Początek Ekstraklasy za nami, znamy już pierwsze zaskoczenia, znamy pierwszych kandydatów na parodystów rundy, znamy już poczucie humoru Richarda Zajaca – generalnie wiemy już sporo. Dlatego też postanowiliśmy spojrzeć na transfery – wprawdzie żadnych hitów za grube miliony nie było, ale wypada ocenić wszystkie zagraniczne zaciągi czy krajowe roszady. Oto nasz ranking najlepszych i najgorszych transferów Ekstraklasy po 10 kolejkach. Po rundzie przygotujemy kolejny. Roszad pewnie będzie sporo.
HITY
1. MACIEJ SADLOK
Kiedy zobaczyliśmy go lekko otłuszczonego w koszulce we all maek mistakes, pomyśleliśmy, że zjazd tego chłopaka zakończy się zawieszeniem butów na kołku. Tym bardziej, biorąc pod uwagę wszystkie jego kontuzje. Jakimś cudem Sadlok się jednak podniósł i wykręcił 400% normy. Wjechał na taki poziom, że śmiało zasłużył na odkrycie rundy. Średnia 4,90, 2 gole, asysta, porządna gra w obronie, w ataku wsparcie, jak Burliga po drugiej stronie i koniec końców powołanie do reprezentacji, które nawet nikogo specjalnie nie zbulwersowało. I to chyba najlepiej świadczy o postępie, jaki w ostatnim czasie zrobił Sadlok. Sky’s the limit.
2. MACIEJ KORZYM
Kiedy przechodził do Podbeskidzia, sami zarzucaliśmy temu klubowi zbytnią rozrzutność. Bo czy klub, który szczególnym groszem nie śmierdzi, stać na kolejnego napastnika za cztery dychy miesięcznie? W końcu jednak trafili. Po 365 próbach znaleźli snajpera z prawdziwego zdarzenia. Snajpera klasowego, dzięki któremu nikt nie musi już rozpaczać po Demjanie. Korona rozsypała się na naszych oczach, a Korzym wjechał do szatni Podbeskidzia w takim stylu, w jakim dowodził bandą świrów. “Zaczynamy, kurwa, serial” – że zacytujemy klasyka. I zaczął. 8 meczów, 3 gole, 3 asysty, 1 kluczowe podanie. Średnia 4,75. Tego gościa stać na to, by grać w każdym klubie ekstraklasy. Bo poza charyzmą i budowaniem szatni – o czym mało kto wspomina – Korzym ma naprawdę nietuzinkowe umiejętności.
3. ANTONIO COLAK
Dwa sezony temu narzekaliśmy w ekstraklasie na brak napastników. Króla strzelców z 12 trafieniami zdobył Demjan, a Dwaliszwili czy Ljuboja – uchodzący wówczas za gwiazdy – wbili ledwie 11 goli. Na rynku nastąpiła totalna posucha, a teraz… Teraz mamy prawdziwy wysyp. Marco Paixao co prawda się leczy, ale są jeszcze Piątkowski, Sa, Zachara, Brożek, Jurado i Colak. Właśnie, Colak. Ostatnia nadzieja Lechii, że cały ten letni wysyp może mieć jednak sens. Niemiecki Chorwat (albo chorwacki Niemiec) zaczął strzelać od razu. W debiucie ukłuł z Zawiszą, potem dołożył Ruchowi, następnie odczekał dwie kolejki, by zrobić 2:2 z Górnikiem. 21-latek przy tym porusza się jak klasowy piłkarz. Praktycznie nie zalicza bezsensownych zagrań. Zawsze wie, co zrobić. Ariel ma rację, to naprawdę może być wzmocnienie pełną gębą…
4. MIROSLAV COVILO
Dowód na to, że nawet Cracovii zdarza się nie pomylić. Wiele wskazuje, że w całym tym zalewie przebierańców trafiła się w końcu jakaś perełka. Covilo wszedł w ligę z buta. Żółta kartka w pierwszym zagraniu, a potem… A potem wygrane niemal wszystkie pojedynki główkowe i trzy gole w sześciu meczach, co jak na defensywnego pomocnika jest niemal wybitnym osiągnięciem. W zeszłym roku interesował się nim Lech, ale wówczas słoweński Koper krzyknął za swojego piłkarza 300-400 tysięcy euro. Dziś Robert Podoliński porównuje go do Radosława Kałużnego, a my możemy tylko przyklasnąć. Chyba w końcu faktycznie wyszedł im jakiś transfer.
