Giallorossi czy Bianconeri? Totti czy Pirlo? Fani Interu, wybaczcie, w tym roku jesteście tylko i aż faworytami do brązu. Serie A zamierza poudawać Scottish Premier League z jej lepszych czasów, być wyścigiem dwóch koni. I jeśli ktoś dziś przystawiłby mi pistolet do skroni, a potem spytał “gadaj, kto według ciebie zgarnie Scudetto!”, to wskazałbym Romę. Choć sam nie wiem ile w tym rozsądku, a ile emocji.
Jedno z drugim łączy Francesco Totti. Co weekend, gdy zastanawiam się który mecz obejrzeć, patrzę na to z kim gra Roma i myślę: cholera, przecież niedługo już nie będzie nam dane oglądać Il Capitano. Czasu jest coraz mniej. Trzeba łapać okazję w zęby. Gość, który zamiatał boiskami jeszcze pod koniec lat 90tych, z Batistutą świętował mistrza Włoch, był o krok od transferu do Galacticos za rekordową sumę, wciąż kopie. I wciąż robi to świetnie.
Możliwość obejrzenia żywej legendy to tylko jedna strona medalu. Druga jest taka, że to cały czas wybitny gracz. Niewielu znalazłbym na świecie takich, którzy byliby w stanie dorównać Francesco pod względem arsenału otwierających podań. A do tego pakietu rzuty wolne. Technika. Błyskotliwość. Strzał. Charyzma. Powiedzmy sobie jasno: mimo upływu lat, książę Rzymu to wciąż jedna z największych gwiazd Calcio. Nie marketingowo, nie pod względem siły nazwiska, ale czysto piłkarsko.
Źródło: infografweb.it
I ten facet ma z kim wymieniać passy, oj ma. Pjanić, Strootman i De Rossi moim zdaniem mogliby wejść do KAŻDEJ szatni w Europie i bić się o pierwszy skład z dużymi szansami na sukces. Znamienne, że ta trójka jeszcze nie zagrała wspólnie w tym sezonie (a kontuzji jest więcej), tymczasem Roma ma na koncie komplet zwycięstw w Serie A plus rozniesienie w drzazgi CSKA. Tak jest, bo być może jeszcze większym atutem jest szeroka kadra.
I to zróżnicowana. Mało kto tak mi zaimponował tego lata na rynku transferowym. Pojawili się doświadczeni piłkarze, którzy wiedzą jak smakuje futbolowy olimp: Cole, Keita. Pojawili się młodzi, którzy mają papiery na to, by wjechać na sam szczyt: Iturbe, Manolas, Ucan. Ściągnięto graczy na teraz, ani młodych ani starych, podnoszących rywalizację w drużynie: Astori, Emanuelson, Holebas, Yanga-Mbiwa. Benatia to kawał piłkarza, ale suma transakcji wychodzi mimo wszystko na plus, duży plus. Przy całej tej karawanie wzmocnień nie zapomina się też o wychowankach, czego przykładem rozpychający się coraz mocniej we włoskiej piłce Florenzi. Pod każdym względem są tu właściwe proporcje różnych osobowości, a także umiejętności, co pozwala na elastyczność.
Pietro Tomaselli. Ściągnięty z Anderlechtu dziewięciolatek (sic!), transfery na różnych poziomach. Obejrzyjcie, warto popatrzeć jak ten chłopak pogina
Nad wszystkim czuwa fachowiec, Rudi Garcia. Nie ukrywam, cenię go wyżej niż Allegriego. Może zbyt wiele obejrzałem w zeszłym sezonie słabych meczów Milanu, gdy rządził tam Max, a za mało z czasów, gdy jego drużyna była w czubie. Jednak fakt niezaprzeczalny – Roma naklepała rok temu tyle punktów, ile zwykle gwarantuje Scudetto. A teraz ma papiery na jeszcze lepsze granie, podczas gdy rywal stracił dyrygenta.
Najważniejszą osobą w całej układance jest jednak dla mnie James Pallotta, właściciel Romy. Wciąż podchodzę do niego z rezerwą, czekam na rozwój wydarzeń, aktualnie właśnie przypałętała się sprawa śledztwa Financial Fair Play (Romie grozi minimalna kara, nic poważnego, ale jednak). Z drugiej strony, jankes zrobił wiele, by zyskać moje zaufanie. Ostro zabrał się za wydobycie klubu z piłkarskiego średniowiecza. Nowy stadion ma być cudeńkiem czystej wody, do tego kompleks szkoleniowy z najwyższej półki. Pallotta otwarcie krytykuje Tavecchio, czyli walczy z włoskim betonem – kupuję to, ma chłop rację. O Rudim Garcii mówi, że to ma być rzymski Alex Ferguson i też ta wizja mi się podoba. Pallotta Wygląda na faceta z rozsądnym planem. Do tego możliwościami oraz jajami, by go wprowadzić.
Tak się też jakoś dziwnie składa, że regularnie natrafiam na sympatyczne historie prosto z szatni Romy. Zdjęcia Cole’a stały się hitem internetu, parodiował je sam Totti, potem i Cole. Florenzi biegnący do swojej babci po strzelonej bramce – fajne, sympatyczne. A to tylko przykłady z czapy, bo wystarczy wczytać się w wypowiedzi zawodników, a przekaz staje się jasny: to zgrana szatnia, która za Rudim Garcią pójdzie w dym. Jeśli razem poszliby na imprezę w remizie strażackiej, myślę nikt by im nie podskoczył.
I mimo tego wszystkiego, nawet bym się o Romie nie zająknął, gdyby w Juve został Conte. Antonio poszedł jednak w swoją stronę i wietrzę zacięty bój na linii Turyn – Rzym. Bardzo dobrze, niech dla odmiany finisz włoskiej ligi elektryzuje kibiców w całej Europie, a ligowy hit ma stawkę większą, niż to, by Serie A nie skończyła się w lutym.
POSTAW NA ROMĘ (1.30), REMIS (5.00) LUB VERONĘ (9.00) W BET-AT-HOME >>
Spodziewam się zaciętej bójki, walki na noże w budce telefonicznej. Takiej, w której o wszystkim zdecydują detale. Tevez, Pogba, Vidal, Buffon – wspaniali piłkarze. Uwielbiam ich oglądać. Ale mimo wszystko w Romie widzę cień, pół cienia, atutu więcej. A już na pewno wypada się przyzwyczajać do jej obecności w Lidze Mistrzów.
Leszek Milewski