Reklama

Jak co czwartek… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

07 sierpnia 2014, 12:35 • 5 min czytania 0 komentarzy

Kiedy myślę o tym trenerze w głowie kołaczą mi się piosenka Kultu “Lewy czerwcowy” oraz film “Kiler”. “To stało się tak nagle, jakby dziełem przypadku, kto z nas, może pan, panie”… Rumaku. Mariusz Rumak pojawił się znikąd, co zresztą odpowiednio skwitowali kibice Lecha, przychodząc na jeden z pierwszych treningów z ni to szyderczym, ni pełnym nadziei hasłem “Na Rumaku do Europy”. Trochę jak w “Kilerze”, gdy niesamowita pomyłka i zrządzenie losu puszcza w ruch całą fabułę. Trochę jak z tym Waldkiem, którego wzięto… Właściwie nie wiadomo czemu.

Jak co czwartek… JAKUB OLKIEWICZ

Był na miejscu, to na bank. Był tani, to też ważne. Sezon i tak już spisano na straty? Rumak przejmował Lecha w sytuacji, która daleko odbiegała od ambicji klubu walczącego kilka miesięcy wcześniej z Juventusem czy Manchesterem City. Ba, klubu, który był o krok od 1/8 finału Ligi Europy, który przegrał dopiero z późniejszym finalistą, zresztą wcale nie będąc zespołem dużo gorszym i zwyciężając w pierwszym spotkaniu 1:0. Biorąc pod uwagę te sukcesy, porażki z Ruchem, GKS-em Bełchatów czy Widzewem, w dodatku na własnym stadionie, do tego fatalne, dziewiąte miejsce w tabeli – sezon był absolutną klęską. Zaprzeczeniem idei budowania wielkiego klubu, który już wtedy posiadał wielkich kibiców, miał na koncie wylansowanie kilku sporych gwiazd, a przede wszystkim – wciąż pamiętał niedawne mistrzostwo Polski.

W to wszystko wpadł Rumak i trudno tu bawić się słowem – nie wjechał raczej na białym koniu. Facet, który całe życie kopał się z młodzieżowcami w Poznaniu, bez żadnej kariery zawodniczej, bez doświadczenia, właściwie bez atutów, poza wspomnianą ceną oraz związkami z Poznaniem. To miał być gość, który podnosi z kryzysu giganta?

Może to wtedy mnie “kupił”? Może to wciągnięcie rzutem na taśmę do pucharów zawodzącego całą jesień Lecha zrobiło na mnie tak kolosalne wrażenie? Może to właśnie poznańskie świętowanie czwartego miejsca, momentami wyśmiewane w innych miastach, stanowiło moment przełomowy? Tak czy owak, Rumak od dłuższego czasu jest jednym z moich ulubionych trenerów.

Dziś gra o głowę i w przeciwieństwie do Berga w Legii – nie ma tu żadnej przesady. Jeśli Rumaka znowu wyłączą z pucharów jacyś pół-profesjonaliści, przy jednoczesnych wpadkach w lidze – nie będzie go broniło już nic, ani 2,5 roku solidnej pracy, ani styl gry jego drużyny.

Reklama

W ubiegłym tygodniu podawaliśmy zatrważającą statystykę – mecze Lecha Poznań na wyjazdach w ramach pucharów, czy to Ligi Europy, czy Pucharu Polski. Nie będę tutaj tego powtarzał, bo samo czytanie tej listy eurowpierdoli było wyjątkowo bolesne. Jest jednak druga lista, kto wie, może nawet bardziej rozbudowana. Lista momentów, w których cała Polska (ze Skorżą na czele) szykowała się na publiczną egzekucję i ścięcie głowy poznańskiego trenera, a ten w jakiś magiczny, sobie tylko znany sposób, uciekał spod topora.

