Reklama

Legia żegna odludka z przerośniętym ego. Powrót do Motherwell lub kierunek skandynawski

redakcja

Autor:redakcja

20 lipca 2014, 13:31 • 2 min czytania 0 komentarzy

O tym, że wraz z upływem czasu Henrika Ojamy mieli już w Legii dosyć nawet panowie otwierający szlaban przy wjeździe na parking, powszechnie wiadomo. O tym, że po zakończeniu poprzedniego sezonu Estończyk został przez mistrza Polski skreślony – również. Teraz natomiast wyjaśnia się kwestia jego nowego pracodawcy. Kilka klubów wyraziło nim wstępne zainteresowanie, a całkiem prawdopodobny – na tę chwilę najprawdopodobniejszy – jest powrót do szkockiego Motherwell, skąd przed rokiem trafił do Warszawy, lub kierunek skandynawski. Legioniści otrzymają około 350 tys. euro, czyli mniej więcej tyle. Ile sami wcześniej za niego wyłożyli.

Legia żegna odludka z przerośniętym ego. Powrót do Motherwell lub kierunek skandynawski

Ojamaa na samym początku zrobił na nas pozytywne wrażenie. Spotkaliśmy się, pogadaliśmy, pośmialiśmy. Chętny do pracy, pewny siebie, świadomy oczekiwań, do tego najlepszy asystent ligi szkockiej. Życie jednak szybko pokazało nam, że te pozytywne, zdawałoby się, cechy w beznadziejny sposób można obrócić przeciw sobie. Bo skrzydłowy Legii rok później to odludek, gość, który wbrew zaleceniom Legii dźwiga na siłowni ciężary według własnego widzimisię, wzmacniając niepotrzebne piłkarzowi partie mięśniowe, jego pewność siebie momentalnie przekształciła się w przepompowane do granic przyzwoitości ego, butęskrajny egocentryzm, a asysty… No, niebywałe, przecież on jeśli czegoś szukał, to wyłącznie indywidualnych rajdów i strzałów na bramkę…

Dysonans poznawczy. Cóż, skoro nie pomagały kolejne rozmowy, prośby i apele, rozstanie było nieuniknione. Przy Łazienkowskiej nie ukrywają, że zabrakło chemii w relacjach Ojamaa – reszta zespołu, a później na linii Ojamaa – klub. Nikogo nie słuchał, sam wszystko zawsze wiedział najlepiej. A że teraz dodatkowo przyplątała mu się kontuzja? Idealna chwila, by się pożegnać.

Poza pamiętnym meczem Legii z Cracovią, zawiódł.

Z perspektywy czasu można pokusić się o stwierdzenie, że był to transfer zupełnie nieudany. Mało tego, naprawdę trudno nam zrozumieć, jakie konkretnie umiejętności zadecydowały, że Legia po niego sięgnęła. Tylko dlatego, że negocjował z Lechem? Możemy się oczywiście pośmiać, ale – na Boga – w końcu też długo go obserwowali. Musieli więc dostrzec, że Ojamaa nigdy nie grywał jako skrzydłowy, nie miał nic wspólnego z drużynami stosującymi atak pozycyjny. Kiedy z kolei potrzebna była kreatywność, ten najczęściej podejmował irracjonalne wybory.

Reklama

No nic, jednego na koniec tej krótkiej przygody Estończyka z Ekstraklasą możemy być pewni. Gdy zapytają go, dlaczego nie powiodło mu się w Polsce, otrzepie się, zrobi tę swoją minę kozaka, zadziory, któremu wychodzi dosłownie wszystko i zawzięcie będzie bredził, że to cenne doświadczenie. Znajdzie sto różnych przyczyn, niestety ani jednej u siebie

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
0
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Komentarze

0 komentarzy

Loading...