– Chcę pograć przez rok i odzyskać reputację w Europie. Mam ambicję występować w wielkich klubach, ten sezon będzie weryfikacją. Dobry rok może oznaczać transfer do lepszej drużyny – mówi w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym Przemysław Tytoń. Lewandowski debiutował w Bayernie przeciwko Borussii Dortmund, Krychowiak w Sevilli przeciwko Realowi, no to Tytoń zagra teraz z Barceloną… Zaglądamy do sobotnich gazet.
FAKT
Oho, zaczęło się – temat numer 1 to debiut Lewandowskiego w Bayernie. Tym razem ten ligowy… Spoglądamy na siłę i z niechęcią.
Dobry wynik, ale przeciętny występ. Robert Lewandowski (26 l.) rozegrał pierwszy ligowy mecz w barwach Bayernu Monachium. Polak zaliczył asystę, ale też zmarnował kilka bardzo dobrych sytuacji i generalnie rzadko był przy piłce. Mistrzowie Niemiec wygrali z Wolfsburgiem 2:1. W pierwszej połowie nasz napastnik miał spore problemy z włączaniem się do gry. Do przerwy Polak miał zaledwie 17 kontaktów z piłką (najmniej ze wszystkich zawodników gospodarzy), ale w 28. minucie mógł strzelić gola, który byłby kandydatem do bramki sezonu. Zdołał bowiem dosięgnąć w niebywały sposób zbyt mocne podanie z głębi pola i jeszcze skierować piłkę w stronę bramki, ale golkiper Wolfsburga świetnym refleksem obronił uderzenie króla strzelców poprzedniego sezon. Chwilę potem Thomas Mueller (25 l.) wyprowadził Bayern na prowadzenie.
„Lewy do Bayernu pasuje idealnie” – oto nagłówek tekstu Mateusza Borka, w którym odpowiada na pytania czytelników. Na szczęście, ci pytają nie tylko o Roberta…
Jak pan oceni grę Ruchu i Legii w pierwszych spotkaniach IV rundy eliminacji do Ligi Europy?
– Zacznę od Niebieskich, bo dla mnie ta drużyna dokonała niemożliwego. Biorąc pod uwagę potencjał finansowy i piłkarski zespołu z Chorzowa, to wynik jaki udało im się osiągnąć jest naprawdę niesamowity. Nie dość, że Ruch doszedł do IV rundy eliminacji, to jeszcze w meczu ze znacznie mocniejszym Metalistem zagrał bardzo dobrze. Wielkie słowa uznania dla trenera Jana Kociana, który wycisnął ze swoich piłkarzy maksa. Oczywiście nie twierdzę, że Ruch jest faworytem w rewanżu. Nadal to Metalist ma większe szanse na awans, ale może jakoś Niebieskim uda się wywalczyć bramkowy remis i awansować do fazy grupowej. Byłaby to naprawdę świetna sprawa dla tego klubu, który dzięki grze w europejskich pucharach mógłby znacznie poprawić swoją sytuację finansową. A Legia? Legia zrobiła dokładnie to, czego od niej oczekiwałem. Zagrała mądrze i wygrała. Czego chcieć więcej? W Warszawie zawodnicy Henninga Berga powinni zmiażdżyć Kazachów.
Obok mamy jeszcze tekst z wypowiedziami Przemysława Tytonia przed debiutem z Barceloną, ale wrócimy do tego przy okazji Przeglądu Sportowego – tam jest wywiad… I na kolejnych stronach kawałek piłki krajowej.
Orlando Sa ma już serdecznie dość grzania ławy.
