Byłoby nieprawdą, gdybyśmy napisali, że zaczynamy się bać o Grzegorza Krychowiaka. Nas raczej intryguje jego stan. Coraz częściej mamy wrażenie, że z chłopakiem jest coś nie tak i że ma po prostu jakieś dziury w mózgu.
Największą zagadką pozostaje dla nas oczywiście jego akcent, kompletnie niedorzeczny jak na kogoś, kto wyjechał z Polski w wieku 16 lat (czyli później niż Wojciech Szczęsny). Powiedzmy sobie szczerze: facet wysławia się tak, jakby podkładał głos do serialu „Allo, allo”. Ale niestety to nie serial, tylko prawdziwe życie. Jak można zapomnieć języka tak szybko, mając w Polsce rodzinę? Niebywałe. Teraz ciekawe, czy za moment Krychowiak będzie mówił po francusku ze śmiesznym, hiszpańskim akcentem.
Ale językowe ułomności Krychowiaka to był tylko sygnał ostrzegawczy. Teraz dostaliśmy kolejny. Oto fragment wywiadu z tym typem dla hiszpańskiej gazety ABC:
– Sevilla nie jest klubem, w którym grało specjalnie wielu Polaków. W innej drużynie z tego miasta, Betisie, byli jednak tacy w przeszłości i obecnie. Kojarzy pan Wojciecha Kowalczyka?
– Nie znam go, był bramkarzem? Słyszałem coś o nim, ale niewiele. Perfekcyjnie znam za to Perquisa, mojego bardzo dobrego kolegę.
Dobra, wiadomo, że „Kowal” to nasz kumpel, ale zupełnie nie o to chodzi. Nie musi Krychowiak ani go cenić, ani lubić, ale raczej powinien wiedzieć, kto to jest. Z prostego powodu: Krychowiak to rocznik 1990. Kiedy interesował się piłką – tak w wieku 7-9 lat – to Kowalczyk występował w reprezentacji Polski. Kiedy Krychowiak grał już w piłkę w juniorskich drużynach, „Kowal” wciąż pojawiał się w sportowych gazetach, np. jako król strzelców w barwach Anorthosisu Famagusta. Pomijamy już to, że Kowalczyk aktualnie komentuje mecze kadry i omawia je w Polsacie.
„Nie znam go, był bramkarzem?”
Coś z tym Krychowiakiem jest generalnie nie tak. Nie wiemy jeszcze co, ale coś na pewno. Umówmy się, że nie spytano go o Waldemara Adamczyka albo Piotra Prabuckiego, tylko o jednego z najbardziej rozpoznawalnych byłych piłkarzy – tak kiedyś, jak i dzisiaj.
Jak dodamy dwa plus dwa, czyli śmieszny akcent do wtajemniczenia Krychowiaka w temat polskiego futbolu, to wychodzi jakaś całkowicie toksyczna mieszanka. Ciekawe, czy on w ogóle jeszcze wie, gdzie jest Gdynia, z której startował do wielkiej piłki? I czy wie, że ten kolo z wąsami, co robi za prezesa PZPN, też kiedyś uprawiał ten sport?