Reklama

Piłkarska patologia w Bełchatowie

redakcja

Autor:redakcja

27 września 2014, 20:55 • 2 min czytania 0 komentarzy

To był mecz z gatunku tych, którymi powinien zająć się prokurator. Dokonano morderstwa na futbolu, dość bestialskiego, które powinno być ścigane z urzędu. Tak dobrze zaczęli, bo golem w drugiej minucie, by później wlec nas po rozgrzanych węglach pozostałe 88 minut.

Piłkarska patologia w Bełchatowie

Jeśli przegapiłeś to epickie starcie, oto kilka liczb, które sprawią, że od razu poczujesz się lepiej. Bo nieważne co robiłeś, na pewno był to lepiej spędzony czas. Ilość celnych strzałów: 4. Ilość fauli: 41. Dziewięć żółtych kartek, jedna czerwona. A powinny być dwie, bo młody Flis też powinien wylecieć. Wszedł chłopak w 87 minucie na boisko i wyróżnił się tylko sankami, po których gracz Pogoni zwijał się i wył z bólu. Zero poszanowania dla kolegi po fachu, wjazd wyprostowanymi nogami od tyłu.

Właściwie, jak się nad tym zastanowić, to nie powinna być czerwona kartka. To powinno być kilkumeczowe zawieszenie i kop w dupę.

Chcielibyście, żebyśmy opisali choć trochę wydarzenia meczowe, co? Ale naprawdę, nie da się. To był piłkarski ekwiwalent zupki chińskiej. Niby zupa, ale do prawdziwej, normalnej i sycącej, bardzo jej daleko. Coś tam szarpał Małecki, ale nawet jak już udał mu się drybling, to wrzucał prosto do chłopca podającego piłki. Coś tam próbował Robak, ale szukał sobie miejsca po bokach, strzelał z dystansu, w ogóle nie dostawał piłek w swoim naturalnym środowisku, czyli polu karnym. Po stronie Bełchatowa wyróżniał się Mak, solidnie wyglądała obrona. To był jej mecz, ta formacja dobrze wykonali swoją robotę. Co zabiło emocje i wrażenia estetyczne, ale zainteresowanym przyniosło trzy punkty.

Dlatego najciekawszym wydarzeniem uznajemy wędkę dla Frączczaka. Taki to był mecz i maksymalnie to z niego zapamiętamy.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...