Z Brazylijczykiem Ronanem jest trochę jak z Potworem z Loch Ness – podobno rzeczywiście istnieje. Kiedy mistrzowie Polski latem sprowadzali go z Fluminense, na każdym kroku podkreślano: to półka wyżej od tych chłopaków, którzy trafili stamtąd sezon wcześniej. Poważna konkurencja dla Brzyskiego, kiedyś interesowała się nim Chelsea. Tymczasem okazuje się, że 20-latek najprawdopodobniej opuści Warszawę z bilansem równym zero. Być może już zimą.
Co poszło nie tak? Przecież Ronan zdawał się mieć wszystko, aby przy Łazienkowskiej odnieść sukces, a klub zabiegał od niego od czasu turnieju Deyna Cup, na którym zachwycił obserwatorów swoimi walorami. Niestety, wszystko co złe, wydarzyło się w czasie sparingu między Legią i Pogonią Szczecin, rozgrywanego w Gniewinie. To był okres przygotowawczy. Brazylijczyk uszkodził mięsień czworogłowy uda na tyle mocno, że klub zalecał operację. Na nią jednak – uwaga, uwaga – zgody nie wyraziła matka piłkarza, z zawodu (lub z zamiłowania, tego nie ustaliliśmy) fizjoterapeutka.
Legia miała więc jej syna leczyć nieinwazyjnie, co – chcąc nie chcąc – czyniła. Ronan powoli wracał do treningów, jednak każdy, kto przychodził oglądać zajęcia legionistów, widział chłopaka bojącego się. Ani nie ruszył sprintem, ani nie przesadzał – jakby to łagodnie ująć – z dośrodkowaniami. Po prostu robił tak, żeby nie odnowić kontuzji. Dlatego szybko stało się jasne: trener Berg wielkiego pożytku z wypożyczonego piłkarza raczej nie doczeka i wcale nie z tego względu, że się gdzieś wybiera.
Ale niedawno kopnął piłkę i znów poczuł ból. „Czwórka” – a jakże. Żeby było śmieszniej, kuku w innym miejscu mięśnia niż poprzednio. Przy okazji wyszło na jaw, że problemy mięśniowe doskwierały mu już wcześniej, mało tego – bardzo możliwe są kolejne urazy. Nikt tego oficjalnie nie potwierdzi, lecz wychodzi na to, że gdyby Ronana zoperować wtedy, po powrocie z Gniewina, teraz byłby spokój, byłoby po rehabilitacji. A tak – kolejne leczenie zachowawcze, kilka(naście) tygodni z głowy i powtórka z rozrywki. Cierpliwość się kończy, o ile w ogóle nie skończyła się wcześniej.
Niewykluczone, że Ronan jeszcze zimą, pół roku przed końcem wypożyczenia, wróci do domu. Legii z kolei, jeżeli chce mieć alternatywę dla grającego z niezaleczoną kontuzją, 32-letniego Brzyskiego, pozostaje szukać gdzie indziej. Albo w rezerwach, albo w innym klubie.
Fot. FotoPyK