– Najważniejsze, że tort się zwiększy, ale będziemy się domagać innego podziału – mówi prezes Legii Bogusław Leśnodorski. – Trzeba sobie spojrzeć prosto w oczy i zastanowić się, co i kto napędza ligę. Po reakcjach mediów i nastrojach kibiców widać, że najważniejsze są sukcesy w pucharach. Liga ich potrzebuje najbardziej, coroczne występy w Lidze Mistrzów i Lidze Europy muszą stać się standardem, a do tego potrzeba gotówki. W naszej ocenie kluby występujące w pucharach powinny być premiowane. Nowy podział powinien uwzględnić liczbę widzów na trybunach czy siłę marketingową klubów – czytamy dziś w Gazecie Wyborczej. Najbardziej polecamy jednak zajrzeć do Przeglądu Sportowego.
FAKT
Na początek news dnia – Rozenek pragnie urodzić córkę Majdanowi! Jeśli natomiast chodzi o sprawy odrobinę poważniejsze, to Legia buduje ośrodek przyszłości.
Legia Warszawa idzie w ślady największych europejskich klubów. W 2016 roku akademia piłkarska mistrza Polski ma przenieść się do Sulejówka. Negocjacje są już na ostatniej prostej. Ostateczna decyzja władz gminy ma zostać podjęta w przyszłym tygodniu. Fakt dotarł do szczegółowych planów właścicieli Legii. Projekt budowy ośrodka koordynuje osobiście większościowy udziałowiec stołecznego klubu Dariusz Mioduski (50 l.). – Od kiedy przejęliśmy Legię, to był nasz priorytet. Mamy przekonanie, że bez silnej akademii klub by się nie rozwijał. Właśnie wróciłem z Genewy, gdzie odbyło się spotkanie stowarzyszenia klubów europejskich i tylko utwierdziłem się w swojej opinii. Chcemy być pionierem w naszym regionie. Od kilku lat staramy się szkolić młodzież na wysokim poziomie, ale bez odpowiedniej infrastruktury na dłuższą metę nie jest to możliwe – mówi nam Mioduski. Z naszych informacji wynika, że na budowę akademii władze Legii przeznaczą ok. 40 milionów złotych. Do istniejącego już w Sulejówku stadionu i boiska treningowego zostaną dobudowane kolejne obiekty. Koncepcja zakłada, że część kompleksu będzie dostępna nie tylko dla zawodników klubu. Władze Legii zobowiązały się m.in. do wybudowania orlika, centrum fitness i strefy lekkoatletycznej, z której będą mogły korzystać osoby postronne. Władze gminy mają przekazać Legii tereny w wieczystą dzierżawę. Klub będzie uiszczał roczną opłatę za użytkowanie, ale jej wysokość nie została jeszcze ustalona. Prawdopodobnie Sulejówek zarabiać będzie m.in. na wynajmie otwartych obiektów. Pierwsza część prac ma zakończyć się w 2016 roku, na stulecie Legii. Wtedy do dyspozycji zawodników zostaną oddane trzy boiska treningowe, pawilon oraz bursa. Koncepcja szefów mistrza Polski zakłada, że w bursie zamieszka ok. 250 młodych piłkarzy, głównie w wieku gimnazjalnym. Do ich dyspozycji ma zostać przystosowany budynek prywatnego inwestora, który pierwotnie miał być przeznaczony na dom spokojnej starości.
Trener Lecha Maciej Skorża zapowiada, że Lech za rok będzie najlepszy. W Przeglądzie Sportowym jest wywiad, tutaj tekst z wypowiedziami. Wrzucamy krótki fragment.
