Słabo zagrał z Gibraltarem, w kadrze U-21 na Grecję nie pojawił się wcale, za to odpalił w Holandii. Arek Milik strzelając dwa gole – a tym samym zaliczając pierwsze ligowe trafienia od siedmiu miesięcy – poprowadził Ajax Amsterdam do zwycięstwa nad Heraclesem Almelo. Moment ku temu by błysnąć wybrał sobie idealny, przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – Ajax grał u siebie z najsłabszą drużyną, zajmującą ostatnie miejsce w tabeli, która w tym sezonie Eredivisie nie zdobyła jeszcze punktu. Po drugie – odpalił od razu, gdy zwątpiono w jego konkurenta.
Analizując sytuację Polaka w Holandii, trzeba mieć świadomość kilku kluczowych faktów. Ajax owszem gra w ofensywnym ustawieniu 1-4-3-3, ale miejsca dla Milika paradoksalnie nie ma tam wiele, bo boczne sektory od początku sezonu zarezerwowane są dla dobrze dysponowanej dwójki Anwar El Ghazi (5 meczów, 2 gole, 2 asysty) – Lasse Schöne (5 meczów, 3 gole, 3 asysty).
Milik w pierwszych tygodniach pobytu w Holandii spotkał się z falą krytyki – co uwypukla dziś m.in. miejscowy Voetbal International. Wskazywano go już jako przykład niepotrzebnego, rozczarowującego transferu, bo od inauguracyjnego spotkania pierwszym wyborem Franka de Boera był Kolbein Sigþórsson. Bardzo jesteśmy ciekawi, jak hierarchia wygląda w tej chwili. Ajax za parę dni gra w Lidze Mistrzów z PSG. Islandczyk nie strzelił gola w czterech kolejnych spotkaniach, w końcu został odstawiony na ławkę, a Milik z automatu wykorzystał okazję i trafił dwa razy, zapewniając zwycięstwo.
Dla trenera to chyba powinno coś znaczyć.
Milik po raz pierwszy:
I Milik po raz drugi:
Udowodnił swoją wartość – tak komentują to teraz w Holandii. Pokazał trochę piłkarskiej jakości, bo w obu tych sytuacjach nie wystarczyło przecież dobić piłki do pustej. Po meczu sam mówił, że jest zadowolony z dwóch goli, ale z gry jeszcze nie całkiem, bo ta może być znacznie lepsza.
Oby to był moment zwrotny. Mamy wrażenie, że teraz wszystko w jego nogach.