Sytuacja Orlando Sa (26 l.) w Legii jest nie do pozazdroszczenia. Piłkarz świetnie prezentował się w okresie przygotowawczym i zaczął sezon w podstawowym składzie mistrza Polski. W pierwszym meczu z Saint Patrick’s doznał jednak kontuzji. Po powrocie do zdrowia trener Henning Berg (45 l.) bardzo rzadko daje szansę Portugalczykowi. Kiedy Sa wszedł na boisko w drugiej połowie meczu z Górnikiem Łęczna (5:0), wystarczyło mu nieco ponad 20 minut na zdobycie dwóch bramek. W kolejnym ligowym spotkaniu z Jagiellonią napastnik… nie podniósł się z ławki. Pierwszym zmiennikiem Miroslava Radovicia (30 l.) i Ondreja Dudy (20 l.) jest Marek Saganowski (36 l.), który do tej pory nie błyszczał formą. Niedawno w mediach pojawiły się informacje, że Sa jeszcze w tym oknie transferowym może odejść z Legii. – Nie zamierzamy go sprzedawać – dementuje te pogłoski prezes stołecznego klubu Bogusław Leśnodorski (39 l.). Sam piłkarz jest jednak mocno sfrustrowany swoją pozycją w zespole. – Nie chcę na ten temat rozmawiać – ucina temat. Niedzielny mecz z Koroną Kielce jest doskonałą okazją, by Sa w końcu mógł się wykazać swoimi umiejętnościami i zagrał od pierwszej minuty.
A Lech Poznań jak sprzedaje piłkarzy, to tylko za duże pieniądze.
Do finalizacji transferu brakuje już tylko jednego szczegółu: przejścia przez napastnika testów medycznych. – W niedzielę lecimy z Łukaszem do Kijowa. Jeśli wszystko będzie w porządku z badaniami, w poniedziałek podpiszemy kontrakt – mówi Faktowi menedżer Teodorczyka Marcin Kubacki, który w środę był w Monte Carlo. Ustalał ostatnie szczegóły transakcji z mieszkającym tam Hryhorijem Surkisem (64 l.), właścicielem Dynama i prezesem Ukraińskiej Federacji Piłkarskiej. Samym klubem rządzi natomiast na co dzień jego brat Ihor Surkis (55 l.), który jest oficjalnie prezesem wicemistrza kraju. O sprawie poinformował w piątek oficjalnie również Kolejorz. „Teo” zabraknie bowiem w niedzielnym meczu ligowym z Ruchem w Chorzowie. – Nie ukrywaliśmy, że jeśli pojawi się dobra oferta zarówno dla klubu, jak i zawodnika, to nie będziemy robili przeszkód w transferze – przyznaje wiceprezes Piotr Rutkowski, który zapewnia, że jeszcze w sierpniu do zespołu z Poznania dołączy napastnik. – Mamy wytypowanych następców i jeszcze w tym okienku transferowym będziemy chcieli podpisać kontrakt – tłumaczy.
RZECZPOSPOLITA
Jedna propozycja na dziś – „Spokojny generał i telefon jak cegła” od Stefana Szczepłka. Przytaczamy początek artykułu.
Gdy Legia w połowie lat 90. grała w Lidze Mistrzów, nie pasowaliśmy do tego świata. Dziś już pasujemy, tylko Legia wciąż ma problem. Rok 1995. Po zdobyciu tytułu mistrza Polski legioniści wyeliminowali Goeteborg. Między decydującym meczem a losowaniem grup Ligi Mistrzów w Genewie były tylko dwa dni. Ówczesny właściciel Legii Janusz Romanowski nie bardzo wiedział, co robić w nowej sytuacji. Był jednym z pierwszych znanych biznesmenów (Polska znajdowała się w szóstym roku transformacji ustrojowej), przedstawicielem Kodaka na Polskę, a potem właścicielem Empiku, a nie specjalistą od zarządzania klubem. Miał za sobą pezetpeerowską przeszłość i jedną ze słabości charakterystycznych dla pierwszej generacji ludzi interesu: nawet na konferencje prasowe przychodził w towarzystwie ochroniarza, który nosił za nim telefon komórkowy wielkości cegły. Ale Romanowski był inteligentny, zadzwonił więc do kogoś, komu ufał i kogo uważał za specjalistę: do Jerzego Engela. Zaproponował mu funkcję menedżera Legii na czas jej występów w Lidze Mistrzów.
