Reklama

Podolski czy Klose? Redknapp czy… Kulawik? Kamil Kosowski w ankiecie Weszło

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

06 października 2014, 15:56 • 7 min czytania 0 komentarzy

Z kim było mu bardziej po drodze: z Podolskim czy Klose? Gdzie zarobił największe pieniądze w karierze? Do jakich klubów mógł trafić, ale nic z tego nie wyszło? Do których trenerów czuje sentyment, a których uważa za słabych? Albo gdzie chciałby spędzić emeryturę i jakie ma na nią plany? To nie będzie typowy wywiad z Kamilem Kosowskim. Raczej szybka ankieta przygotowana przez Weszło. Miks kilkudziesięciu pytań, często niezwiązanych ze sobą, na które Kamil odpowiada – raz krótko, raz bardziej rozwlekle.  Zobaczcie, co z tego wynikło. 

Podolski czy Klose? Redknapp czy… Kulawik? Kamil Kosowski w ankiecie Weszło

– Najdziwniejsza rzecz, do jakiej zmusił cię trener… 

– W Kaiserslautern Austriak Kurt Jara prosto w oczy powiedział mi, że przez trzy tygodnie będę trenował na najwyższych obrotach z najsilniejszą grupą biegową… żebym zmęczył się przed meczem Polska – Austria w eliminacjach do mistrzostw świata. Strasznie mnie tępił. Chociaż na koniec przyznał się do błędu i zaczął nawet opowiadać w wywiadach, że byłem jego najlepszym piłkarzem.

– Najprzyjemniejsze miejsce do życia…

– Spośród tych, w których grałem w piłkę, to Włochy. Chociaż… Życie sportowe na najwyższym poziomie miałem na Cyprze, a co za tym idzie – spokój w głowie i spokój w rodzinie.

Reklama

– Podolski czy Klose?

Podolskiego poznałem kiedy miał akurat wybierać w której grać kadrze. Łamał się, pytał o zdanie, ale nie znam go dobrze. A Mirek to normalny chłopak z Opola. Trochę chłopek – roztropek, ale bardzo poczciwy, kompletnie niezepsuty. Razem wędkowaliśmy, razem spotykaliśmy się z rodzinami.

MECZ 6. KOLEJKA GRUPA D LIGA MISTRZOW SEZON 2009/10 - CHAMPIONS LEAGUE GAME GROUP D: CHELSEA LONDON - APOEL NIKOZJA 2:2

– Boiskowa specjalność zakładu…

– Dośrodkowanie. Parę bramek po moich podaniach różni napastnicy zdobyli.

– Mecz, który dał najwięcej radości…

Reklama

– Gol i zwycięstwo Polski nad Austrią. Mega satysfakcja, z powodu wspomnianego trenera…

– Najlepszy klub, w którym mogłeś grać, ale nie wyszło…

– Najbliżej byłem Interu Mediolan i Lazio Rzym, ale po dobrych występach Wisły w europejskich pucharach kogoś chyba za bardzo wyobraźnia poniosła i nic z tego nie wyszło…

– Najciekawsza plotka…

– Chyba o tym, jak w 2001 roku mogłem trafić do Barcelony. Chociaż… Może to wcale nie plotka? Nie tak dawno ktoś podesłał mi wywiad z Carlesem Rexachem, który stwierdził, że gdyby nie limit obcokrajowców, miałby już wtedy Kosowskiego u siebie.

– Najlepszy kumpel z boiska…

– Najlepszym kumplem z boiska był „Żuraw”. Dziś najbliżej trzymam się z Marcinem Baszczyńskim.

– Gdybym nie komentował meczów…

Robiłbym to, co robię na co dzień, czyli zajmował się domem i dziećmi. Mecze to fajna dokładka raz, dwa razy w tygodniu.

– Pierwsze zarobione pieniądze… 

– Któraś z prac wakacyjnych z dzieciństwa. Prawdopodobnie było to zbieranie porzeczek. Chociaż całkiem nieźle wychodziłem też na sprzedaży chrzanu, który wcześniej sam wykopywałem z pola.

– Pierwsze pieniądze zarobione w piłce…

– 200 zł stypendium w rezerwach Górnika Zabrze.

– Największe boiskowe rozczarowanie…

– Parę ich było, ale gdybym miał wybrać jedno, indywidualne to pewnie brak występów na mistrzostwach świata. W 2006 roku wszedłem na 10 minut i później już nie powąchałem boiska, mimo że byłem w niezłej formie i grałem całe eliminacje. Cztery lata wcześniej dostałem już koszulkę na wyjazd do Korei, byłem na prezentacji, od trenera Engela miałem zapewnienie, że jadę a później od Władysława Żmudy usłyszałem, że jednak wybrano Pawła Sibika, który był ode mnie dużo słabszy i grał w Odrze Wodzisław. Bolało.

– Kolega klubowy, którego zawsze podziwiałeś…

– Nie będę szukał daleko. Za podejście do pracy: Maciej Wilusz. Mega – profesjonalista.

– Rywal, który zawsze ci dobrze leżał…

– W Polce leżał mi każdy. Paradoksalnie, miałem tak, że im mocniejszy przeciwnik, tym mnie lepiej się grało. Dlatego nie lubiłem na przykład meczów z Odrą Wodzisław.

MECZ 2. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2012/13: GKS BELCHATOW - LEGIA WARSZAWA 0:2 --- POLISH TOP LEAGUE FOOTBALL MATCH: GKS BELCHATOW - LEGIA WARSAW 0:2

– Bełchatów: “fajne miejsce do życia” czy „nie moja bajka”?

