Mateusz Szwoch dostał dziś pierwszą poważną szansę od Henninga Berga i mógł przedstawić się szerszej publiczności. Trener dał mu okazję na pokazanie się, ale koledzy z boiska mocno tę możliwość ograniczyli, długim momentami w ogóle nie korzystając z jego usług. Tak naprawdę ciągle nie wiadomo, jakim zawodnikiem jest Szwoch i jakie są jego mocne strony. Wiemy natomiast, że potrafi zniknąć na długie minuty i nie ma jeszcze wystarczającej siły przebicia, by wymóc na partnerach częstsze zagrania. Kiedy znalazł się w idealnej sytuacji strzeleckiej, a Kosecki nie podał mu piłki, nie był nawet w stanie okazać niezadowolenia.
Oprócz tego, że Szwoch jest aż nadto cichy i spokojny na boisku, widać u niego spore możliwości techniczne. Ma bardzo szybką nogę, która może dać przewagę zarówno w grze do przodu, jak i w obronie. To, co najbardziej nas zaskoczyło, to właśnie nie najgorsza gra w defensywie oraz odbiór piłki oparty na szybkości i refleksie, w stylu – przy zachowaniu odpowiednich proporcji – Andresa Iniesty. Mateusz trzy razy odzyskał piłkę, a także skutecznie przerwał kilka ataków Podbeskidzia.
Szwoch dostał dziś 45 minut gry, w dodatku na skrzydle, gdzie nie czuł się specjalnie dobrze. Ciągnęło go do środka pola, ale przed zmianą stron nie bardzo miał z kim poklepać, czy zagrać kombinacyjnie. Kiedy na murawie pojawili się Radović i Żyro, Mateusz opuścił boisko. Trzeba mu jednak oddać, że jak już dostał futbolówkę, zazwyczaj wiedział co z nią zrobić. Podawał celnie, potrafił minąć przeciwnika z piłką i tylko raz ją stracił.. Jego statystyka wyglądałaby naprawdę nieźle, gdyby wypracował ją w przeciągu piętnastu minut.
Jakkolwiek patrzeć, nie można pozytywnie ocenić występu pomocnika, który na przestrzeni połowy meczu dotyka piłkę tylko kilkanaście razy.
Fot. FotoPyK