GAZETA WYBORCZA
„Lewandowski, skarb Bayernu” – oto tytuł rozmowy z Andrzejem Juskowiakiem o Bundeslidze. Sporą wartość merytoryczną ma to, co mówi obecny dyrektor Lechii.
W czym Lewandowski jest lepszy od Mandżukicia?
– Był moment, gdy obu stawiałem na równi. Mieli podobne statystyki, choć Mandżukić strzelał więcej goli głową. Ale od czasu, gdy Pep Guardiola zaczął przemeblowywać styl gry Bayernu, odkąd gra w powietrzu stała się rzadsza, a Mandżukić mniej potrzebny, pojawiła się potrzeba zatrudnienia kogoś w rodzaju Lewandowskiego. Polak ma dodatkowy atut: umiejętność utrzymania się przy piłce. Na dziesięć sytuacji, dziewięć razy jest w stanie ją osłonić. Taki piłkarz to skarb w Bundeslidze, gdzie piłka bardzo szybko zmienia właściciela.
Linii pomocy Bayernu nie osłabi sprzedaż Toniego Kroosa do Realu Madryt?
– W trakcie sezonu może zabraknąć jego umiejętności, choćby bardzo dobrego uderzenia z dystansu. Ale być może w Monachium doszli do wniosku, że trzymanie Mario Götze na ławce jest marnowaniem jego talentu. Czasami zawodnik chce odejść, więc lepiej mu na to pozwolić, niż trzymać na siłę. Niebezpieczna dla Bayernu może być tylko pewność siebie. Kolejne zwycięstwa mogą osłabić czujność, czego konsekwencje oglądaliśmy w półfinale Ligi Mistrzów z Realem [przegranym w dwumeczu 0:5].
W poprzednim sezonie Eintracht przyjechał na mecz z Bayernem z wetkniętą na dachu autobusu białą flagą. Wszyscy monachijczykom ulegali.
– Wszyscy mają przed Bayernem ogromny respekt. Jeśli zagrasz z monachijczykami ofensywnie, stoisz na straconej pozycji. Piłkarze szybko załapali filozofię Guardioli. I jeśli tylko gra Bayernu nie zacznie przypominać Barcelony ze schyłkowego okresu, jeśli akcje mistrza Niemiec od początku będą przeprowadzane z zamiarem strzelenia gola – a tak odczytuje transfer Lewandowskiego – to będą nie do zatrzymania. Jedyna szansa rywali to obrona Bayernu, bo Guardiola szuka nowych rozwiązań – gra trójką z tyłu. Taki system daje dużo możliwości z przodu, można grać dwójką napastników. Z tyłu praktycznie minimalizuje ryzyko, że gole będą padać po dośrodkowaniach. Ale ta trójka musi być bardzo zgrana. Bramki w meczach z Realem pokazują, że w obronie Bayernu grają zawodnicy, którzy się mylą.
SUPER EXPRESS
Teodorczyk sprzedany do Dynama, więc Superak chwali się, że takie informacje podał jako pierwszy.
Łukasz Teodorczyk (23 l.) nie zagra już w barwach Lecha Poznań. Czołowy napastnik polskiej ligi w niedzielę leci na testy medyczne do Dynama Kijów, a dzień później podpisze kontrakt z wicemistrzem Ukrainy. Potwierdziły się więc informacje “Super Expressu”, który jako pierwszy już kilka dni temu poinformował o tym sensacyjnym transferze. Trzeba przyznać, że Lech w ostatnich latach stał się specjalistą od sprzedawania napastników. Najpierw za 4,75 mln euro oddał do Borussii Dortmund Roberta Lewandowskiego, potem do HSV Hamburg Artioma Rudniewa (3,5 mln euro), a teraz na Wschód sprzedaje Teodorczyka. W sumie Ukraińcy zapłacą za “Teo” około 4 milionów euro. Jeżeli transfer zostanie sfinalizowany, snajper stanie się drugim najdrożej sprzedanym piłkarzem w historii “Kolejorza”.