Nowy trener Lecha Poznań ma ambitne plany. Chce, aby w przyszłym sezonie Kolejorz był najlepszy w Polsce. – Mój Lech będzie się zmieniał, a w przyszłym roku powinien być już zespołem, który będzie przewodzić ligowej stawce – zapowiada Maciej Skorża (42 l.). – Założenia są takie, że runda jesienna to czas, abym dokładnie przyjrzał się drużynie i określił, jakich zmian potrzebujemy. Nie ukrywam, że liczyłem, że jeszcze w sierpniu uda się pozyskać kilku piłkarzy. Nie udało się, ale OK, zgodziłem się, że będę pracować z tą grupą, dzięki czemu z jeszcze większą precyzją ocenię jej wady i zalety – mówi Skorża, który po raz pierwszy na trenerskiej ławce Kolejorza usiądzie podczas sobotniego meczu ligowego z Jagiellonią w Białymstoku.
Ciekawostka z ramki: Kręcina ma nowego kandydata na trenera Piasta i jest nim… Paweł Janas.
Kadra ma problem, ale… od razu z rozwiązaniem. Grosicki zapewnia, że zastąpi kontuzjowanego Błaszczykowskiego.
Jestem gotowy zastąpić Kubę, choć wolałbym, żeby był z nami – mówi Faktowi Kamil Grosicki (26 l.), który najprawdopodobniej wystąpi na prawej pomocy reprezentacji Polski w najbliższych meczach eliminacji Euro 2016 z Niemcami i Szkocją. W miejsce Jakuba Błaszczykowskiego (29 l.), który we wtorek znów doznał poważnej kontuzji. (…) – Dowiedziałem się o kontuzji Kuby od przyjaciela. Wysłał SMS-a: „Niemcy twoje. Kuba znów się rozwalił”. Dla mnie to był szok. Dramat! Dla piłkarza nie ma nic gorszego niż wracać po kontuzji i znów złapać uraz – powiedział przyjęty Kamil Grosicki, zawodnik francuskiego Stade Rennes.
Można do Faktu zajrzeć, ale szału nie ma. Szukamy czegoś lepszego.
RZECZPOSPOLITA
„Wszystkie oczy na Skorżę i Rumaka” – taki oto tekścik widnieje na stronie internetowej Rzeczpospolitej (nie mamy pewności, czy na papierze również). Autorem Piotr Żelazny.
Oczy wszystkich skierowane będą na tych dwóch. Skorża po odejściu z Legii w 2012 roku skutecznie odmawiał objęcia polskich klubów (dał skusić się tylko szejkom z Arabii Saudyjskiej) czekając na propozycję tak naprawdę właśnie z Lecha. Skorża nie chciał psuć sobie nazwiska pracując dla któregoś z mniejszych klubów, a drogę do Wisły i Legii ma, przynajmniej na razie, zamkniętą. Nie jest tajemnicą, że Skorża jest ulubieńcem Jacka Rutkowskiego, właściciela Lecha, a panowie znają się jeszcze z czasów Amiki Wronki. Było jasne, że w momencie gdy Rutkowski uzna, iż czas Rumaka dobiegł w Poznaniu końca, swe pierwsze kroki skieruje właśnie do Skorży. Rumak z kolei jest wciąż tak naprawdę trenerskim nowicjuszem. Od losu dostał szansę o jakiej każdy młody szkoleniowiec może tylko marzyć – pierwsza samodzielna praca z seniorami i od razu w zespole, który walczy o tytuł mistrzowski i europejskie puchary. To właśnie trzeci z rzędu brak awansu do fazy grupowej pucharów wyczerpał limit zaufania do Rumaka – na pewno w znacznie większym stopniu niż brak mistrzostwa Polski. Rumak musiał więc zejść kilka szczebli niżej – Zawisza różni się od Lecha wszystkim. Począwszy od jakości piłkarzy, z którymi przyjdzie młodemu trenerowi współpracować, a skończywszy na właścicielu. O ile Rutkowski jest wyważonym człowiekiem, z wizją i planem, którego się trzyma, o tyle Radosław Osuch to stereotypowy przykład właściciela-choleryka, a cierpliwość z całą pewnością nie należy do jego cnót.