5. DARKO JEVTIĆ
Gdyby nie fakt, że Lech wypożyczył go z Bazylei, napisalibyśmy, że byłby kolejnym kandydatem do zrobienia kilku baniek euro. Jak teraz traktują go w Basel? Ciężko powiedzieć, ale z każdym kolejnym występem wartość serbskiego Szwajcara rosła. Co prawda w ekstraklasie ma dopiero dwa gole, ale po większości jego kontaktów z piłką widać, że chłopak coś w sobie ma. Piłka mu nie przeszkadza i potrafi grać nie tylko w bok, co jest główną chorobą polskich środkowych pomocników. Gdyby Bazylea zażyczyłaby sobie powrotu wychowanka w przerwie zimowej, ten mógłby pojechać tam, jednocześnie podpisując kontrakt z Lechem, który obowiązywałby od następnego sezonu. Na razie to wszystko wydaje się pogmatwane. Time will tell.
6. FIODOR CERNYCH
Dziwny piłkarz. Gdy zobaczyliśmy go w dwóch pierwszych meczach (noty 1, 2), ręce nam opadły. Facet nie zaliczył ani jednego udanego zagrania. Wręcz plątał się o własne nogi. Aż przyszedł trzeci mecz, gdzie na tle portugalsko-brazylijskiego szrotu z Zawiszy spisał się fenomenalnie. Ósemka i dwa gole. Co dalej? Bezbarwna trója z Łęczną, a potem gole z Pogonią i Cracovią. Cernych to dla nas niezdefiniowany przypadek, ale liczby go bronią. Cztery trafienia, asysta… Jak na prowincjonalny klub – bardzo porządny wynik. Ale ręki za dalszy występy Fiodora raczej uciąć sobie nie damy.
7. ROMAN GERGEL
Łukasz Mazur, były prezes Górnika Zabrze, zawsze powtarza, że polskie kluby – szukając wzmocnień za granicą – powinny sięgać na Słowację i do Czech. Tani, doświadczeni, z umiejętnościami i nie wymagający pięciu dych miesięcznie jak Małecki. W ten nurt na pierwszy rzut oka porządnie wpisuje się Roman Gergel. 26-letni skrzydłowy, były mistrz Słowacji z Żyliną i reprezentant słowackiej młodzieżówki. CV – jak na naszą ligę – bardzo przyzwoite. Gra też, choć wypadałoby ją jeszcze przekuć na liczby. Gol i asysta to mało, jak na możliwości Gergela.
8. BŁAŻEJ TELICHOWSKI
W Podbeskidziu słynął z tego, że bywał zapalnikiem pod własną bramką, ale w polu karnym przeciwników robił sporo szumu zwłaszcza przy stałych fragmentach. W Bełchatowie jest odwrotnie. “Telich” przestał strzelać, za to w defensywie na ogół spisuje się bez zarzutu. 5, 5, 5, 5, 5, 3, 4, 4, 5, 6. Mało kto ma taką regularność. Z Pawłem Baranowskim stworzył jeden z najsolidniejszych duetów stoperów w Ekstraklasie.
NIEWYPAŁY
1. OLIVIER KAPO
Cały ten transfer śmierdział już od początku. Co prawda świat na moment usłyszał o Koronie, gdy okazało się, że ta ściągnęła byłego reprezentanta Francji, ale ani nam to nie wyglądało na Ljuboję, ani nawet na Jaliensa. Prędzej na kolejnego Olega Salenkę czy innego Amarala, który przyjdzie do naszej ligi się nachapać nie dając nic w zamian. Tylko… jak można nachapać się w Koronie? Czy cztery dychy w złotówkach miesięcznie to dla byłego piłkarza Premier League sensowna kasa? Czy facet, który podarował kiedyś chłopcu czyszczącemu buty kluczyki do mercedesa przeniósłby się do Polski za kilkanaście tysięcy euro? Śmierdzi to od początku do końca. Tym bardziej, gdy widzimy, w jakiej dyspozycji jest ten emeryt.
2. ARKADIUSZ PIECH
Jak na razie w pełni spełnia oczekiwania, jakie przed nim postawiła Legia. W rezerwach Arek spisuje się bez zarzutu. To znaczy, prawie bez zarzutu, bo ostatnio zebrał dwa żółtka za dyskusje z sędziami, ale to detal. Poza tym strzela aż miło. Z Bronią Radom, Pilicą Białobrzegi czy WKS-em Wieluń. Legia chciała wzmocnić rezerwy i faktycznie je wzmocniła. A że trzeba chłopu płacić parę ładnych dyszek miesięcznie, to już inna sprawa. Kto bogatemu zabroni? Dopisek dla idiotów – ten wpis przepełniony jest ironią.