Artur Boruc pakuje walizki, ale to przecież wiemy nie od dziś. Natomiast Przemysława Tytonia czeka poważny sprawdzian – mecz z Barceloną.
Przemysław Tytoń (27 l.) będzie miał trudny debiut w Primera Division. W niedzielę polski bramkarz Elche stanie oko w oko z Leo Messim (27 l.) i innymi gwiazdami Barcelony. Szanse na zachowanie czystego konta są bliskie zera. Tytoń został latem wypożyczony do Elche z PSV Eindhoven na jeden sezon. O miejsce w bramce rywalizuje z Manu Herrerą. W okresie przygotowawczym więcej grał Polak, wystąpił też w ostatnim sparingu przed ligą (2:0 z Tenerife). Zdaniem hiszpańskich dziennikarzy to właśnie on stanie między słupkami Elche na Camp Nou. Bukmacherzy nie dają klubowi Polaka żadnych szans. Za euro postawione na Barcelonę można wygrać tylko 1,08, a na Elche – aż 20,5. To będzie ligowy debiut również nowego trenera Barcy Luisa Enrique. Zespół został przebudowany, ale ofensywa tradycyjnie spocznie na barkach Leo Messiego i Neymara. Na Luisa Suareza trzeba czekać do 25 października. Messi, poza odzyskaniem tytułu mistrzowskiego, ma też indywidualny cel: po tym sezonie chce już być najlepszym strzelcem w historii Primera Division. Teraz ma na koncie 243 gole (w 277 meczach) i zajmuje drugie miejsce. Najlepszy jest Telmo Zarra (251 trafień).
Miroslav Radović opowiada jeszcze o przeżyciach w Kazachstanie. Jak mówi, nigdy czegoś takiego jeszcze nie widział.
To była regularna wojna. Kibice FK Aktobe niezadowoleni z porażki swojego zespołu z Legią (0:1) w IV rundzie eliminacji Ligi Europejskiej próbowali wedrzeć się do hotelu i zlinczować piłkarzy z Warszawy! W ruch poszły kamienie i płyty chodnikowe. Porządek zaprowadziły dopiero specjalne oddziały policji. – Zjeździłem pół świata, ale czegoś takiego nigdy nie przeżyłem – kręci głową lider Legii Miroslav Radović (30 l.). Już przed meczem było niespokojnie. Na ulicach dochodziło do bijatyk sympatyków obu zespołów. – My przed spotkaniem i w jego trakcie nie widzieliśmy żadnych burd. Na stadionie była kocia muzyka, gwizdy. Jak to na wyjazdach. Nie robi to na nas wrażenia. Znacznie większy horror przeżyliśmy w trakcie przedmeczowego spaceru po Aktobe. I nie chodzi o chuliganów, ale o to, jak tam żyją ludzie. W Kazachstanie czas jakby zatrzymał się w głębokiej komunie. Takiej biedy jeszcze na własne oczy nie widziałem – opowiada “Rado”. Serb podkreśla, że naprawdę groźnie zrobiło się po zakończeniu spotkania. – Mieliśmy już problemy z wyjazdem ze stadionu, ale to był dopiero początek. Pod hotel przyszła kilkusetosobowa grupa. Zaczęli nas wyzywać, rzucać w okna kamieniami. Nie mogliśmy wyjechać na lotnisko. Okupacja wejścia do budynku trwała blisko godzinę. A my siedzieliśmy w pokojach. Od kierownictwa hotelu i naszych działaczy dostaliśmy polecenie, żeby nigdzie się nie ruszać, bo sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Ktoś mówił, że policja użyła broni, ale ja strzałów nie słyszałem – mówi Miro.
SPORT
„Gibraltar w strachu”, a na okładce Lewandowski w ligowym debiucie z Wolfsburgiem.
Omijamy relacje z wczoraj i zapowiedzi reszty meczów w weekend, aby spojrzeć w rozmowę z Łukaszem Merdą, który kiedyś grał m.in. w Podbeskidziu i Cracovii.