GAZETA WYBORCZA
Przemysław Zych pisze o prawach telewizyjnych do ekstraklasy. Jak mówi Leśnodorski, tort się zwiększy, ale trzeba zmienić jego podział. Oczywiście, Legia chce jak największy kawałek dla siebie.
Od następnego sezonu przez sześć lat prawa telewizyjne do transmisji ekstraklasy będzie sprzedawać firma MP & Silva. Liga dostanie przynajmniej 25 proc. więcej pieniędzy niż teraz. Jesienią kluby zdecydują, w jaki sposób je podzielić. Odkąd w 2000 r. prawa telewizyjne zapisem w statucie PZPN objęto centralizacją, podział pieniędzy był egalitarny. Nie było większych różnic między klubami najsilniejszymi sportowo i medialnie a najsłabszymi. Mistrzowska Legia za sezon 2013/14 otrzymała 12 mln zł, ósmy Śląsk – 7 mln zł, ostatni Widzew – 5 mln. Najlepszy otrzymał 2,5 razy więcej niż najsłabszy. W Europie istnieją różne modele podziału pieniędzy od telewizji. Od Hiszpanii, gdzie najlepszy dostawał 6,5 razy więcej niż ostatni (tam praw nie scentralizowano), przez holenderską Eredivisie (5,3:1), francuską Ligue 1 (3,7:1), niemiecką Bundesligę (2:1), po angielską Premier League (1,6:1). Teraz największe polskie kluby oczekują większego uzależnienia wypłat od wyników i oglądalności. – Najważniejsze, że tort się zwiększy, ale będziemy się domagać innego podziału – mówi prezes Legii Bogusław Leśnodorski. – Trzeba sobie spojrzeć prosto w oczy i zastanowić się, co i kto napędza ligę. Po reakcjach mediów i nastrojach kibiców widać, że najważniejsze są sukcesy w pucharach. Liga ich potrzebuje najbardziej, coroczne występy w Lidze Mistrzów i Lidze Europy muszą stać się standardem, a do tego potrzeba gotówki. W naszej ocenie kluby występujące w pucharach powinny być premiowane. Nowy podział powinien uwzględnić liczbę widzów na trybunach czy siłę marketingową klubów. Będziemy rozmawiać o tym jesienią w Ekstraklasie SA – dodaje szef mistrza Polski. Przez wiele lat pieniądze przekazywano tak: 50 proc. do równego podziału, 25 proc. za miejsce w tabeli, kolejne 25 proc. za liczbę transmisji w tzw. prime time (od poprzedniego sezonu kwota do równego podziału została minimalnie powiększona kosztem puli za liczbę transmisji). Gdy w 2007 r. słabsze medialnie kluby chciały OTRZYMAĆ więcej pieniędzy za wyniki kosztem liczby transmisji, Legia i Lech zagroziły, że odstąpią od centralizacji i prawa sprzedadzą same.
SUPER EXPRESS
Kuszczak, Roger, Arboleda i nie tylko… Lista bezrobotnych nie jest wcale taka krótka.
Najbardziej zaskakująca jest sytuacja Kuszczaka. Wydawało się, że po latach spędzonych w Manchesterze United i niezłej grze w pierwszoligowym Brighton nie będzie miał problemów ze znalezieniem solidnego pracodawcy. Dni jednak mijają, a Tomek wciąż jest bez klubu. Miał co prawda kilka ofert, ale z różnych powodów z nich nie skorzystał. Teraz sytuacja jest… podbramkowa i chyba tylko kontuzja bramkarza w jakimś klubie może sprawić, że znajdzie pracę jeszcze tej jesieni. Dużego pecha ma też Roger Guerreiro. Nie dość, że nie może znaleźć pracy, to jeszcze dwa ostatnie kluby, w których występował, zalegają mu z płatnościami. Grecki AEK Ateny jest mu winien ponad milion euro, a brazylijski klub, w którym niedawno grał, nie zapłacił mu ani grosza. Roger marzy o powrocie do Polski. – Pieniądze nie byłyby problemem, nie zależy mi na wielkim kontrakcie, ale na takim, który byłby respektowany. Mam już dość tego, że kluby nie rozliczają się ze mną. Dlatego odrzuciłem oferty od drużyn w trudnej sytuacji finansowej – tłumaczy nam. Ostry zjazd w dół zaliczył też Euzebiusz Smolarek. Jeszcze niedawno idol polskich kibiców, a teraz? Poleciał nawet na Maltę, ale nie podpisał kontraktu. Niedawno zaprzeczał pogłoskom o zakończeniu kariery, ale wydaje się, że niedługo może nie mieć wyjścia i zawiesi buty na kołku.
