„W Europie nie ma już słabych drużyn” – takie hasło utarło się w Polsce przy okazji corocznych Eurowpierdoli. Powtarzając tę formułkę mamy oczywiście w domyśle, że od każdej reguły są wyjątki. Czyli my, futbol znad Wisły. Najgorsi, non-stop rozczarowani tym, co dzieje się wokół. A kiedy Ondrej Duda w rozmowie z Weszło mówi, że Warszawa robi na nim kolosalne wrażenie, podobnie zresztą jak cała liga, jej poziom i otoczka… Cóż, wtedy przecieramy oczy ze zdumienia.
Mamy fajne transmisje i w większości przypadków warte pokazania stadiony. Ale już rozgrywki? Oj, to Słowacy jako ostatni wprowadzili przecież swojego mistrza do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jednak gdyby się tak zastanowić dokładniej, po czym poznać siłę Ekstraklasy na tle naszych południowych sąsiadów?
Mecze na szczycie. Te, które budzą największe emocje i jednocześnie sprawiają, że choć przez dwie godziny czujemy się pełnoprawnymi obywatelami piłkarskiej Europy, a nie tylko jej prymitywnego zaścianka. W poprzednim tygodniu Wisła Kraków podejmowała Legię Warszawa, teraz z kolei to obrońcy tytułu podejmą u siebie odgrażającego się Lecha Poznań. Tak się akurat złożyło, że całkiem niedawno dobitnie przekonaliśmy się, jak opakowane są hity na Słowacji.
No dobra, bez zbędnego przedłużania, proponujemy – z przymrużeniem oka – popularną zabawę: znajdź różnicę. Albo znajdźcie ich od razu z dziesięć…
Obiekt Żyliny w czasie pojedynku ze Slovanem Bratysława, dodajmy: najnowocześniejszy na Słowacji. Musicie nam uwierzyć na słowo, że to nie jest pocztówka ani z Bełchatowa, ani z Łęcznej.
Chcecie więcej? Bardzo proszę, teraz przed wami stadion Slovana. Gospodarze właśnie podejmują Trenczyn (stamtąd Legia wzięła Salinasa). Na trybunach lub tym czymś trybuno-podobnym około tysiąca widzów. I ta bieżnia, szerokości obwodnicy trójmiejskiej… Rzeczywiście, pewnie wygodniej rozłożyć się przed telewizorem.
Jeżeli wydaje wam się, że dość, że już wiecie, jak tam to mniej więcej wygląda, że już wystarczy wrażeń, to czas najwyższy skorzystać z atrakcji, o które organizator imprezy, rzecz jasna, nie zapomniał.
Kolorowych jarmarków… (ra, ra, ra, ra) Blaszanych zegarków…
Poniżej kadr z niedzieli w Krakowie.