(…) Cracovia zaczęła gorzej, ale to nie dziwi, bo tam co chwilę dochodzi do zmian. Problemem tego klubu jest niecierpliwy właściciel i zarząd klubu. Dwa nieudane mecze i zmienia się trenera, zawodników, wizję. Teraz znów jest nowy trener, który potrzebuje czasu, by zawodnicy zrozumieli jego pomysły. Pytanie tylko, czy go dostanie. Powtarzam, w tym klubie najmniejszym problemem są ci, którzy kopią piłkę.
W Bielsku-Białej dzieje się lepiej. Pan grał w Podbeskidziu sześć lat. Jest żal, że ominęły pana te najlepsze czasy?
– Przychodziłem do klubu, który był dobrze poukładany, jak na warunki ówczesnej II ligi, a później była straszna biega, aż wreszcie miasto i niektórzy ludzie zaczęli budować Podbeskidzie od nowa. Teraz rośnie piękny stadion, ludzie przychodzą na mecze, a drużyna gra coraz lepiej. Jestem dumny, że Podbeskidzie ustabilizowało swoją pozycję w ekstraklasie i bardzo mnie to cieszy. Widać, że jest wizja rozwoju tego zespołu i tego klubu.
Natomiast Ruch wraca do domu – w niedzielę po raz pierwszy od dawna znów gra w Chorzowie.
Gazeta pyta też, dlaczego tak do śmiechu jest Angelowi Perezowi Garcii, trenerowi Piasta, skoro za moment może stracić pracę.
Poniedziałkowy mecz Piasta w Bełchatowie będzie istotny dla dalszych losów trenera Angela Pereza Garcii i jego zespołu. Dlaczego więc w zespole z Okrzei nastroje nie są najgorsze? Wszyscy w klubie są przekonani, że w meczu z beniaminkiem uda się w końcu przełamać i odbić od dna ligowej tabeli. Trener Perez Garcia przekonuje, że ma powody do tego, aby myśleć pozytywnie. – Zawsze jestem optymistą, zwłaszcza patrząc na ciężką pracę moich zawodników. Stopniowo zmieniamy swoją grę, to jak mogę nie być optymistą? Szczególnie że kalendarz rozgrywek na początku nie był łatwy – stwierdza hiszpański szkoleniowiec. Trener Piasta podkreśla, że w ostatnim czasie jego zespół zrobił wszystko, by zarówno defensywa, jak i ofensywa, która mocno szwankowała w derbach z Ruchem, wyglądała lepiej. – W meczu z GKS-em będzie można pokazać to, że drużyna poprawiła się w grze defensywnej. Pracowaliśmy także nad skutecznością w ataku. Jedziemy na ten mecz z nastawieniem, żeby wszystko wyszło dobrze – mówił na konferencji Perez Garcia.
Jest jeszcze tekst o Grzegorzu Boninie, który zagra przeciwko byłemu klubowi z Zabrza. Ale mimo szczerych chęci, nie da się nic zacytować. Nuda.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kończymy tradycyjnie Przeglądem Sportowy, gdzie na okładkę trafia Bolt. A tuż dalej – zapowiadany wywiad z Tytoniem.
Komu pan kibicuje: Realowi czy Barcelonie?
– Nikomu. Kiedy było Gran Derbi, siadałem przed telewizorem i chłonąłem wielki futbol. Patrzyłem, jak grają najlepsi.
A teraz sam znalazł się na karuzeli z gwiazdami.
– Oferta z Elche była pierwszą, którą dostałem latem. Zastanawiałem się parę dni, poszperałem w internecie i dałem menedżerom zielone światło do negocjacji. Ostatnie dwa lata w PSV nie były dla mnie, delikatnie mówiąc, udane. Zmieniły się w koszmar, więc postawiłem sprawę jasno: odchodzę. Były oferty z Niemiec i Francji, ale ta Elche była najbardziej konkretna. Zależało mi trafić do nowej drużyny od początku przygotowań.
Z kim się pan konsultował?
