Jak to się wszystko w piłce zmienia. Patrzymy dziś na kursy bukmacherów, przeglądamy zapowiedzi – i co? Nie słychać nic o bandzie świrów. Nikt nie martwi się punktami, których zwykle do utrzymania w ekstraklasie mogło braknąć Podbeskidziu. To ono dziś przed meczem w Kielcach wskazywane jest delikatnie w roli faworyta. To ono może wskoczyć na ligowe podium.
Korona – Podbeskidzie, no nie jest to spotkanie, które w normalnych okolicznościach wywoływałoby emocje. Ale dzisiaj w obu miastach jest ich cała masa. Zwłaszcza tych negatywnych. Lekko się zdziwiliśmy, trafiając przed kilkoma dniami na felieton Bożydara Iwanowa, który na łamach serwisu SportoweBeskidy.pl bez większego entuzjazmu analizował zmiany zachodzące w Bielsku. Komentator jest ewidentnie zaniepokojony, że w Podbeskidziu wyrasta coraz więcej „scyzoryków” zamiast „ciupag”, że „za chwilę pod Klimczokiem będzie więcej ludzi z Korony aniżeli w samych Kielcach”. A przecież można stawiać na swoich – Deję, Byrtka czy Jarosza. Kimkolwiek jest ów Jarosz.
Mamy mieszane uczucia z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że jak obserwujemy filozofię pracy Ojrzyńskiego, nie mamy cienia wątpliwości, że „ciupag” w Bielsku – przynajmniej pod względem charakterologicznym – jeszcze długo nie zabraknie. Ta drużyna będzie rąbać, siekać i… Niekoniecznie uciekać, bo dziś akurat atakuje trzecie miejsce w lidze. Ojrzyński z Kielc wyciągnął tego lata trzech piłkarzy i trudno mu mieć te decyzje za złe. Nie sięgnął po odpady, ale po – przynajmniej w dwóch przypadkach – znaki rozpoznawcze tej drużyny. Korzym z miejsca stał się napastnikiem numer jeden w klubie, bronią go wszystkie liczby: 3 gole, 2 asysty, 1 kluczowe podanie. A i Stano, pewnie że nie młody, nie perspektywiczny, pieniędzy w Bielsku na nim nie zarobią, ale do rywalizacji z Pietrasiakiem i Koniecznym śmiało się może jeszcze włączyć – z pożytkiem dla zespołu. Gdybyśmy sami mieli prorokować, na czym Podbeskidzie może finansowo bardziej zyskać – czy na Deji z Byrtkiem, czy na obecności Stano i np. obecności w górnej połówce tabeli na koniec sezonu, raczej nie mielibyśmy wątpliwości, której wersji kibicować. Na dziś: kielecko – bielska równowaga w Podbeskidziu z całą pewnością nie jest zaburzona. I naprawdę trudno z tego względu bić na alarm.
Pisaliśmy na wstępie o złych emocjach, które temu starciu towarzyszą…
Z jednej strony mamy przecież koroniarzy, którzy podnosili wielki lament, kiedy Ojrzyńskiego im z klubu zabierano, a dziś ciągle bez zwycięstwa zajmują ostatnie miejsce w lidze. Z drugiej – mamy samego trenera, który coraz śmielej w publicznych wypowiedziach rzuca światło na działalność władz byłego klubu. Mówi (w maju na łamach „PS”): “naruszyłem ich interesy, dlatego się mnie pozbyli. Stopniowo mnie ograniczali, robili na złość”. Z jeszcze innej strony patrząc mamy rozżalonego Korzyma, który podkreśla z całą mocą, że z Kielc odchodzić nie chciał, ale poczuł się niechcianym, piątym kołem u wozu…
Nie wszyscy w Bielsku muszą tę sportową, no i czysto ludzką złość kupować czy rozumieć, nie każdy będzie miał ją w głowie, ale kilku ludzi z pewnością motywacji dzisiaj nie zabraknie.