebraliśmy puchar i pamiątkowe medale. Atmosfera była wyjątkowa. Nigdy nie udało mi się świętować mistrzostwa Polski…
San Antonio ma teraz dwie drużyny mistrzowskie, bo przecież Spurs wywalczyli tytuł w NBA.
– Akurat na Finałach z Miami Heat nie byłem, bo nie mogłem, ale regularnie staram się chodzić na mecze Spurs. To jest zdecydowanie zespół numer jeden w San Antonio. Koszykówką interesowałem się już w Polsce. Obejrzeć na żywo mecz NBA zawsze było moim marzeniem, które tutaj spełniłem.
A dalej już tematy ligowe. Ekstraklasa:
– Zachara i Augustyn mogą odejść zimą.
– Legia jedzie zrehabilitować się za porażkę z Bełchatowem
– Sandomierski wraca do bramki Zawiszy
– Okuno nie przekonał do siebie trenera Pogoni
Rudnevs w Lechu? Może za dwa, trzy lata…
Owszem, poznaniacy chcieliby mieć reprezentanta Łotwy znów u siebie już teraz, ale… – Jeżeli nawet Artjoms szuka klubu, to na razie nie w Polsce – mówi wiceprezes Kolejorza Piotr Rutkowski. – Temat wróci za 2-3 lata, bo on chce jeszcze pograć na Zachodzie – dodaje Rutkowski i zaznacza, że Lech oczywiście bardzo chciałby w zimowym okienku transferowym wypożyczyć świetnego napastnika i nawet w ostatnich tygodniach działał w tej sprawie. Na razie bez efektu. Pewne jest, że Rudnevs chciałby bardzo zmienić zimą klub. Po powrocie z wypożyczenia do Hannoveru 96, w tym sezonie w HSV zagrał w 1. Bundeslidze tylko 6 razy, w każdym przypadku wchodząc z ławki rezerwowych.
Choć dochodzenie w tej sprawie wciąż się nie zakończyło, Cracovia już zaproponowała Dawidowi Nowakowi rozwiązanie kontraktu. Ten z kolei wybiera nową linię obrony.
Przypomnijmy – 26 września Dawid Nowak trafił na badanie kontroli antydopingowej, w jego organizmie wykryto stanozolol, potem wyniki próbki A zostały potwierdzone przez próbkę B. Dziś Nowak jest zawieszony – nie może grać ani trenować z Cracovią. Sprawą zajmuje się obecnie Komisja Dyscypliny PZPN. Dwa tygodnie temu piłkarz oddał do analizy pięć odżywek, które stosował. Każda warta około 1500 zł. – Obecnie badamy pierwszą z próbek, wyniki poznamy w przyszłym tygodniu. Są to odżywki, które piłkarz zakupił na własną rękę – mówi Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Jeśli Nowak wystąpi o przebadanie kolejnych próbek, sprawa przeciągnie się o kilka tygodni. Jakie są szanse na to, by w odżywkach znaleziono stanozolol? – Nie wykluczałbym tego. Poczekajmy na wyniki – dodaje Rynkowski. Na razie wszyscy umywają ręce. Nowak odmawia kontaktu z prasą, Cracovia ograniczyła się do krótkiego komunikatu, za to klubowi działacze zasugerowali przedstawicielom PZPN, że Nowak mógł otrzymać środek poza klubem.
Na koniec PS cytuje informacje Weszło o milionach zasądzonych Adamowi Mandziarze. Klub dziś ma wydać w tej sprawie oświadczenie. W krakowskim klubie zapewniają, że mogą się jeszcze odwowłać do wyższej instancji. Z drugiej jednak strony trudno liczyć na zmianę wyroku.