Media non stop żerują na głupocie ludzi. Jeśli ktoś choć odrobinę znany, choć trochę atrakcyjny dla gawiedzi jest w stanie latać z gołą dupą przed tysiącami gapiów, to dla tabloidu nie może się wydarzyć nic lepszego. A jakoś tak ten świat został już skonstruowany, że niestety zawsze znajdą się na nim ludzie, którzy absolutnie bez hamulców, bez cienia refleksji i jakiegoś elementarnego poczucia wstydu są w stanie odrzeć się z własnej prywatności w sposób wręcz żałosny. Media oczywiście żerują również na tych, którzy z jakichś względów chcą temu kibicować. I w ten sposób koło się zamyka.
Od kilku dni, właściwie to już prawie od tygodnia, przygotowując przegląd prasy, z rosnącym zaskoczeniem przyglądamy się rozgrywanemu na łamach Super Expressu spektaklowi wokół rodziny Terleckich. Poziom zażenowania rośnie z każdym otwartym numerem i z każdym kolejnym artykułem – a było ich już w sumie sześć, a może nawet siedem, w końcu straciliśmy rachubę.
Na zdrowy rozum wydaje się to niemożliwe, ale serio – jeszcze moment i saga rodu Terleckich, ilość szamba jak się tam wylewa ku uciesze publiczności, zbliży się do poziomu nieosiągalnego. Do legendarnej medialnej awantury w rodzinie Jacka Bąka, który swego czasu, zupełnie bez obciachu, opowiadał w Fakcie o swojej żonie – jaka to jest słaba w łóżku, a on ma nawet świadków, którzy poświadczą, że sobie z nią poużywali. Minęło trochę czasu i dziś mamy właściwie to samo, tylko na innych łamach. Znowu rozkoszne machanie łapkami, unurzanymi w gównie aż po łokcie.
– Ja, ja mam rację, róbcie zdjęcie, patrzcie co ta gnida zrobiła mojej mamusi!
– Nie, ja, ja! Nie słuchajcie go, to świr i patologiczny kłamca!
Treść w gruncie rzeczy jest nieważna. Sami już do końca nie nadążamy. Zatrzymaliśmy się na etapie dosyć wczesnym, kiedy to Stanisław Terlecki oskarżał swojego syna Maćka o przywłaszczenie 160 tysięcy złotych. Fotografował się ze starą, schorowaną mamą, która z tego wszystkiego trafiła nawet do szpitala. Tak martwiła się, że zostanie bez dachu nad głową, którego – jeśli dobrze rozumiemy – pozbawia jej wnuk. To znaczy – RZEKOMO. Bo przecież w tej historii wszystko jest tak śliskie, że nie sposób traktować jej poważnie i rozgryzać kto ma rację. W końcu już daliśmy sobie spokój. Ale dziś patrzymy, a tu znów – kolejny rozdział: tym razem gardę (i o już na okładce) ustawia Terlecki junior.
Tytuł: Ojciec sprzedał mnie jak konia!
On całe życie przebimbał. Możecie wybrać się do Tworek (szpital psychiatryczny – red.), tam ludzie opowiedzą wam kilka ciekawych historii na temat ojca (…) To nie on na mnie łożył, tylko ja na niego. Kiedy przechodziłem do Anderlechtu Bruksela, dostałem 20 tysięcy dolarów za podpis. Ojciec zabrał mi wszystko i od razu pojechał do salonu BMW samochód sobie kupić. Tak właśnie żył. Lubił mieć przy sobie, jak on to mówił: „cash”. Drogie zegarki, luksusowe samochody – to uwielbiał.
I tak dalej, i tak dalej. Przez okrągły tydzień.
Dziennikarze Super Expressu są z pewnością zachwyceni. W końcu, jak ostatnio to ujęli, historia rodziny Terleckich poruszyła całą piłkarską Polskę. A oni teraz serwują to w odcinkach, jak Modę na Sukces. Chyba śmiało możemy wam zdradzić przebieg kilku kolejnych epizodów. Poniedziałek: Stanisław Terlecki narzeka, że jego syn to gnida. Chwali się swoim nowym mieszkaniem, w którego znalezieniu pomogli mu oczywiście wszyscy, tylko nie rodzina. Wtorek: tu pewnie przypomnimy sobie jeszcze w skrócie kim byli obaj Terleccy. Z naciskiem na to, ile pieniędzy zarobił niegdyś Stanisław i co mu z tego dziś zostało. Sorry za spoiler – niewiele. W środę prawdopodobnie doczekamy się z kolei riposty młodszego Terleckiego.
W tzw. środowisku od lat słychać było o tym, że Stanisław Terlecki – najdelikatniej mówiąc – nie jest to osoba najbardziej prawdomówna, wiarygodna i stabilna. Ale tak naprawdę, tu zupełnie nie chodzi o to, żeby brać czyjąś stronę czy włączać się do tego żałosnego sporu. Jesteśmy po prostu trochę zawiedzeni i bardziej niż trochę zażenowani. Super Express rozgrywa tę tanią historyjkę bez ustanku, co najmniej jak zamieszanie wokół Trynkiewicza albo matki Madzi. No i Maciej… Serio, myśleliśmy, że chociaż on będzie ponad to, że okaże się odrobinę mądrzejszy. Ale gdzie tam, z uśmiechem dołączył do spektaklu i wali z grubej rury, dokładnie tak jak ojciec, którego wysyła do psychiatryka.
„Możecie wybrać się do Tworek, tam ludzie opowiedzą wam kilka ciekawych historii na temat ojca”.
Rany, jakie to słabe. Niech ktoś to wreszcie przerwie, niech oni już zamilkną. Dla własnego dobra.