O, tak to wygląda. Nic nadzwyczajnego.
Z kolei Tomasz Hajto oczekuje powrotu do kadry Polanskiego i Boenischa. Jak się domyślamy, wypowiadał te wszystkie słowa zanim Polsat podał, że Nawałka powoła tego pierwszego.
Nie przydaliby się na Niemców dobrze grający w ich lidze Polanski i Boenisch?
– Powiem tak, w kadrze muszą grać najlepsi. I nie obchodzi mnie, czy jest konflikt między Nawałką a Polanskim, czy go nie ma. W Niemczech widziałem piłkarzy, którzy się nie lubili, ale na boisku walczyli jeden za drugiego na śmierć i życie. Dopóki się tego nie nauczymy, nie zrobimy pół kroku do przodu. Polanski jest tej kadrze niezbędny. Odpukuję, ale co będzie, jeśli kontuzji dozna Krychowiak? Z kim zostaniemy? Z Mączyńskim? Ja do niego nic nie mam, ale skoro Polanski miał mniej minut w kadrze niż Mączyński, to czegoś nie rozumiem
Do Chin to się jedzie zarobić, a nie grać poważnie w piłkę. Boenisch też powinien być w kadrze, bo ma pewne miejsce w silnym Leverkusen.
Kadra to jedno, ale bardzo zawiodła młodzieżówka.
– To, co pokazali z Grecją, to był dramat. Żenująca gra w defensywie, zero pomysłu, smutek z powodu każdego przebiegniętego metra. Był projekt “awans drużyny Dorny”. Ale okazał się totalnym niewypałem. Teraz czas to rozliczyć.
Odrobinę dalej jeszcze jeden tekst piłkarski – czytaliście już na Weszło, przeczytacie i tutaj, jak posłowie przepędzili piłkarzy.
Tego jeszcze nie było. Jak to nazwać? Wstyd, żenada, bezczelność? Rozgrywany na bocznym boisku Polonii Warszawa mecz drugiej rundy Pucharu Polski pomiędzy KS Wilczur Gołotczyzna a Gromem Lipowo po dwudziestu minutach został niespodziewanie przerwany i sędzia ogłosił zwycięstwo gości przez walkower. – Na boisku pojawili się panowie w średnim wieku, którzy rozstawili mniejsze bramki i rozpoczęli rekreacyjną grę. Byli to… posłowie – relacjonuje „Super Expressowi” świadek zdarzenia. Okazało się, że drużyna dziesięciu posłów z PO, PiS i Twojego Ruchu zaprosiła na sparing przedstawicieli Trybunału Konstytucyjnego. Rzekomo… mieli do tego prawo, bo zarządca obiektów (WOSiR) ma podpisaną umowę z parlamentarzystami.
SPORT
Okładkę znów oddajemy na ręce siatkarzy.
Na dzień dobry mamy zapowiedź ligi, tekścik o Wilczku i Jeżu że nie dali rady w Lubinie, no i jeden z najbardziej męczących cykli – „na kolejkę zaprasza…”. Tym razem zaprasza na ekstraklasę Piotr Rzepka. Fragment.
