Reklama

Tak powinna wyglądać Ekstraklasa! Hit nie zawiódł

redakcja

Autor:redakcja

27 września 2014, 23:27 • 3 min czytania 0 komentarzy

Czego nie było w tym meczu? Kontuzja na rozgrzewce Lovrencsicsa, wejście smoka Formelli, ataki Lecha, kompletna dezorientacja w szeregach mistrza Polski. Świetne oprawy z obu stron, znakomite opakowanie meczu przez telewizję z kamerami z lotu ptaka włącznie. Przypadkowy, ale jakże ważny i jakże piękny gol Brzyskiego, walka do ostatnich sekund, kontuzje, urazy, kartki, emocje. W tym meczu mieliśmy wszystko to, za co kochamy Ekstraklasę – od atmosfery, od tego żyjącego stadionu, po kiksy, które zamieniają się w genialne gole czy asysty.

Tak powinna wyglądać Ekstraklasa! Hit nie zawiódł

Było sporo obaw. Były wątpliwości – czy Legia nie zepsuje widowiska wystawieniem rezerwowego składu? Z drugiej strony – czy Lech dotrzyma kroku? Czy po dziewięćdziesięciu minutach nie okaże się, że Legia już jesienią wykazała absolutną dominację, ogrywając po kolei Śląsk, Wisłę i wreszcie najgroźniejszego konkurenta z Poznania? Zwycięstwo Lecha nad składem podobnym, do tego rzuconego na Koronę byłoby parodią prawdziwego szlagieru. Wyraźne zwycięstwo gospodarzy też nie przyniosłoby zbyt wielu emocji.

Na szczęście dla wszystkich fanów Ekstraklasy – nic z tych rzeczy.

Już podczas rozgrzewki widać było, że to coś wielkiego, coś specjalnego – nie mówimy tu tylko o ujęciach z drona filmującego stadion, ale i upchnięciu na jednym boisku Hamalainena, Pawłowskiego, Kownackiego, Żyry, Dudy, Radovicia i wszystkich innych graczy postrzeganych jako rodzimy top. Jeszcze przed gwizdkiem odpadł co prawda Lovrencsics, ale zastąpił go przecież Formella. Formella, który razem ze swoimi ambitnymi kolegami dał w pierwszej połowie pokaz, jak powinno się rozpracowywać silniejszego rywala. Wyśmienicie rozegrany stały fragment, po którym gola zdobył Kamiński. Konsekwencja w obronie. Tytaniczna praca Trałki i Wilusza, porządny Gostomski, zadziorny i przeszkadzający obrońcom Kownacki, do tego raz po raz zaczepki, które kompletnie wybijały z rytmu duet Rzeźniczak-Dossa.

Brzyski pieprzył wszystkie dośrodkowania, stoperzy wyglądali przy młodziutkim Kownackim i Hamalainenie jak – nomen omen – juniorzy. Lech mógł prowadzić 3:0, może nawet i 4:0, ale – tak jak rzeczowo upomniał w wywiadzie w przerwie Michał Kucharczyk – prowadził tylko dwoma golami.

Reklama

A przy zdeterminowanej Legii, to wynik nieszczególnie pewny. Tym bardziej, gdy szczęście sprzyja gospodarzom i z centry Brzyskiego robi jednego z najładniejszych goli soboty. Lechowi zabrakło siły, z pewnością nie determinacji i ambicji, raczej nie umiejętności, wydaje się, że nie skupienia. Właśnie siły – gdy rozsypywali się kolejni zawodnicy, gdy ataki Legii sięgały coraz głębiej, gdy coraz dokładniej zagrywał Brzyski, rehabilitując się za fatalną pierwszą połowę. Wreszcie Dossa wygrał pojedynek na noże z Wiluszem i marzenia poznaniaków o komplecie przy Łazienkowskiej trzeba odłożyć, pewnie do powtórki wiosną, w ligowej dogrywce.

Jasne, można narzekać: gol Formelli padł po strzałocentrze Pawłowskiego, gol Brzyskiego po centrostrzale, przy pierwszej bramce asystę udem zaliczył Kownacki, a i ostatnie trafienie to żadna finezja, raczej czysta siła. Ale jeśli spojrzymy szerzej, ten mecz powinien ucieszyć każdego fana Ekstraklasy, poza kibicami Legii naturalnie. I nie chodzi nawet o to, że “liga będzie ciekawsza”, co przywołali wszyscy dziennikarze, połowa ekspertów i 3/4 kibiców.

Lech udowodnił wraz z Legią, że nadal nie ma przepaści. Nadal nie ma wyrwy nie do przeskoczenia między – patrząc na całokształt, organizację, finanse, wyniki, frekwencje, kibiców, klimat – krajowym numerem jeden i numerem dwa. Co więcej, obudowanie i opakowanie meczu przez telewizję, przez fanatycznych kibiców z obu stron i samych piłkarzy, działaczy czy marketingowców obu klubow, stale podsycających ogień daje nam możliwość porównania się z najlepszymi. A my, biorąc ten mecz w całości, z wszystkimi wadami i zaletami, nie wstydzilibyśmy się pokazać go w dowolnym miejscu Europy.

Pełny, fanatyczny, wypełniony kibicami obu zespołów stadion, piękna historia Formelli, tony emocji, świetne fragmenty gry z obu stron, wszystko okraszone przypadkowymi, ale przecież nadal ładnymi golami. Kto będzie pamiętał za tydzień o kiksach i niedoróbkach? Tak powinna wyglądać Ekstraklasa. Najlepiej co tydzień.

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

0 komentarzy

Loading...