– Usiadłem przed komputerem i popatrzyłem, jak wygląda miasto, stadion, baza treningowa, kto jest w składzie itd. Elche nie jest potentatem, rok temu wróciło do La Ligi i zajęło 16. miejsce. Nim się podjąłem decyzję, zadzwonił nowy dyrektor sportowy klubu Victor Orta i zapytał, jaki mam pomysł na przyszłość. Dwa lata temu, kiedy trenerem PSV był Dick Advocaat, Orta był dyrektorem sportowym Sevilli i chciał mnie sprowadzić do Andaluzji. Wtedy Holendrzy zablokowali moje odejście, teraz nie robili przeszkód. Numerem jeden w PSV jest 23-letni Jerome Zoet i Eindhoven nie chciało kolejny rok utrzymywać dwóch bramkarzy z wysokimi kontraktami. Pod koniec czerwca pojechałem do Elche na badania lekarskie, na własne oczy zobaczyłem, jak wszystko wygląda i po tygodniu podpisałem kontrakt. Zostałem wypożyczony na rok, po sezonie Hiszpanie będą mogli mnie wykupić.
(…)
Elche to trampolina do lepszego klubu czy dłuższy przystanek?
– Chcę pograć przez rok i odzyskać reputację w Europie. Mam ambicję występować w wielkich klubach, ten sezon będzie weryfikacją. Dobry rok może oznaczać transfer do lepszej drużyny. Na razie najważniejsze jest Elche, chcę pomóc klubowi i sobie.
Przechodzimy obok kilku tematów zagranicznych, a także relacji z wczoraj, bo wiadomo tylko tyle – na bazie domysłów – że Machado może zwolnić Jorge Paixao.
Alarm w Legii ugaszony: Żyro jest cały i zdrowy.
Mistrzowie Polski powoli wracają na swoje miejsce. Bardzo dobra gra w europejskich pucharach, w lidze ostatnio wrzucili wyższy bieg i w najbliższej kolejce zaatakują pozycję lidera. Zadanie teoretycznie nie jest zbyt trudne, bo do Warszawy przyjeżdża najsłabszy zespół w ekstraklasie, Korona Kielce. – Szybko wróciliśmy z Kazachstanu, żeby zawodnicy mogli odpocząć. Będzie kilka zmian w składzie, byśmy mogli spokojnie rywalizować na dwóch frontach – stwierdził Henning Berg. Najważniejszą informacją, jaką dostał w piątek, był ta o stanie zdrowia Michała Żyro. Skrzydłowy ucierpiał w spotkaniu z Aktobe (1:0), istniało zagrożenie kontuzji mięśnia. Ostatecznie skończyło się jedynie na strachu i 22-letni zawodnik wystąpi w spotkaniu rewanżowym z Kazachami (28.08, godz. 21). – Nic mi nie jest. Wszystko w porządku. Jestem trochę poobijany, bo rywale grali bardzo agresywnie – stwierdził legionista.
A obok tego tekściku wywiad z Ryszardem Tarasiewiczem – jeden z wątków to oczywiście Kapo. Spójrzmy.
To może być taka sama gwiazda ekstraklasy jak Danijel Ljuboja?
– Nie liczcie, że Kapo będzie przejmował piłkę na czterdziestym metrze, mijał jak slalomowe tyczki pięciu rywali i strzelał gole. Zresztą Ljuboja też tak nie potrafił. Potrzebował piłkarzy, którzy z nim współpracowali na boisku, dogrywali piłki, takich jak Radović.
Korona nie ma Radovicia.
– Ale mamy innych piłkarzy, na których bardzo liczymy. Bez ich zaangażowania i wsparcia nie pomoże nawet Kapo. Nie mam wątpliwości, że najlepsze piłkarskie lata ma już za sobą, ale nawet w tej chwili bez problemy poradziłby sobie w lidze szwajcarskiej czy austriackiej, a pewnie też na przykład w którymś z beniaminków ligi francuskiej. Nie sprowadzajmy jednak wszystkiego do Kapo. To tylko jeden, nowy piłkarz Korony.