Ruch niedawno pozyskał Eduardsa Visnakovsa. Czy opłacało się ściągać Łotysza za około 150 tysięcy euro?
– To nie był dobry transfer, tylko… rewelacyjny. Jestem zaskoczony, że inne drużyny odpuściły pozyskanie łotewskiego napastnika. W Widzewie na tle słabego zespołu pokazał się z dobrej strony. W Chorzowie powinien mieć łatwiej. To graczy, który potrafi zrobić różnicę.
Cytujemy tylko to, bo i tak cała ta rozmowa to takie typowe niedzielne pogaduchy. Nuda.
„Robak na liście życzeń” – czytamy dalej w kontekście Ruchu. Okazuje się, że trener Kocian chciał latem piłkarza takiego jak Robak.
Trener Ruchu Chorzów, Jan Kocian, przyznał, że widziałby w swoim zespole Marcina Robaka z Pogoni Szczecin. W chorzowskim klubie za transfery odpowiedzialny jest między innymi doradca ds. zarządu Mariusz Klimek. Działacz niedawno na naszych łamach komplementował króla strzelców poprzedniego sezonu. Przyznał również, że Ruchu nie było stać na pozyskanie tego napastnika. Robak miał latem trafić do Chin do klubu Guizhou Renhe, ale w końcu z tego transferu nic nie wyszło. Pozostał w Szczecinie i jesień spędzi w portowym mieście. – To bardzo dobry gracz. Dla mnie top piłkarzy ofensywnych polskiej ligi to Robak, Miroslav Radović, Paweł Brożek i Łukasz Teodorczyk. Ostatniego z nich w Polsce już nie ma. Wiadomo, że podpisał kontrakt z Dynamem Kijów, ale sezon rozpoczął tutaj i dlatego o nim wspomniałem. Pewnie większość trenerów w ekstraklasie chciałoby mieć w swoim składzie takiego napastnika, jakim jest Robak – przyznaje słowacki szkoleniowiec.
Sporo tematów ligowych:
– Dziwniel od środy przebywa w Szczecinie i czeka na mecz z Pogonią
– Skorża wraca na ławkę, a liga jest jeszcze słabsza
– „Charyzma i serce”. To o ludziach z „trójką” z przodu: Radoviciu i Mili
– Czy piłkarze Cracovii zdążą zrozumieć taktykę Podolińskiego?
I dwie rozmówki. Najpierw Marek Kostrzewa ostrożnie podchodzi do meczu Górnika z Piastem.
Faworyt?
– Większość powie, że Górnik, ale byłbym ostrożny, więc powiem 50 na 50, może z lekkim wskazaniem na zabrzan. Mimo wszystko maja nieco silniejszy skład i bardziej doświadczonych, zgranych ze sobą piłkarzy. I grają u siebie, gdzie raczej nie tracą punktów. Ale gdybym miał kogoś obstawić, to wydałbym te pieniądze na coś innego.
W tabeli dziś zdecydowanie wyżej są piłkarze Górnika. Skoro poziom sportowy jest podobny, to skąd taka różnica miejsc?
– Tabela jest ważna po ostatniej kolejce. Może jeszcze po 30., bo wtedy dzieli się na tych, którzy mają już wakacje i na tych, którzy do końca drżą o życie i kasę z Canal Plus. Górnik ma bardzo doświadczony skład. Nie ma kontuzji, kartek, Robert z Józkiem nie dokonują zbyt wielu zmian, a jeszcze rywale mają problem, jak ugryźć ich grę trójką środkowych obrońców. Ale już ostatni mecz zabrzan we Wrocławiu można traktować jako sygnał ostrzegawczy. Monolit to nie jest. Piast wymienił połowę składu i myślę, że może grać lepiej niż w pierwszej części sezonu. Mówimy teraz o dwóch klubach, ale problem jest szerszy, bo zamiast nazw Górnik i Piast można wymienić jeszcze trzynaście! Różnica między drugim, a szesnastym jest niewielka, a czasami żadna. Drugim, bo Legia będzie poza konkurencją.
