Reklama

City ośmieszone, Anglia nadal w odwrocie

redakcja

Autor:redakcja

06 listopada 2014, 00:56 • 5 min czytania 0 komentarzy

Już po losowaniu grup było wiadomo, że w tej oznaczonej literą E, Manchesterowi City wcale nie będzie łatwo. Eksperci byli zgodni – Bayern gromi po kolei każdego rywala, CSKA wyłapuje kolejne eurowpierdole, AS Roma i „Citizens” walczą o drugie miejsce. Tymczasem piłkarze z błękitnej części Manchesteru… Cóż, po dzisiejszym wieczorze wydaje nam się, że nawet nagroda pocieszenia w postaci Ligi Europy za zajęcie trzeciego miejsca w grupie będzie kompletnie nieadekwatna do ich wyczynów. Otóż przed momentem Anglicy bez większego wstydu dostali U SIEBIE z CSKA MOSKWA. Nie regulujcie odbiorników. To podopiecznych Pellegriniego wypadałoby porządnie podregulować…

City ośmieszone, Anglia nadal w odwrocie

Tak. 1:2 na własnym obiekcie z gośćmi, na których przed meczem byli skłonni postawić wyłącznie szaleńcy i ewentualnie najwierniejsi fanatycy AS Roma. W dodatku warto wspomnieć o stylu – sfrustrowany Manchester City do boksu zjeżdżał bowiem w „dziewięciu”, po czerwonych kartkach dla Fernandinho i Yaya Toure. Jasne, przeważali. Oczywiście, oddali piętnaście strzałów na bramkę Akinfiejewa, a nawet grając w potężnym osłabieniu zdołali utrzymać stosunek posiadania piłki na poziomie 62:38. Nie możemy z czystym sumieniem napisać, że są żałosną bandą pseudopiłkarzy, ale już słowo „frajer” wydaje się całkiem na miejscu. Tym bardziej, że to nie jest pierwszy wybryk „Citizens” – przed czwartą kolejką mieli na koncie zawstydzające dwa punkty.

Efekt? W grupie rządzi i dzieli Bayern, a za jego plecami po cztery „oczka” uciułały Roma z CSKA. Anglicy zamykają tabelę… A trzeba dodać, że to nie koniec kompromitacji Premier League. Wczoraj Liverpool rzucił ręcznik jeszcze przed meczem na Santiago Bernabeu, a Arsenal w dziwnych okolicznościach podzielił się punktami z Anderlechtem. Dziś wtopił Manchester City, a punkty na Słowenii pogubiła Chelsea.

*

Zanim jednak przejdziemy do innych grup, parę słów warto też poświęcić starciu Lewandowskiego ze Skorupskim. Przed meczem jedyne wątpliwości dotyczyły liczby goli zdobytych przez monachijczyków i ewentualnie tego, czy uda im się napocząć Romę jeszcze w pierwszym kwadransie. Włosi przyjechali trochę jak Liverpool do Madrytu – po pogromie na własnym stadionie, w sam środek lwiej jaskini. Jeśli dostałeś bolesne wpierdy we własnych czterech ścianach, a teraz jedziesz na teren napastnika, spodziewasz się najgorszego. Świadomy był tego Rodgers, który od razu wywiesił białą flagę wystawiając rezerwowy skład, świadomy był również Rudi Garcia rzucając większość sił swojego składu do zadań defensywnych. W efekcie mieliśmy dużo miłej dla oka harówki w wykonaniu rzymian i kilka błyskotliwych prób zburzenia tego muru m.in. przez Roberta Lewandowskiego.

Reklama

Wytrzymać udało się naprawdę długo, bo aż do 38. minuty. W pierwszym meczu obu zespołów w tym momencie było już 0:5, więc czyste konto Skorupskiego na kilka minut przed przerwą naprawdę należy pochwalić. Co prawda nasz rodak miał kilka niepewnych interwencji, a jego gra nogami to wciąż poziom daleko odbiegający od stojącego po drugiej stronie boiska Neuera, ale przy dwudziestu trzech strzałach, które oddał dziś Bayern (siedem celnych, w tym kilka niezłych uderzeń z dystansu) – dwa gole w sieci to i tak nie jest najgorszy wynik.

