1997, złote czasy polskiej piłki klubowej, dwa udziały w Champions League z rzędu? Otóż organizacyjnie burdel jakiego świat nie widział. Wpadło nam dzisiaj w ręce trochę prasy piłkarskiej z tamtego okresu i jedna historia szczególnie się wyróżnia. Zakładamy, że dziś mało kto o niej pamięta, a jednak pięknie wpisuje się w tradycje polskiego nieogarnięcia. Rodzimego paprania nawet najbardziej podstawowych spraw organizacyjnych, vide Bereś. Warto ją przypomnieć.
O co chodzi? O Odrę Wodzisław, która awansowała z ligi do dwóch pucharów jednocześnie. Jest prawdopodobnie jedyną taką drużyną w historii UEFA. Ktoś kwalifikował się do LM, przegrywał, przechodził do UEFA – okej. Ale z ligi dostać promocję do dwóch rozgrywek? I w obu grać? Tego jeszcze – no właśnie – nie grali.
Winny jest terminarz. Wtedy kończyliśmy ligę diabelnie późno. Finał Pucharu Polski, 29 czerwca. Ostatnia kolejka ligowa, 25 czerwca. Tymczasem Puchar Intertoto zaczynał grać już 21. Innymi słowy, w Europie właśnie zaczynano sezon 97/98, a u nas trwał jeszcze 96/97.
Pamiętajmy też o co grała Odra w Intertoto: o awans do Pucharu UEFA, w którym już i tak grała. Powiecie, że o promocję do pierwszej rundy? Owszem. Jednak jeśli wywalczyłaby awans obiema drogami, miałaby prawo w pierwszej rundzie grać dwa dwumecze. Europejska federacja też się popisała, ale tak została niejako przyparta do muru przez polski terminarz.
Dowcipy na całego. Szczególnie, że przecież to sprawa, którą można było przewidzieć miesiące wcześniej. I nic, patologiczny terminarz ustalono, uchwalono i podtrzymano. Dodajmy do tego wszystkiego, że w tamtym sezonie przodowaliśmy w Europie pod względem liczby ligowych walkowerów (12), a całkiem objawi nam się wesoły charakter tamtych czasów.
Oj, Weszło nie narzekałoby wówczas na brak tematów. Nigdy.
PS: Lech w 1985 grał w Intertoto i UEFA, ale do tego pierwszego turnieju nie awansował. To były zawody towarzyskie, do których nie było przewidzianej promocji prosto z ligi. UEFA zarządziła ligowy awans dopiero w 1995.
Fot. odrawodzislaw.pl