Ile razy Maciej Skorża pakował walizki? Ile razy władze klubu szykowały już przemówienia na konferencje po zwolnieniu Rumaka, ile razy on sam wiedział, że za 90 minut może zakończyć swoją przygodę z Lechem? Tych krytycznych momentów było mnóstwo, zresztą wkurwienie jego zachowaniem nie mijało zazwyczaj razem z presją “meczów o życie trenera”. Rumak jakby świadomie podkręcał – chcą mnie zwolnić (przede wszystkim Warszawa, znienawidzona Warszawa), więc ja jeszcze mocniej dorzucę do pieca. Zarzucają brak logiki w wypowiedziach o sędziowaniu? W takim razie zaatakuję terminarz. Nie podoba im się narzekanie na terminarz? Rzucę mimochodem coś o spisku.

Może to prymitywne myślenie, może dowód na moją naiwność, ale uwielbiam ten bodaj najprostszy sposób budowania wspólnoty wokół jednego celu – stworzenie wrażenia, że wszyscy razem siedzimy w oblężonej twierdzy. Rumak każdą wypowiedzią i każdą konferencją podsycał – jesteśmy my, Lech, znienawidzony w całej Polsce, a przede wszystkim w Warszawie oraz oni, czyli Ekstraklasa, PZPN, sędziowie, Legia, dziennikarze i eksperci. Wielu działał tym na nerwy – mnie ujął, bo broniły i wciąż bronią go wyniki. Ten sposób paradoksalnie nie jest taki zły, skoro Lech – ze wszystkimi ograniczeniami tego klubu – pod wodzą Rumaka raz wskoczył rzutem na taśmę w strefę pucharową, a następnie dwukrotnie wywalczył wicemistrzostwo Polski.

Ktoś powie – no dobra, z Hamalainenem i Lovrencsicsem w formie nawet koń mógłby zdobyć wicemistrzostwo. Rumaka wspomaga solidny dział skautingu, który podrzuca mu coraz to nowych zawodników z jakichś egzotycznych lig, którzy raczej się sprawdzają. Rumaka wspomaga akademia, która przed chwilą dała mu Kownackiego, a to pewnie nie koniec. Rumak ma za sobą klub z pewnymi defektami, z ograniczonym budżetem i sporymi wadami, ale jednak – to numer dwa w Polsce, także organizacyjnie.

Patrzę na wyniki Rumaka w Ekstraklasie. 81 meczów. 155 punktów. Fakt, czternaście mniej, niż Legia. Ale też trzydzieści trzy więcej, niż Śląsk.

Dwa wicemistrzostwa. Kim więc jest ten facet, który jest bodaj najczęściej kładzionym na szafot człowiekiem w Polsce? Klucz do odpowiedzi – realna wycena potencjału Lecha. Z chimerycznymi, nieobliczalnymi liderami zespołu, z problemami z ustabilizowaniem formy, wreszcie ze zwyczajnymi dziurami w niektórych sektorach boiska. Jasne, w wypowiedziach Rumaka o silnych rywalach z Estonii czy Islandii jest więcej wspomnianych gierek psychologicznych, niż prawdziwej oceny potencjału. Ale czy naprawdę winny każdej porażki jest wyłącznie Rumak?

Reklama

Dziś znów chcą go wieszać. Dziś znów gra o głowę. W Poznaniu są pewni – tak jak wybronił się sto razy, tak i dziś się wykręci. Oby. Liga bez niego straci mnóstwo kolorytu.

JAKUB OLKIEWICZ

AKTUALIZACJA PROSTO Z BUŁGARSKIEJ

No i się nie wywinął… Więcej w osobnym tekście.

Najnowsze

Ekstraklasa

Feio zesłał piłkarza do rezerw. „W tej drużynie trzeba zasłużyć sportowo i jako człowiek”

Bartosz Lodko
7
Feio zesłał piłkarza do rezerw. „W tej drużynie trzeba zasłużyć sportowo i jako człowiek”

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...