A dalej Korzym opowiada, że to on w Koronie był niechciany.
Niektórzy kielczanie zarzucali ci jednak, że grasz tylko dla pieniędzy i mieli pretensje, że nie zostałeś.
– Wyjaśnijmy od razu: ja nie odszedłem z Korony, tylko byłem tam niechciany i nie miałem innego wyjścia. Wolałem opuścić ten klub z twarzą, a nie być piątym kołem u wozu, a tak się czułem. Dano mi do zrozumienia, że dobrze będzie, jeśli zmienię klub. Tymczasem sprawę przedstawia się tak, jakby odejście było moją winą, bo zarabiałem za dużo. Denerwowały mnie gadki w kieleckich mediach, że liczy się dla mnie tylko kasa. To była bujda. Prawda jest całkiem inna i może kiedyś wyjdzie na jaw. A może nie… Ja mógłbym powiedzieć dużo, ale nie mogę, bo tak mam zastrzeżone w rozwiązaniu umowy.
Wydawało się, że jeśli odejdziesz z Korony, to do klubu z najwyższej polskiej półki. Wielu było zdziwionych, że wybrałeś Podbeskidzie. Dlaczego?
– Nie ma co mówić o klubach z mojej czy nie mojej półki. Ogólnie rzecz ujmując, trudno teraz znaleźć klub i wielu moich kolegów już tego doświadczyło. Podbeskidzie wyszło z propozycją, którą zaakceptowałem. Nie ukrywam, że pewnie by mnie tu nie było, gdyby nie osoba trenera. Znam Leszka Ojrzyńskiego, więc nie szedłem w ciemno, tylko w sprawdzone miejsce, w którym wiedziałem, że odpowiada mi warsztat trenera i jego sposób pracy. Trener to konkretny człowiek, który wie, czego chce od drużyny, potrafi sobie ustawić szatnię i stworzyć atmosferę. Trzeba to przeżyć na własnej skórze, żeby zrozumieć.
Zostaje jeszcze duży wywiad na całą stronę z Adamem Kompałą, ale wszystkiego cytować nie będziemy. Dziś Sport obfity w materiały własne – jesteśmy w szoku!
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce znów siatka, z imponującym jednak zdjęciem.
Dziś piątek, a więc ligowy weekend. Powinno być dobrze… Spójrzmy na pierwszy tekst: wracają na ławkę młodzi, zdolni. Pisze Maciej Henszel.
Interesujący jest przede wszystkim powrót na ławkę trenerską 42-letniego Skorży, który od 1 września przejął Lecha Poznań. Nie ma wątpliwości, że to najbardziej utytułowany szkoleniowiec ostatnich lat w Polsce. Dwukrotny mistrz Polski (z Wisłą Kraków), trzykrotny zdobywca Pucharu Polski (z Legią oraz Dyskobolią), dotarł też do 1/16 finału Ligi Europy (z legionistami). Jak będzie w Kolejorzu, którego pierwszy raz poprowadzi w sobotę w Białymstoku przeciwko Jagiellonii? Sam twierdzi odważnie, że czuje, iż w Poznaniu jest w stanie osiągnąć więcej niż w Legii czy Wiśle.
Jeśli mamy więcej cytować to wolimy następny materiał – zapowiadany już wcześniej wywiad ze Skorżą.
A co ze zmianami taktycznymi? Jak długo musimy na nie czekać?
– To trudne pytanie. W meczu z Jagiellonią nie spodziewajcie się wielkich zmian, wywracanie wszystkiego do góry nogami dla samego wywracania nie ma sensu. Oczywiście na bieżąco staram się dostosowywać swoją wizję do tego, co widzę na treningach. Miałem ostatnio na zajęciach ofensywną czwórkę: Keitę, Pawłowskiego, Ubiparipa oraz Sadajewa i już widzę, że nie wszystko układa się po mojej myśli, że niektóre pomysły chłopakom z różnych względów nie pasują. Muszę więc modyfikować pewne rzeczy. No i właśnie metodą małych kroków będziemy osiągać oczekiwany poziom. Dlatego ta runda będzie różna, nie zabraknie porażek, ale zakładam, że z każdym meczem będziemy lepsi. To jest najważniejsze.