Roma – trochę tak jak Liverpool – nie przejęła się stratą gola. To znaczy – nie wymusiło to na niej jakichś większych zmian taktycznych. Prawdopodobnie uznano, że Bayern i tak nie zadowoli się jednym trafieniem, a w gruncie rzeczy jeśli już jakoś pokonać tę fantastyczną defensywę Bawarczyków, to raczej szybką kontrą, niż atakiem pozycyjnym. Zresztą, o żadnych atakach pozycyjnych nie mogło być mowy – posiadanie piłki to 70/30. Nie zgadniecie dla kogo…

Lewandowski? Asysta, kilka fajnych piłek, zastawka w polu karnym. Trochę martwi, że ani razu nie sprawdził Skorupskiego, ale sądzimy, że i tak dziś w Monachium będą z niego zadowoleni. Nota na whoscored.com 7,5 – Goetze i Ribery mają tam po 7,6. Najwyżej ocenione oba skrzydła, co zresztą w żaden sposób dziwić nie może – szczególnie przy pierwszym golu, po szarży Alaby, ale i w przekroju całego spotkania, to właśnie bokami Roma dostawała najwięcej szturchańców.

*
Zgodnie z przewidywaniami mecz z Ajaksem wygrała Barcelona. 0-2. Czyli wielkiego szału nie ma, ale po dwóch porażkach w lidze kibice Blaugrany nie mają zbytnio prawa narzekać. Tym bardziej, że doszło dziś do historycznego wydarzenia. Obie bramki drużynie Milika (dziś pół godziny Polaka) strzelił Leo Messi, zdobywając tym samym 70. i 71. gola w historii występów w Champions League. Co to oznacza, wiadomo. Rekord Raula wyrównany. Zapewne w niedalekiej przyszłości tego samego dokona Cristiano Ronaldo i będziemy świadkami kolejnego kosmicznego wyścigu o miejsce w historii.

Reklama

Dołączyć może do niego także… Luiz Adriano. Wiemy, że to brzmi absurdalnie, ale gdyby tak Szachtar bardzo często mierzył się z BATE, to kto wie. W tej edycji Ligi Mistrzów Brazylijczyk strzelił drużynie naszych wschodnich sąsiadów już osiem bramek! Pięć przed dwoma tygodniami, dzisiaj trzy. Na jego miejscu nie liczylibyśmy teraz zbytnio na wizę wjazdową na Białoruś. W ogóle ten dwumecz przejdzie do historii Champions League jako jeden z najbardziej brutalnych wpierdoli tychże rozgrywek. 12-0. Jeśli na Białorusi działałyby tabloidy (żadnego nie kojarzymy, więc wątpliwe), to jutro w kioskach znaleźlibyśmy zapewne kalkę wiadomej okładki. Wstyd, żenada, kompromitacja, hańba…


A skoro już o kompromitacjach mowa… Chelsea dzieli się punktami z Mariborem. O fenomenalnej kolejce w wykonaniu angielskich klubów już pisaliśmy, ale musimy dodać jedno – nie myślcie sobie, że był to mecz z rodzaju tych „a tam, awans prawie pewny, więc nie będziemy się wysilać”. Nic z tych rzeczy, Mou rzucił na boisko prawie wszystko, co najlepszego miał w zanadrzu.

Skład: Cech – Ivanović, Terry, Zouma, Filipe Luis – Fabregas, Matić – Willian, Schurrle, Hazard – Drogba. Z ławki: Oscar, Diego Costa, Ramires.

I co? Przewaga ogromna, ponad dwadzieścia strzałów, niewykorzystany karny i tylko 1-1. Nieźle poczynają sobie Słoweńcy. Na cztery mecze przegrali tylko jeden i awans wciąż jest realny.

*
To jeszcze mały sprint przez pozostałe areny. Pierwsza informacja – wszelkie szanse na awans do fazy pucharowej stracił Athletic Bilbao. Biorąc pod uwagę ligową formę Basków, to oczywiście żadna sensacja, ale mimo wszystko liczyliśmy, że ta fajna przygoda nonkonformistów z Bilbao z Ligą Mistrzów potrwa trochę dłużej. Dziś porażka 0-2 u siebie z Porto i pozostaje im tylko walka z BATE o Ligę Europy. Bardzo ciekawie było w Lizbonie. Drużyny, które się tam spotkały ewidentnie poszły na noże. Zero półśrodków. 4-2. Sporting wygrał po raz pierwszy w tej edycji Ligi Mistrzów. Pokonane zostało Schalke. A PSG ograło APOEL. 1-0. Dodajmy, że po golu w pierwszej minucie spotkania.

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...