Po odejściu Macieja Korzyma w formacji ofensywnej pana drużyny bieda. Uparcie w ataku stawia pan na Przemysława Trytkę.
– Lubię dawać wsparcie piłkarzom, zwłaszcza obrońcom i napastnikom. Nie wolno ich posyłać na ławkę po jednym słabszym meczu, bo ważne jest nastawienie psychiczne, oni nie mogą grać ze świadomością, że jak coś nie wyjdzie, to od razu ława. Trytko będzie grał coraz lepiej, jestem o tym przekonany.
Kilka tematów krajowych:
– Górnik Łęczna przetrwał kiedyś dzięki transferowi Nakoulmy
– Plizga dostanie szansę po transferze Zachary
– Kocian ma problem z wąską kadrą
Maciej Henszel pyta natomiast, co z tym Keitą.
Muhamed Keita ma wszystko, żeby czarować kibiców na polskich stadionach. Jest szybki, błyskotliwy, świetnie wyszkolony technicznie, kapitalnie drybluje, ma niesamowity luz w grze. Jednak na razie zawodzi. Zagrał w 6 meczach, w tym 3 ligowych, ale na palcach jednej ręki można policzyć dobre zagrania. Piłkarz swoją słabą postawę tłumaczy kłopotami z zaaklimatyzowaniem się w Poznaniu. Ubiegły tydzień skrzydłowy Kolejorza spędził w Norwegii. Na pomysł wysłania Keity do ojczyzny wpadł były trener Lecha Mariusz Rumak. Oficjalnie powodem urlopu było to, że piłkarz od dawna nie miał wolnego, bo liga norweska gra systemem wiosna-jesień. Nieoficjalnie mówi się jednak, że zawodnik ma problem z odnalezieniem się w nowym środowisku. – Muhamed już wrócił i wygląda na bardzo… zrelaksowanego. Nawet aż za bardzo, bo czasami podczas treningów brakuje mu koncentracji – mówi z uśmiechem tymczasowy szkoleniowiec Lecha Krzysztof Chrobak. Trener uważa, że główny problem skrzydłowego wynika z tego, że w szatni nie ma piłkarza, z którym złapałby dobry kontakt. – Keita ciągle jest zagubiony. Jednak, kiedy na stadionie pojawił się Kebba Ceesay, który przechodzi wciąż rehabilitację po niedawnej operacji kolana, Muhamed od razu się ożywił i zaczął z nim przez kilka dobrych minut dyskutować – dodaje Chrobak. Jeśli chodzi o słabą postawę na boisku, to przyczyn trzeba szukać w braku zgrania z drużyną. – Jest krótko u nas i nie ma się co czarować, nie rozumie naszej filozofii gry i dlatego brakuje mu dyscypliny taktycznej. Dajmy mu trochę więcej czasu – apeluje szkoleniowiec.
Są jeszcze sobotni felietoniści – Włodarczyk, Borek (cytowaliśmy w Fakcie) i Stanowski. Zacytujemy tego pierwszego.
Każdy pamięta, jak Artur Boruc wisiał na płocie w Płocku. To był bardziej kibic czy piłkarz? Nieważne. Ważne, że dałby pokroić się za Legię. Dlatego, kiedy Celtic napadł brutalnie na polską piłkę w UEFA, wykolejając warszawian z Ligi Mistrzów, a potem sprzedając w dziwnej transakcji Frasera Forstera do Southampton, nawołuję: Artur, wracaj do Legii. Nikt mi nie powie, że ten drewniak w bramce Szkotów jest wart 10 milionów funtów. Forster drugim najdroższym bramkarzem w historii Premier League? Przecież to ewidentny żart. 1, 2, 3, 4, 5… w tym momencie pomyślałem o tuzinie lepszych golkiperów od niego, którzy grali lub grają na Wyspach. Po Harrym Redknappie kolejni menedżerowie nadają się do prześwietlenia ich udziału w transferach. Forster brzmi jak forest. Co najwyżej nadaje się do ścinki lasu. „Święty” transfer? Nie wydaje mi się.