W jakim ustawieniu powinien grać pański Lech?
– Na razie będziemy bazowali na systemie 4-2-3-1 i jego odmianach, ale w przyszłości do wykorzystania muszą być też inne warianty: 4-3-3 albo 4-4-2. Ten zespół w ostatnim roku stosował w zasadzie jeden prosty system rozegrania akcji ofensywnych: piłka do boku, dośrodkowanie i próba strzelenia gola.
Odpowiada to panu?
– Chciałbym, żebyśmy w ataku byli bardziej uniwersalni także po to, aby przeciwnik miał kłopot z rozszyfrowaniem naszego sposobu gry. Lech ma w składzie piłkarzy zdolnych do gry kombinacyjnej, umiejących w sposób płynny zmieniać pozycję – dotyczy to także Zaura Sadajewa, który dołączył do nas jako ostatni.
Jaką wadę ukrytą ma Sadajew? Niby niezły piłkarz, ale chętnie wypożyczył go Terek Grozny, a potem jeszcze chętniej Lechia Gdańsk…
– Zdaję sobie sprawę, że w obu przypadkach nie decydowały względy sportowe. Na pewno bierzemy na siebie ładunek wybuchowy, który prędzej czy później będziemy musieli rozbroić. Mimo wszystko uznałem, że warto zaryzykować. Jego piłkarskie umiejętności powodują, że może dać Lechowi w skali ligi pewną przewagę. Oczywiście pod warunkiem, że uda nam się go przekonać, aby skupił się tylko na grze i interesie drużyny.
Jest w tej rozmowie kilka interesujących wątków, ale przeważnie Skorża je „zabija”. Potwierdza się, że zrobienie z nim dobrego wywiadu to naprawdę sztuka.
Rolnik szuka gola – to o Piątkowskim z Jagiellonii. Ciekawa sylwetka, a właściwie lista lekcji jakie chłopak zebrał od życia, autorstwa duetu Olkowicz-Wołosik.
Lekcja numer dwa
Napastnika wynajdują trenerzy Polaru Wrocław. Piątkowski dostaje kontrakt, który analizuje w domu z rodzicami. Uzgadniają z szefami klubu, że zwiąże się z Polarem na półtora roku. Kiedy zjawia się w klubie, żeby podpisać umowę, na pierwszej stronie zauważa inne cyfry – ktoś zmienił długość kontraktu z półtora roku na pięć lat. Piątkowski ma łzy w oczach, drze umowę na oczach zmieszanych działaczy.
Lekcja numer cztery
Tradycja zostaje podtrzymana, Piątkowski trafia do kolejnego klubu, który organizacyjnie pozostawia wiele do życzenia. W pierwszoligowym GKP Gorzów piłkarze miesiącami czekali na wypłaty. – Klub sypał się na naszych oczach. Nie mieliśmy gdzie trenować, nie mieliśmy w czym trenować, brakowało nawet wody do picia – wspomina. Radosław Janukiewicz, którego poznał w Gorzowie i się z nim zakolegował, nazwał to patologią.
Inne tematy:
– Kto na „dziesiątce” Lecha?
– „Chłopak z kosmosu”, czyli Danielewicz
– Maciej Stolarczyk, asystent trenera Pogoni, asystował teraz również w kadrze U-20
– Drygas nie ma żalu do Rumaka
– Ostatnia szansa Machado
– Stępiński zaczyna od nowa
Wypisujemy tylko część, bo tekstów jest naprawdę masa. Co można jeszcze zacytować?