3. BARTŁOMIEJ PAWŁOWSKI
Futbol brutalnie go zweryfikował. Od wonderkida, którym zachwycały się hiszpańskie media po świetnym sparingu z Aston Villą i obiecującym meczu z Valladolid, stał się gościem, przy którego nazwisku stawiano jedynie krótki napis: fuera del equipo. Poza składem. Nauczył się hiszpańskiego, poznał kilka nowych dań, wyrobił sobie parę ciekawych znajomości, potrenował z poważnymi piłkarzami, a dziś… A dziś jest jednym z najbardziej zawodzących skrzydłowych ekstraklasy. Wędka już w pierwszym meczu. Ta runda w wykonaniu Pawłowskiego jest dramatyczna. Bez goli, bez asyst, bez kluczowych podań. Ale powodów takiej dyspozycji szuka chyba nie tam gdzie trzeba…
4. GRZEGORZ SANDOMIERSKI
Z uzdolnionego bramkarza, reprezentanta Polski wyjeżdżającego na podbój Belgii zrobił się – przy całej sympatii – ręcznik. Wpuszcza wszystko. To znaczy prawie wszystko. 17 obronionych, 18 puszczonych. Odebrał sobie tym samym argument na zasadzie: “dzielę defensywę z parodystami, to nie tylko moja wina”.
5. MUHAMED KEITA
Dalecy jesteśmy od skreślania tego zawodnika. Broń Boże nie o to chodzi, bo widząc, jak porusza się po boisku, da się zauważyć jakiś potencjał. Co z tego jednak, skoro Keita grywa rzadko, nie wywalczył placu i do tej pory nie zaliczył ani bramki, ani asysty. Pachnie nam tu kolejnym Claasenem, czyli następnym zawodnikiem, u którego coś widać, a który zupełnie tego nie sprzedaje. Tym bardziej, że – jak donoszą poznańscy dziennikarze – Norweg ma problem z odnalezieniem się w nowym środowisku i jeszcze się nie zaaklimatyzował. Po przyjeździe stwierdził, że Lech… ma przystojnego wiceprezesa. Na razie z niczego więcej go nie zapamiętaliśmy. Ale podkreślamy: na razie.
6. DARIUSZ ZJAWIŃSKI
Często zachęcamy kluby z ekstraklasy do sięgnięcia po piłkarzy z niższych lig. Tak robi Bełchatów, który wyciągnął stamtąd kilka perełek (vide bracia Mak lub Baranowski), tak też postąpiła Cracovia, która chciała wyciągnąć z Dolcanu dwóch piłkarzy – Grzegorza Piesio i właśnie Zjawińskiego. Ostatecznie do Krakowa trafił jedynie ten drugi i jak na razie jest totalnym rozczarowaniem. Z jego gry nic nie wynika. 8 meczów, 0 goli, 1 asysta. Robert Podoliński określa popisy swojej obrony piłkarską pornografią. Pornografię prezentuje też w ataku Zjawiński.
7. ANESTIS ARGYRIOU
Najgorszy piłkarz w lidze wg not Weszło. A przecież CV ma całkiem, całkiem. To znaczy, może nie tyle całkiem, całkiem, ale przynajmniej nie jest wynalazkiem z trzeciej ligi portugalskiej ciągniętym za uszy przez Jorge Paixao. Przed Zawiszą 26-letni obrońca grywał bowiem w Arisie Saloniki czy w Rangersach. A tutaj? A tutaj kompletny dramat w obronie i zero przydatności w ofensywie. Aż dziw bierze, że to z Joshuą Silvą (też niezły ananas), a nie z Arygriou Rumak postanowił rozwiązać kontrakt. Średnia? 2,29. Noty? 4, 1, 3, 1, 3, 1, 3. Przynajmniej jest powtarzalność.
8. BOLIGUIBIA OUATTARA
Zupełne nieporozumienie. Jak “Taraś” mógł klepnąć taki transfer?
9. MATEUSZ CETNARSKI
Nie będziemy się powtarzać. O tym panu napisaliśmy już wszystko dobrych kilkadziesiąt razy. Choć trener Podoliński nie do końca się z nami zgadza (od 9:35).
10. HENRIQUE MIRANDA
Musiał się tu znaleźć. 33 absolutnie kompromitujące minuty z Zawiszą, ciężka kontuzja i powrót do ojczyzny. Jeden z najgorszych indywidualnych występów nie tylko w historii futbolu. W historii całego sportu – licząc także koszykówkę, siatkówkę i piłkę ręczną.
Fot. FotoPyK