– Bardzo dobre miejsce na początek i koniec kariery. Na początek, żeby się wybić, bo jest baza i nieźli trenerzy. A na koniec, żeby pograć rok, dwa w dobrej atmosferze i stabilnych warunkach płacowych.

– Najniższy kontrakt w zawodowej karierze…

W Wiśle w 2007 roku miałem umowę o pracę – 1500 złotych plus premie.

– Najwyższy kontrakt…

– Całościowo, najwięcej zarobiłem na Cyprze, dzięki awansowi do Ligi Mistrzów. Tam już były konkrety.

– Większy szacunek w Polsce czy za granicą?

– Zdecydowanie za granicą. W Polsce nie potrafimy pewnych spraw i niektórych ludzi docenić…

– Największa słabość polskiej piłki…

– Przez lata tą choroba była korupcja. Teraz, kiedy już się z niej podnosimy, zwyczajnie brakuje jakości.

– Najbardziej nieprzemyślany transfer…

– Grałem w niezłych klubach, choć gdyby nie długie wypożyczenie do Kaiserslautern – fakt, że przy każdym transferze potrzebna była zgoda i klubu, i prezesa Cupiała – te nazwy mogły być lepsze. Kilka razy decydowały za mnie władze Wisły albo ułożeni z Wisłą agenci… Nie umiem wskazać jednego.

Piłkarscy agenci: “konieczność” czy “z nimi uważnie”?

– Dla poważnych piłkarzy reprezentacji Polski – owszem, konieczność. Tutaj potrzeba wziętego agenta. Młodym chłopcom z dużym talentem przydałby się raczej dobry Wujek z odpowiednim finansowym zapleczem, w pierwszym rzędzie dającym możliwość pomocy, bez nastawienia na szybki zysk.

Najdziwniejsza propozycja transferowa… 

Po skończeniu kariery dostałem telefon z Tramwaju Kraków. Z propozycją trenowania i grania.

– Odejście z Wisły: rozczarowanie czy naturalna kolej rzeczy?

– Rozczarowanie, bo miałem zapewnienie prezesa, że zostanę rok dłużej. Decyzja, że Wisła mnie nie chce zapadła trzy dni przed ostatnim meczem sezonu. Byłem akurat chory, nawet nie miałem siły powalczyć. Jak zwykle, zadecydował za mnie ktoś inny. Smuda uznał, że nie będę mu do niczego potrzebny. Najpierw skończył mnie w reprezentacji, później zamknął karierę klubową. Ale był trenerem, miał prawo to zrobić. Jeśli później spał z tą decyzją spokojnie, to wszystko w porządku.

TRENING REPREZENTACJI POLSKI

– Najlepszy sposób na relaks… 

– Wędkarstwo.

– Największy wyłowiony okaz…

– Wagowo – karp, 21 kilogramów. Ale na przykład w czasie mistrzostw świata 2006, kiedy mogliśmy jeździć na ryby, złapałem szczupaka mierzącego 108 centymetrów.

– Kasyno: “samo zło” czy “z głową można”?

Z głową można.

– Talent, po którym spodziewałem się więcej…

– Michał Czekaj, niedawno miał półtoraroczną kontuzję i wszystko odwróciło się u niego o 180 stopni. Kiedyś myślałem, że to będzie w ekstraklasie zapora nie do przejścia, facet z potencjałem na reprezentację i dobry klub w Premier League. Mam nadzieję, że jeszcze dojdzie do siebie i wystrzeli. Podobnie jak bracia Makowie, którzy dwa, trzy lata temu powinni być w najmocniejszych klubach w Polsce. Czas leci. Niektórym się wydaje, że ich wartość rośnie, a to nieprawda…

– Najlepsze piłkarskie wspomnienie z dzieciństwa…

Mając po osiem, dziewięć lat, na podwórku graliśmy mecze „osiedle na osiedle”. W drużynie przeciwnej był chłopak, który często przychodził w koszulce reprezentacji Polski. Kiedy ich ogrywaliśmy, a zdarzało się to regularnie, myślałem sobie, że on na nią nie zasługuje, ale ja ją kiedyś założę. I to się sprawdziło.

– Świat celebrytów: „fajnie” czy “od tego z dala”?

– Sporadycznie, co jakiś czas – fajnie. W większej dawce absolutnie męczący.

– Trenerzy, którym najwięcej zawdzięczasz… 

– Najwyżej ceniłem pracę z tymi, z którymi osiągałem sukcesy czyli z Henrykiem Kasperczakiem i Ivanem Jovanoviciem w APOEL-u. Trudno wybrać jednego, bo akurat zestaw trenerów przez całą karierę miałem poważny: w Kaiserslautern był Gerets, w Chievo Delneri, Redknapp w Southampton.

– Trener, na którym się najbardziej zawiodłeś… 

– Antonio Calderon z Cadiz i Slobodan Krcmarević z Apollonu… To była dwójka, która w mojej opinii warsztatowo nie przystawała do miejsc, w które trafiła. W Polsce natomiast mocno rozczarował mnie Tomek Kulawik – prywatnie kolega, nie chciałbym, żeby zostało to źle odebrane, ale to ostatnie półrocze w Wiśle rozłożyło mnie na łopatki i trochę zamazało obraz, jaki miałem z przeszłości.

– Najlepsze miejsce na emeryturę…

– Tylko Polska. Na dłuższą metę nie wyobrażam sobie życia gdzieś indziej.

– Plan na przyszłość czy na razie brak planu? 

– Na razie spokojnie: dom, w którym zawsze coś jest do zrobienia, dzieci, rodzina, Mikołów, w którym od kilku lat żyję. Nie wydaje mi się, żeby pustka gdzieś czekała na mnie za rogiem.

PAWEŁ MUZYKA

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...