Reklama

Brożek odczarowany. Skład Ruchu niezmienny jak forma Kuświka

redakcja

Autor:redakcja

10 sierpnia 2014, 20:41 • 4 min czytania 0 komentarzy

Męczyli się dziś wszyscy. Wisła, która ciągle w tym sezonie nie przegrała, ale jednocześnie tylko jeden z meczów udało jej się rozstrzygnąć na własną korzyść. I Ruch też się męczył. Choć w Chorzowie to od kilku tygodni właściwie już stan permanentny. Kocian znów postawił na swoją żelazną jedenastkę, która przynosiła mu sukcesy, rezygnując z wszelkich wynalazków typu Szewczyk albo Gigołajew. Efekt tego taki, że kiedy większość ligowców ma na koncie cztery mecze, Babiarz, Kowalski, Starzyński, Stawarczyk, Surma albo Kuświk mają osiem. Niewiele mniej Dziwniel, Malinowski, Zieńczuk, Helik, co sugeruje tylko jedno. Póki co Ruch rozbija bank, na eliminacjach Ligi Europy zarobił już około 1,7 miliona złotych, ale w lidze może się to na nim zemścić. Zwłaszcza, że na ławce – dokładnie jak na tej krakowskiej – pustka. 

Brożek odczarowany. Skład Ruchu niezmienny jak forma Kuświka

Wisła, tak jak przed tygodniem w meczu z Lechem, już przed przerwą miała wszystko, by piłkarzy Ruchu wychłostać tak, że mogliby nie widzieć sensu wychodzenia na drugą połowę. Biorąc pod uwagę kreatywność defensywy gości, gdyby skończyło się łatwym 3:0, nikt nie mógłby mieć pretensji. Czyja to wina, że stanęło na 1:1? Oczywiście przede wszystkim zawodników Wisły, którzy non stop psuli to, co sami wcześniej wypracowywali. Z lekkim wskazaniem na Gargułę, bo choć nie był on jedynym z winowajców, to tym razem najwyraźniej postawił sobie za punkt honoru zluzowanie Brożka w roli króla zepsutych okazji.

Oczywiście w pierwszej z nich, już w 10. minucie, Wiśle poważnie zaszkodził też arbiter. Daniel Stefański ewidentnie się pospieszył. I w tej sytuacji… Paradoksalnie, nawet bardzo mu się nie dziwimy. Odgwizdał zagranie ręką zawodnika Ruchu tuż przed polem karnym, zanim zdążył się zorientować, że piłka po kopnięciu Brożka jednak powoli wtacza się do siatki.

Błąd? Błąd oczywisty. Ale potrafimy zrozumieć, że w tej sytuacji sędzia zareagował instynktownie, gwizdnął i później ciężko było się z tego wycofać.

Wisła została skrzywdzona, ale w ogólnym rozrachunku bardzo jej nie żałujemy, bo siedem minut później i tak objęła prowadzenie i dalej miała wszystko, żeby strzelać gole. Napisać, że „Niebiescy” w grze defensywnej wyglądali słabo, to jak zaserwować imkomplement. W poprzednim sezonie duet Stawarczyk – Malinowski, wspierany przez Dziwniela i wymiennie któregoś z prawych defensorów był jak polisa na bezpieczną przyszłość. Dziś, gdyby Wiśle dołożyć jeszcze trochę jakości z przodu, mogłoby się skończyć strzelaniną jak w westernie.

Reklama

Remis do przerwy, po jednym błędzie, poprzedzonym 40-minutową dominacją to właściwie najgorszy scenariusz, jaki można by drużynie Smudy tutaj dziś wymyślić. Gol na 1:1 koniec końców trochę odmienił obraz meczu, bo po przerwie bezradne ataki rozkładały się już po równo między dwa zespołu. Parę razy można było tylko załamywać ręce, chociaż pod tym względem całą konkurencję absolutnie znokautował Kuświk. Gdybyśmy przyznawali ligowcom jakieś wyróżnienia – np. pierdoły miesiąca, najgorszego partacza kolejki albo coś w ten deseń, już dzisiaj jechalibyśmy do Chorzowa i wręczali mu statuetkę. Tuż przed bramką, bez żadnego krycia. Po prostu tylko on i Buchalik. Sytuacja więcej niż stuprocentowa! Czujemy, że za moment to jego pudło będzie krążyć po Youtube. Lepszej sytuacji na przełamanie może się szybko nie doczekać, a przecież jest co przełamywać, bo dzisiejszy mecz był jego 11. bez strzelonego gola. Krótko mówiąc: nie dość, że wysoką formę zupełnie zatracił gdzieś Starzyński, to jeszcze zupełnie pogubił się pierwszy z napastników.

Gdyby – po stracie młodego Zająca, szybkiej kontrze i precyzyjnym wykończeniu Efira – Ruch zdołał ten mecz wygrać, frajerstwo Wisły osiągnęłoby poziom hard. Na szczęście dla kibiców Wisły, Paweł Brożek o odpowiedniej porze stwierdził, ze nie wypada dłużej być Kuświkiem i nawet mając 31 lat na karku, co ostatnio wypominał, coś jeszcze w polskiej lidze można strzelić. – Nie ma mowy o żadnym kryzysie, ale nieudolność zdobywania bramek w dobrych sytuacjach musimy w końcu przełamać. Jak w Poznaniu, można było wygrać to już przed przerwą – spuentował na konferencji Smuda.

JSea6J2

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...