Dziś z panią nie tańczę – taki tytuł ma historia Lucjana Brychczego, żywej legendy.
Jako Ślązak, największą wartość dla niego zawsze stanowiła rodzina. Piłkarze, czy to dzisiejsi, czy ówcześni, na brak popularności nie narzekali. Bankiety, dancingi, hotel Bristol – tam spotykała się piłkarska śmietanka. Kręciły się młode dziewczyny, które za punkt honoru stawiały sobie choćby to, by przysiąść się do stolika, o poderwaniu nie wspominając. – Dla niego liczyła się tylko Małgosia. Gdy zjawiały się jakieś babeczki, miał swoje ulubione powiedzenie. Z gracją wstawał i mówił: Z panią dziś nie zatańczę – uśmiechał się opowiadając tę historię kustosz muzeum Legii, współautor książki o Brychczym, Wiktor Bołba. Ale pan Lucjan umiał się bawić. Nigdy nie był nudziarzem siedzącym gdzieś w kącie. Swego czasu ochrzczono go Śpiewakiem z Bristolu. Legia bawiła się tam, na scenie ktoś występował, a Brychczy rzucił do kolegów, że tak jak on śpiewa, to ja bym zaśpiewał. Należał do grupy pokerowej legionistów, zarówno w czasie kariery piłkarskiej jak w późniejszych latach, kiedy był asystentem kolejnych trenerów, m.in. Franciszka Smudy, Dariusza Wdowczyka czy Jana Urbana. Ten ostatni był zresztą pomysłodawcą przyznania Brychczemu tytułu honorowego prezesa Legii. Brychczy zaczynał od boksu, choć do wielkoludów nie należał. Zorganizowano mu nawet walkę pokazową, ale gdy ojciec się dowiedział, szybko jedną decyzją zamknął ten rozdział. Była też koszykówka, w której mimo niskiego wzrostu ale z naturalnym talentem poradziłby sobie jako rozgrywający. – Ta wszechstronność, legendarna sprawność, wcale nie są przesadzone. Niedawno podupadł na zdrowiu, a kończyliśmy książkę i potrzebowaliśmy zdjęć. Mieszka na 7 piętrze, więc zaproponowałem, że zrobię mu zakupy. Popatrzył na mnie z dezaprobatą i sam poszedł – relacjonował Kalinowski. Mało kto wie, że Brychczy otwierał stadion Camp Nou, choć nie jako piłkarz Legii, ale reprezentacji Warszawy. To on rozpoczął historyczny mecz od środka.
Natomiast Pawełek opowiada o Bogu, rodzinie i wartościach. Warto zerknąć.
Gdyby zapytać Polaków, z czym kojarzy im się dzisiaj Mariusz Pawełek, wie pan, co odpowiedziałaby większość?
– Że z puszczonymi golami.
Jest żal z tego powodu?
– W przeszłości był. Gdy zaczynało się EURO 2012 półtora roku praktycznie nie było mnie w Polsce, ale przyjechaliśmy z żoną na zaproszenie właśnie Dawida Zapiska i jego rodziny, by wspólnie obejrzeć na żywo mecz Hiszpania – Chorwacja. Założyłem koszulkę reprezentacji Hiszpanii, od jakiegoś kibica na rynku dostałem flagę, ktoś mi pomalował twarz. Na stadionie ktoś zrobił zdjęcie, ale nie przejmowałem się tym. Dopiero po meczu dzwoni kolega: „Widziałeś, co napisali o tobie? Wejdź na fakt.pl”. Wchodzę, a tam nagłówek: „Pawełek nieudacznik kibicuje reprezentacji Hiszpanii”. Pierwsza myśl – co jest grane? Przecież nie chciałem tam robić żadnego show.
No cóż, nie mamy żadnych wątpliwości, że Przegląd Sportowy – właściwie jak co piątek – rozbił bank. Jeśli chcecie dziś poczytać dobre teksty o piłce, to najlepiej tutaj.